Przeglądając prasę i wypowiedzi rozmaitych celebrytów i półcelebrytów można odnieść wrażenie, że przypadek Krzysztofa Piesiewicza jest rozpatrywany tylko i wyłącznie jako biadolenie nad ofiarą. Bardzo niewielu ludzi ze świecznika zdaję się rozumieć, że osoba senatora Piesiewicza była przez długi czas modelowym przykładem tzw. "człowieka przyzwoitego". On sam dzięki temu korzystał przez bardzo długi czas z pokaźnego kredytu zaufania czerpiąc z teg o tytułu odpowiednie profity. To co zobaczyliśmy było szokiem. Nagle się okazało, że człowiek, o którym przez długi czas można było mówić jako o "mężu stanu" okazał się zwykłym idiotą.
Prawdopodobnie nienapisałbym ani tego i ani poprzedniego wpisu gdyby Piesiewicz od początku był zdeklarowanym zwolennikiem korzystania z usług branż narkotykowej i sutenerskiej. Problemem jest jednak to, że o tych upodobaniach mogliśmy się dowiedzieć niedawno. Ja sam dowiedziałem się po fakcie wielokrotnego oddania głosu na tego pana w związku z czym czuję się najzwyczajniej w świecie oszukany. Gdybym wiedział, że człowiek, który wielokrotnie publicznie prosił o moje zaufanie jest klientem prostytutek i narkomanem nigdy nie zdecydowałbym się na udzielenie mu poparcia jakim był mój głos. Mówienie o tym dzisiaj nie jest żadnym moralizatorstwem. To najczystszy pragmatyzm.
Przy okazji warto się pochylić nad sofizmatyczną kazuistyką obrońców Piesiewicza. Modelowym przykładem takowej jest ostatnia wypowiedź profesora Wojciecha Sadurskiego ("Szmata rulez"), w której profesor raczy sobie dworować ze swoich czytelników, pisząc iż "nikt nie wie np. czym był "biały proszek"" (sic!) pokazany na filmie szantażystek. Idąc tym samym tropem w wątpliwości można ubrać wszystko. Bo jakby się nad tym zastanowić to przecież "nikt nie wie" np. czy Kwaśniewski w Charkowie był pijany. Podobnie jak "nikt nie wie" np. czy pan Wierzejski "hajlował" czy zamawiał pięć piw. Naprawdę nie trzeba być wyjątkowo lotnym, żeby zrozumieć, że żaden normalny facet nie przebiera się w obecności prostytutek w damską sukienkę by wciągnąć przez nos porcję "leku".
W normalnym kraju elity są od tego, żeby wymagać od społeczeństwa poszanowania dla tzw. zasad. W zamian za to społeczeństwo oczekuję od elit ścisłęgo przestrzegania tychże. Jak widać Polsce jest odrobinę inaczej. Jest rzeczą zdumiewającą, że ludzie odpowiedzialni za świat wartości tak ochoczo nimi kuglują lub wręcz porzucają.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka