W dawnych czasach wszystko było normalnie. Czy to za monarchii, czy za komuny, w demokracji czy pod zaborami. Rząd/król/cesarz był od rządzenia, a naród od protestowania. Jak coś było źle, to w zależności od stopnia zamordyzmu władzy stosownie się buntowano. Przez tysiąclecia wszystko szło normalnie (i nadal idzie).
Buntownicy urządzali stosowne protesty, bunty czy powstania, knuli i dawali świadectwo. Władza śledziła, zamykała, niszczyła, a nawet mordowała.
Obie strony odgrywały swoje role prawidłowo.
Buntowanie się z rzadka przynosiło natychmiastowe efekty, ale dawało sławę męczennikom i bohaterom wolności. Powstawały legendy, które tworzyły z czasem nową rzeczywistość - warto było dać się zabić za wolność, sprawiedliwość i te rzeczy.
Przechodziło się do historii.
I oto mamy do czynienia z zupełnie nową jakością, można by rzec za Fukuyamą, z końcem historii.
Obecny rząd w kraju zwanym Rzeczpospolitą Polską właściwie nikogo specjalnie nie prześladuje. Nawet jak zdarzy się wypadek przy pracy, to zwykle niegroźny(ABW u studenta), bez tragicznych konsekwencji.
Rząd po prostu ma ludzi gdzieś.
Tak naprawdę w ogóle nie interesują go opinie wyborców, protesty i bunty olewa.
Cała para idzie w medialne łgarstwa i kombinacje przy urnach. Ba, nawet niektóre bunty sam wywołuje dla lepszego ogłupienia narodu (sprawa krzyża).
Oczywiście, zdarzają się niespodziewane, poważne wypadki, ale kto wie, co się tam tak naprawdę zdarzyło?
Trzeba przyznać, że Cesarstwo Rzymskie miało więcej szacunku dla zbuntowanych niewolników, a komuna dla swoich wrogów. Tępiono ich uczciwie i karano adekwatnie. Władza liczyła się z ludem.
Rząd Tuska wrogów nie ma, bo ich nie zauważa.
W ten sam sposób nie popełnia błędów. Prawo nagina, jak chce. Swoich przeciwników traktuje jak ludzi chorych umysłowo. Wiadomo – z psycholami się nie dyskutuje, chorych trzeba leczyć.
Nie wiem, co musiałoby się zdarzyć, żeby ta władza zaczęła się liczyć z narodem.
Co należałoby zrobić, żeby rząd zorientował się, że to nie gra komputerowa, nie fajna zabawa, nie eksperyment wirtualny, tylko prawdziwe życie milionów ludzi.
Naprawdę nie wiem.
Sytuacja kompletnie nie pasuje do dotychczasowych doświadczeń.
Inne tematy w dziale Polityka