Wczoraj pod Kancelarią Premiera odbyła się około stuosobowa demonstracja pielęgniarek. Nie zamierzam zbytnio wnikać w postulaty tego festynu, gdyż uważam, że jest to jedynie fasada czegoś co tak naprawdę ma odegrać rolę destruktora politycznej konkurencji. Dlaczego? Ano dlatego, ze trzy osoby z manifestujacych to niedoszłe posłanki klubu SLD, a cała sytuacja wprost bliźniaczo przypomina inny "społeczny" protest sprzed ponad pól roku, kiedy to w Alejach Ujazdowskich miało powstać namiotowe miasteczko zakładane przez partyjne młodzieżówki wstrząśnięte tzw. "taśmami prawdy". Liczba protestujących była wówczas podobna a organizatorzy liczyli na mobilizację społecznego gniewu, który miał pomóc w wymuszeniu dymisji rządu. Jak się sprawa skończyła wszyscy pamiętamy. Mam wrażenie, ze obecna sekwencja wydarzeń jest układana na podobnych zasadach. Z tą różnicą, że w tym przypadku zapalnikiem mają być ludzie domagający się podwyżek i uliczna zadyma.
Nie przeszkadza mi to, że opozycja angażuje się w społeczny spór ze strona rządową. To jest jej żelazne prawo. Sęk w tym, że ci ludzie kreują ten spór i robią to tak jakby im się pomyliły role. Wspieranie przez Panią Prezydent Warszawy protestujących, którzy łamią prawo i blokują ruch uliczny, jest jakąś absurdalną aberacją. Osoba, która powinna dbać o porządek i komfort mieszkańców miasta, za państwowe pieniądze (namioty, koce, prowiant) pomaga rozniecać społeczny protest, paraliżując tym samym jedną z ważniejszych arterii Warszawy. De facto kolejny raz mamy sytuację kiedy Pani profesor zapomina o swoich kwalifikacjach i swoim działaniem wspomaga naruszanie prawa.
Kolejna sprawa, która drażni to teatralnosc tego wydarzenia. Gwiazda wczorajszego spektaklu - Pani Jolanta Kwaśniewska - poswięciła protestującym całe 7 minut (tyle wystarczy, żeby zaznaczyć swoją obecność w mediach) w asyście telewizyjnych kamer i fleszy, mówiąc banały typu "bardzo mało zarabiacie". Specjalistce od jedzenia bezy umyka fakt, że na tego typu gesty nie zdołała się zdobyć przez całe dziesięć lat, kiedy to warunki ludzi, nad którymi dzisiaj się pochyla były dużo gorsze. Cóż. Można powiedzieć, że jej rola jest inna. Zapewne niedługo przeczytamy, że Pani Joli "serce krwawi" kiedy widzi głodne i sponiewierane pielęgniarki. O śpiewaniu Mazurka Dąbrowskiego przez ludzi domagających się kasy nie ma co mówić. Wystarczy jedynie wspomnieć, że z patriotyzmem nie ma to nic wspólnego.
Nie dziwi mnie postawa SLD i niektórych mediów. Po tym co pokazał opozycyjny Miller do spółki z Kwiatkowskim w czasie rządow Buzka nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. To co zastanawia to postawa PO. Po raz kolejny okazało się, że partia opowiadająca się za wolnym rynkiem i jak najmniejszą rolą państwa w życiu społecznym, wspiera socjalne rządania wąskiej grupy zawodowej tylko ze względu na podtrzymanie sporu z rządem. Wykorzystuje przy tym instytucje państwową jak Urząd Prezydenta W-wy najwyraźniej licząc na to, że odpowiednio pielęgnowany konflikt stanie się źródłem ich sukcesu. Tym samym Platforma postępuje wedle zasady "Im gorzej tym lepiej" i zdaje się lekceważyć negatywne konsekwencje takiej strategii. W tym kontekście nasuwa się pytanie. Ile są warte programowe deklaracje PO o liberalnej gospodarce i państwie prawa?
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka