Jeżeli zapowiadane przez rząd zmiany w IKZE wejdą w życie od stycznia przyszłego roku, to jestem przekonany, że wreszcie Polacy przekonają się do tego produktu.
O jakie zmiany chodzi? Po pierwsze ma być zamieniony limit procentowy na kwotę, taką samą dla wszystkich: około 4000 zł. Według aktualnie obowiązujących przepisów w tym roku na IKZE możemy odłożyć do 4% ubiegłorocznych dochodów, od których naliczono składki na ubezpieczenia społeczne. I to właśnie stanowi podstawowy problem dla oszczędzających, którzy muszą w większości przypadków bawić się w skomplikowane wyliczenia dochodu stanowiącego podstawę wyliczenia limitu. Co więcej osoby, których przyszłość emerytalna jest najbardziej zagrożona – pracujące na umowę o dzieło (bez opłacania składek na I i II filar) w ogóle nie mogą oszczędzać w III filarze, ponieważ nie osiągają dochodu, od którego nalicza się składki! Natomiast kilka milionów jednoosobowych przedsiębiorców opłaca składki od bardzo niskiej podstawy (60% średniego wynagrodzenia) i tym samym mogą w tym roku odłożyć na IKZE zaledwie 1015,50 zł.
Wprowadzenie 4 tysięcy złotych rocznego limitu wpłat na IKZE nie tylko likwiduje problemy z wyliczaniem indywidualnej kwoty odpisu podatkowego, ale także w ponad 95% przypadków oznacza wyższy limit wpłaty. Przy 1000 zł wpłaty na IKZE przedsiębiorca, która płaci podatek 18% będzie mógł w przyszłym roku uzyskać zwrot podatku PIT w wysokości 180 zł lub 320 - jeżeli wejdzie w drugi próg podatkowy. Wielu przedsiębiorców uznawało, że to zbyt mała ulga, aby opłacało się po nią schylać. Przy kwocie 4000 zł ulga w podatku PIT będzie odpowiednio wyższa (prawie 4 razy dla przedsiębiorców opłacających składkę na ubezpieczenia społeczne od najniższej podstawy) , z wyjątkiem osób, które osiągają „ozusowany” dochód powyżej 250% średniego wynagrodzenia, ponieważ w tym roku mogą odliczyć kwotę 4231,2 zł.
Drugą zapowiadaną zmianą ma być wprowadzenie podatku ryczałtowego przy wypłacie środków z IKZE. Wyjaśnijmy, że w IKZE obowiązuje model podatkowy EET, czyli ulga w podatku PIT przy wpłacie (zwrot podatku), brak podatku od zysków kapitałowych oraz opodatkowana wypłata. De facto, w IKZE mamy do czynienia jedynie z odroczeniem podatku PIT – z okresu oszczędzania (dokonywania dopłat) do momentu dokonania wypłaty środków. Co więcej, przyszły podatek przy wypłacie ma być płacony według aktualnej w dniu wypłaty stawki podatkowej, co rodziło obawy o ewentualny wzrost podatku w przyszłości. Na takim odroczeniu można byłoby stracić, gdyby osoba oszczędzająca skorzystała z odpisu według stawki 18%, a w przyszłości zapłaciła podatek według wyższej skali. Aby takie ryzyko wyeliminować, nowa propozycja rządowa zmierza do tego, aby w przyszłości był płacony podatek ryczałtowy, w skali niższej niż 18%. Minister Pracy i Polityki Społecznej powiedział, że ten ryczałt mógłby wynieść jedynie 5%. W takim przypadku „nowe” IKZE będzie oferowało dwie realne ulgi podatkowe: ulgę w podatku PIT wynikającą z różnicy między stawką odpisu podatkowego przy wpłacie (18%, 19% lub 32%) a podatkiem ryczałtowym przy wypłacie (5%), oraz oczywiście nieopodatkowane dochody z inwestowania oszczędności przez okres kilkunastu lub kilkudziesięciu lat.
W celu docenienia ewentualnych dwóch ulg podatkowych w „nowym” IKZE, warto porównać to z opodatkowaniem naszych oszczędności na tradycyjnych formach lokat. Tutaj obowiązuje model podatkowy TTE, czyli część naszego dochodu, który postanawiamy zaoszczędzić jest już opodatkowana podatkiem PIT (18%, 32% lub 19%), zyski z ich lokowania są opodatkowywane podatkiem od zysków kapitałowych (19%) i dopiero wypłata jest wolna od podatku. Płacimy więc dwa razy podatek od tej samej kwoty oszczędności.
notatka pochodzi ze strony www.unionklub.pl
Inne tematy w dziale Gospodarka