Długo to nie trwało. Bronisław Geremek nie zawiódł i spełnił oczekiwania jakie pokładało w nim stado z Czerskiej, tudzież inni szewcy importowanego obuwia dla wizerunku Polski. Ponownie pokazał klasę godna peerelowskiego pałkarza. Ponownie wypluł z siebie stek bzdur, tym razem za pewnym żałosnym redaktorem z płatnego dodatku do Wyborczej jakim od niedawna stał się Newsweek.
Profesor po raz wtóry dał popis swojej elokwencji w wypowiedzi dla włoskiej gazety "La Repubblica" i stwierdził z całą powagą że bracia Kaczyńscy są jak Putin (sic!). Po raz kolejny dał upust swoim fobiom, uprzedzeniom i zwyczajnej złośliwości. W samym wywiadzie roi się od przekłamań i fałszywych stereotypów. Jakoś nigdy nie obiło mi się o uszy żeby PiS w sposób szczególny broniło Polski przed obcym kapitałem. Nigdy nie słyszałem, żeby większość młodych ludzi w Polsce była zwolennikami Traktatu Konstytucyjnego UE w kształcie jaki zaproponował konwent kierowany przez Giscard'a d'Estaing'a. Tak samo jak nigdy nie udało mi się usłyszeć opinii, że Samoobrona czy LPR są zdecydowanie antyrosyjskie i proamerykańskie.
W przeciwieństwie do szanownych komentatorów z Wyborczej i okolic nie dostrzegam w zachowaniu Geremka żadnej klasy. Nie widzę w tym również żadnej cywilizowanej metody walki politycznej i żadnego planu. Widzę jedynie małego, wrednego człowieczka, który jest gotów wyolbrzymić każdą błahostkę do rozmiaru największego absurdu, potrafiącego wziąć do reki każde g... żeby nim rzucić ze złośliwa satysfakcją w swoich politycznych adwersarzy. Byle przez pięć minut stać w światłach estrady i odbierać oklaski od swoich "przyjaciół", którym jest na rękę dokopać niesfornym polaczkom.
Uprzedzając zarzuty. Nie uważam profesora Geremka za zdrajce tak samo jak nie uważam go za męża stanu. Jeżeli ktoś aspiruje do bycia wybitnym politykiem powinien przyjąć do wiadomości, że w polityce międzynarodowej pewnych rzeczy się nie robi. Nie porównuję się swoich rywali do zbrodniarzy o zapędach totalitarnych, nie występuję się otwarcie przeciwko legalnie i demokratycznie wybranemu rządowi i nie szerzy sie fałszywych stereotypów, które mogą przylgnąć do Polski. Jeżeli polityk pomimo wszystko to robi to znaczy, ze jest idiotą i kompletnie nie myśli o jutrze.
I na koniec pytanie. Czy widzieliście kiedyś Clinton'a, który porównuje Bush'a do Kim Dzong Il'a? Czy udało wam sie zaobserwować jakieś wredne docinki ze strony byłego kanclerza Kohl'a w stosunku do socjalisty Schroedera? Nigdy nie słyszałem żeby jakiś ważny polityk, były minister spraw zagranicznych czy prezydent z Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii występował na międzynarodowym forum w tak zdecydowany sposób przeciwko oficjalnym władzom swojego państwa. W standardach demokratycznych państw zachodu to się po prostu nie mieści w głowie.
A w Polsce jest to możliwe. Ależ ci okropni Kaczyńscy trzymają wszystkich za twarz.
Pozdrawiam.
PS: Nie mam ochoty, z powodu czyichś personalnych uprzedzeń, tłumaczyć się przed jakimś pijanym Francuzem czy Niemcem, że w Polsce nie ma totalitaryzmu. Przygłupie wypowiedzi profesorów pokroju Geremka, Markowskiego czy Krzemińskiego dla zagranicznej prasy sprawiaja, że jestem czasami zmuszony wyjaśniać, ze Polski nie zamieszkują białe misie.
Inne tematy w dziale Polityka