Jest sobie wysepka koło Japonii. Na tej wysepce żyją małe małpki, niespotykane gdzie indziej. Małpki żywią się dzikimi patatami.
W latach 50tych, z powodu zanieczyszczeń gleby naniesionych z wiatrem, małpki zaczęły chorować i wymierać.
Młodzi naukowcy dostają grant i jadą ratować małpki.
Próbują je nauczyć myć te pataty w strumykach przed zjedzeniem. Bardzo naiwny pomysł. Łapią młode, uczą, wypuszczają i nic.
Naukowcy są młodzi, wysepka ładna, więc siedzą i uczą, bo żal wyjeżdżać.
Nauczyli którąś z kolei, puścili i nagle na drugi dzień cud – cała populacja myje pataty przed pożarciem.
To nie jest bajeczka, ten eksperyment potwierdzano potem kilkukrotnie, od pierwszego przypadku nosi nazwę „syndromu setnej małpy” (nie podam linka, bo sprawa jest stara i nie chce mi się szukać).
Paradoksem jest to , że ilość osobników, która przesądza o zachowaniu reszty, wynosi nie ponad połowę, ale około 10% populacji.
Potwierdza to pośrednio krzywa Gaussa (krzywa dzwonowa), która sprawdza się również w odniesieniu do zachowań społecznych.
Wniosek:
Trzeba, cholera, uczyć te małpki. Na okrągło, codziennie, w każdej chwili i własnym przykładem.
Dla uwiarygodnienia pozwolę sobie wspomnieć o I Kadrowej.
Inne tematy w dziale Polityka