Na początek napiszę ,ze książki "Resortowe dzieci" nie czytałem.Jesli mi kiedyś wpadnie w ręce, to pewnie to zrobię, choć kasy na to wydawać nie zamierzam.Nie potrzebuję czytać takich książek ,zeby mieć swiadomość, iż te wszystkie Kraśki,Riczardsony,Pochanki czy inne Olejniki to pociotki i dalsi bądź bliźsi krewni znajomych króliczka.Czy tylko poresortowego kroliczka ?
Koło mojego rodzinnego domu, gość ma zakład wulkanizacyjny.Lat ma koło czterdziestu a zakład odziedziczył po ojcu.Jego ojciec miał warsztat całe zycie z usługami oponiarskimi ,odszedł w pewnej chwili z tego swiata ale wczesniej zdążył nauczyć syna jak go prowadzić i dziś jego syn obsługuje klientow, wymieniajac im opony na zimę.To jest przykład naturalnej kontynuacji ojcowskiego biznesu.Podobnie jest z Kraśkami.Tatusiowie ich , rozdawali karty w czasach słusznie minionych a dzieci wychowywane były na "wulkanizatorów" ośrodkow medialnych.Nic na to nie poradzimy, tak jak niewiele możemy porobić z faktem ,ze sąsiad ma ochotę prowadzic po swoim ojcu zakład wulkanizacyjny.Trudno też winić dzieci za grzechy ojcow oraz za ich własne ambicje.Podobnie jak mój dawny sąsiad wulkanizator , te wszystkie Kraśki przejęły biznesy po ojcach, matkach i pociotkach i tak jak się sąsiad wulkanizator zna lepiej na naprawianiu opon od tych , ktorzy tego nigdy nie robili, tak Kraski znają się lepiej na "robieniu mediów". Czy to się komuś podoba czy nie ,Kraśko,Pochanke czy Olejnik sprawniej poprowadzą telewizyjny szoł niż ten gołowąs z TV Republika relacjonujący Marsz Niepodległosci w taki sposob ,ze nabijało się z niego poł Polski.Taka jest brutalna prawda na temat aspiracji srodowisk patriotycznych do "robienia mediow". Wiekszosć z nich się po prostu do tego nie nadaję z powodow , nazwijmy je "warsztatowych".Oczywiscie sam problem uwłaszczonej komuny w naszym kraju pozostaje oraz to ,ze nie jest to zjawisko rzetelnie i metodycznie opisane. Niestety , rację ma kolega Wywczas pisząc ,ze za pomocą publikacji na poziomie brukowego Pudelka nie opiszemy tego "fenomenu" w sposob uczciwy. I tu docieramy do tytułowego zapytania mojej notki , ktore jest oczywiscie pewną fromą prowokacji publicystycznej z mojej strony ale chyba wypada je zadać w tym właśnie kontekscie... Przecież Małogorzata Wasermann podobnie jak wiele gwiazd biznesu i mediów jest córką nie żyjącego już , pezetpeerowskiego prawnika i trudno nie zakładać ,ze działalność jej ojca nie przyczyniła się w pewien sposob do tego ,ze dziś Pani Małgorzata prowadzi , dobrze prosperująca ( jak się domyślam) kancelarię prawną,prawda?I co z tego ? Czy to źle ? Znowu.Podobnie jak mój sąsiad wulkanizator zna się lepiej na wymianie ogumienia niz dajmy na to ja , tak zapewne Pani Małgorzata zna się na prawie lepiej niż ja czyli ten , ktorego ani rodzice ani krewni nie mieli z tym zawodem żadnej stycznosci.Przynajmniej tak jest na starcie.To jest w ogole szersze zjawisko i dotyczy nie tylko dziennikarzy i nie tylko Polski.Weźmy rodzinę Stuhrów czy Douglasów albo Hiltonow, tych od hoteli :-)Z drugiej strony jednak ,nie widzę niczego złego w opisywaniu zjawiska rodowodów i korzeni medialnych i finansowych bonzów, nawet w formie nieco bulwarowej jak to ma chyba miejsce w przypadku omawianej ksiażki.Niech szeroka publika ćpająca na co dzień rożne tefałeny czy inne Wyborcze a nie jedynie wąskie grono naukowców i historykow ma świadomość ,kto doszedł do czegoś jedynie swoją własną cieżką harówką i własnemu samozaparciu a komu w założeniu warsztatu pomogl ojciec wulkanizator.Ludzie mają prawo wiedzieć takie rzeczy.A nawet obowiązek bym powiedział.
Inne tematy w dziale Polityka