Najciekawszą wiadomością jaką przeczytałam wczoraj, była ta o awarii indyjskiego satelity z ktorym utracono łaczność. Interesujące było to, ze satelita ten krążył wokół Księżyca już od ponad miesiąca i wysłał sondę na jego powierzchnię, aby poszukiwała tam helu 3 . Nawet, jeśli trudności techniczne spowodują skrócenie hinduskiej misji kosmicznej, to i tak świadczy ona o ogromnym postępie osiągniętym ostatnio przez Indie w dziedzinie badań Kosmosu.
Z drugiej stronu Chiny rozwijają z powodzeniem swój własny program załogowych lotów kosmicznych /t.zw. tajkonauci/. Planują oni też, w dającej się przewidzieć przyszłości wysłanie załogowej misji na Księzyc.
Wygląda więc na to, że właśnie ruszył chińsko-indyjski wyścig w przestrzeni kosmicznej, analogiczny do amerykańsko-rosyjskiego w latach 60-tych i 70-tych XX w. W tym samym czasie W USA, Europie oraz Rosji w dziedzinie badań Kosmosu panuje stagnacja, a nawet regres /nie dotyczy to tylko wysyłania bezzałogowych sond na inne planety n.p. na Marsa/. Wahadłowce są przestarzałe i się rozlatują /co gorsza, nie ma dla nich alternatywy/, budowa orbitalnej stacji kosmicznej wlecze się w nieskończoność i nie jest jasne, do czego właściwie ma ona służyć, a Francuzi wystrzeliwują wciąz te same rakiety Ariane.
Patrząc na szybkie postępy, jakie robią Chiny oraz Indie, nabieram pewności, ze to one właśnie za 10-15 lat będą przodować w badaniach Kosmosu. W młodości czytałam wiele książek science-fiction, w których starano się przewidzieć dalszy rozwój lotow kosmicznych. Trzeba powiedzieć, że w żadnej z nich nie przewidziano jednak sytuacji, w której to Chińczycy i Hindusi będą zdobywcami Kosmosu, a Amerykanie, Europejczycy i Rosjanie będą mogli tylko się temu przyglądać.
Komentarze