Wiktor Kornhauer Wiktor Kornhauer
36
BLOG

Jak bedziemy wspominac ostatni szczyt brukselski za 5-10 lat?

Wiktor Kornhauer Wiktor Kornhauer Polityka Obserwuj notkę 5

W niektorych momentach warto sobie dac moment na refleksje i oddech, chociazby po to by nie narazac sie na popelnianie niepotrzebnych bledow. W ciagu ostatnich kilku dni ukazalo sie duzo pobieznych opinii na temat ostatniego szczytu brukselskiego i niestety, ale wielu autorow pakowalo swoje rozwazania w slepe uliczki. To co uderzalo to, ze komentarze z reguly byly podawane w formie skrajnej. Jedni twierdzili, ze to co osiagnie/osiagnela Polska to sukces, inni ze "kompletna porazka". Malo kto bral pod uwage, ze jest mowa o perspektywie co najmniej 10 letniej i w ciagu tego czasu bardzo wiele moze sie wydarzyc. Z tego punktu widzenia nalezy podkreslic, ze o efektach bedziemy mogli mowic dopiero wtedy, gdy pojawia sie pierwsze konsekwencje, ktore beda mialy charakter pozapublicystyczny.

Delegacja polska w Brukseli dosyc ostro walczyla ze swoimi partnerami o jak najwiekszy wplyw na przyszlosc paneuropejskiego molocha jakim jest EU i to nie powinno, moim zdaniem, budzic zadnych negatywnych emocji. Prezydent RP i osoby mu towarzyszace robily to co powinny, czyli prowadzili twarde negocjacje. Pytanie, ktore nalezy postawic to czy warsztat i metoda tych negocjacji byla odpowiednia? I tu warto sie zastanowic. Lech Kaczynski po latach spedzonych w urzedach (NIK, Urzad Miasta St. Warszawy) dobiera sobie wspolpracownikow pod katem sprawnego wykonywania polecen i wydaje sie, ze w wielu wypadkach promuje spolegliwosc kosztem kreatywnosci. Owocuje to eksponowaniem takich ludzi jak Elzbieta Jakubiak, Anna Fotyga czy Mariusz Lapinski. Sa to niewatpliwie osoby przyzwoite, ale ich sprawnosc polityczna moze co najwyzej budzic wzruszenie ramion. Samodzielnie nie byliby w stanie osiagnac w polityce niczego, a Prezydent zyrujac na wyrost tego typu kariery robi to kosztem swojego wizerunku i ryzykuje zaprzepaszczeniem wielu szans. Jestem w stanie zrozumiec, ze w kilku przypadkach sa to znajomosci z czasow, kiedy trzeba bylo wykazac sie charakterem i odwaga, ale dzisiaj, szczegolnie w dyplomacji, jest czas politykow/negocjatorow, ktorzy musza sie wykazac oprocz lojalnosci skutecznoscia.

Nie zgadzam sie z Lukaszem Warzecha, ze ten szczyt byl kompletna porazka. Twierdzenie takie sugeruje, ze Polska przegrala wszystko co mozna bylo wygrac. Tak nie jest. Podzielam natomiast zdanie, ze powinien poleciec Premier a nie Prezydent. Nie tylko z powodow roznic osobowosciowych, ale i pewnego otrzaskania z polityka negocjacyjna. Mozna Jaroslawowi Kaczynskiemu wiele zarzucic, ale nie wydaje mi sie, ze jest mozliwe by ten czlowiek w momentach kluczowych mogl pozwolic sobie na uleganie jakimkolwiek emocjom. Co jak co, ale media nauczyly go bardzo dobrze jak w takich momentach trzymac swoje nerwy na wodzy. Czy mozna bylo "wycisnac" wiecej? Mozliwe. Byc moze faktycznie nalezalo skupic sie na jednym aspekcie negocjacji, jak sugerowal Saryusz-Wolski, nie rozdrabniac sie i czekac co zaproponuja inni. Czy jednak przyniosloby to zdecydowanie lepsze efekty? Nie wiem. Wydaje mi sie, ze nikt nie odwazylby sie udzielic twierdzacej odpowiedzi na to pytanie. Byc moze z czasem, poznajac nowe fakty, dowiemy sie jakie byly realne mozliwosci.

Reasumujac. Wydaje mi sie, ze nie byl to ani spektakularny sukces, ani kompletna porazka. Mam wrazenie, ze to co osiagnieto miescilo sie na krawedzi mozliwosci naszej dzisiejszej dyplomacji i duzo powyzej dyplomacji tzw. "partii bialej flagi". Ciesze sie jednak z glosow krytycznych wspomnianego juz Lukasza Warzechy, Jerzego Marka Nowakowskiego, Eumenesa i wielu innych. To zmusza uczestnikow tej dyskusji do myslenia, a politykow do dzialania. Oby tak dalej.

Pozdrawiam.

Polecam:

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka