Okazało się, że północni Koreańczycy mają pod ziemią 6 bln dolarów. A ściśle mówiąc, tyle mają być warte złoża cennych metali, które znajdują się pod koreańską ziemią – tak wynika z szacunków naukowców z sąsiedniej Korei Pd.
Z jednej strony, to szansa dla żyjących w strasznych warunkach mieszkańców tego kraju na poprawę warunków życia. Jest oczywiste, że najbardziej wzbogacą się na tym elity rządzące tym cudacznym państwem oraz zachodnie koncerny, które będą te złoża eksploatować, ale prawdopodobnie z pańskiego stołu spadłoby trochę okruszków dla ludu - nie z powodu jakiejś "wrażliwości społecznej" panów Korei Pn., tylko w celu zagwarantowania spokoju społecznego, tak jak to się dzieje w przypadku wielu innych dyktatur, które znalazły u siebie pod ziemią jakieś cenne rzeczy.
Z drugiej jednak strony, fakt, że najbardziej niebezpieczne i nieprzewidywalne państwo na świecie, które już dzisiaj jest uzbrojone po zęby, może uzbroić się jeszcze bardziej, a tym samym stać się jeszcze bardziej nieprzewidywalne i niebezpieczne, jest bardzo niepokojący.
Czy więc należy się z koreańskiego znaleziska cieszyć, czy raczej martwić i modlić, żeby wyparowało jak nasze łupki? Władcy tego świata mają kolejny trudny problem do rozwiązania.
