...czyli dlaczego podpisałem się pod projektem zmiany ustawy aborcyjnej ?
Byłem w kościele na mszy jakieś trzy tygodnie temu.Ksiądz w trakcie "ogłoszeń" powiedział ,ze jeśli ktoś jeszcze nie złożył podpisu pod projektem nowelizacji ustawy antyaborcyjnej , to jest ku temu ostatnia okazja, zaraz po mszy w zakrystii.
W pierwszej chwili pomyśłałem sobie ,ze cała sprawa i tak ugrzęźnie z powodu sejmowej arytmetyki , wiec nie ma co sie nawet nad tym specjalnie głowić ale po chwili naszła mnie inna , zakłócająca spokoj refleksja...Pomyślałem sobie mianowicie tak...Jezeli otwiera się przede mną szansa na to , zeby uratować choćby jedno istnienie w wyniku znowelizowania takiej ustawy , to już warto pojść i wyrazić swoje poparcie dla tego projektu. Choćby za jedno jedyne uratowane zycie warto.Ja tego jednego małego zycia na swoje sumienie brać nie chcę i nie będę .Nawet jeśli jest to szansa jedynie iluzoryczna.
Kalkulować i bawić się w sejmowa arytmetykę , kiedy w grę wchodzi ludzkie zycie lub jego unicestwienie? Poszedłem wiec do zakrystii zostawiłem swoj pesel oraz podpisałem się imieniem i nazwiskiem. Moj podpis figuruje wsród 400 tysiecy innych w tej sprawie.Oczywiscie problem dzieci urodzonych z genetycznymi wadami dzieki tej nowelizacji nie zniknie ale powtarzam : nie chciałem stanąc w szerokim tłumie osob mniej lub bardziej obojetnie akceptującyh uśmiercenie bezbronnego człowieka , zdanego na decyzję lekarzy i innych, już narodzonych.Tym bardziej , ze medyczne pomyłki zdarzają się znacznie czesciej niż byśmy sobie tego zyczyli.Tym razem nie chciałem być jak Piłat.
p.s. Prosze wybaczyć , ze pod tym tekstem nie będę odpowiadał na ewentualne komentarze ale co tu komentować...?
Inne tematy w dziale Polityka