Obejrzałam sobotnie koncerty festiwalu piosenki w Opolu. I kawałek piątku z Korą.
Nie żebym chciała, mąż mnie namówił, powiedział, że powinnam się interesować nie tylko polityką, kultura też ważna przecież. Sama przecież elita i szczyty finezji:) Łomatko....
Piosenki były ze trzy, cztery – nie powiem, całkiem niezłe – co z tego, skoro łomot nagłośnienia i szaleństwo świateł nie dawały szans. Oprawa, zwłaszcza świetlna, to, moi drodzy PT Czytelnicy, było coś tak porażającego, że każdy jeleń na rykowisku przy tym jawi się jako dzieło Michała Anioła.
Wykonawcy – kilka osób też całkiem OK. Główna laureatka nie powinna co prawda ust otwierać poza śpiewaniem, bo szokuje kulturą i słownictwem, ale co tam. Byłam wystarczająco zniewolona jej kreacją na patyczaka ze skrzydełkami:)
Ale ja nie o tym, ja chciałam o organizatorach tego badziewia. Otóż w roli wręczających nagrody pojawiały się jakieś potwory. Najpierw jakieś damskie cudo z TVP1 bodajże, co wyszło w rajtuzkach i w mini i odezwało się głosem, w którym było słuchać 30 lat pracy w towarzystwie dwóch paczek Klubowych dziennie. Potem wylazła pańcia z Onetu. Ja się nie dziwię, że ten Onet jest taki, jaki jest, skoro ta pańcia robi tam za jakiegoś szefa. Obfita blondyna 45+ z fryzurą ala „wiejska trwała” w mini sukienusi dla nastolatki....Boże! A ci podstarzali faceci w kusych kolorowych marynareczkach...
Przy tym wszystkim Kora, która dzień wcześniej miotała się po scenie w rajtuzkach, które niezbyt zgrabnie jej zwisały w miejscu, gdzie normalni ludzie mają pupę, właściwie już nie dziwi.
Na koniec nastąpiła prawdziwa sensacja, czyli DSS (Dyżurny Satyryk Socjalistyczny) Tym i jego drużyna. I to już był absolutny odlot....Kabaret wesołych staruszków w pensjonacie dla ormowców.
Najpierw Janda z Tymem w scenach na tle łóżkowym i dowcipasach z viagrą – mamusiu!!!! Po prostu obrzydlistwo, człowiek się po prostu za nich wstydzi przed młodymi ludźmi. A potem było coraz lepiej.
Gajos ze szmoncesem, który odegrał już chyba we wszystkich Kołach Gospodyń Wiejskich łącznie z tym w Utah, Tym w kombinezoniku czerwonym zupełnie jak ten słynny „motyl” na procesji, Janda z gadką o samolocie w w telewizji, jakieś babsko strasznie wrzeszczące piosenki ZMP do melodii z filmu „Kabaret” . No i wisienka na torcie, czyli obrzydliwe drwiny ze słuchaczy Radia Maryja w wykonaniu wolontariuszy tegoż domu starców dla ormowców, czyli poziom żywcem Taras z Krakowskiego Przedmieścia.
Najgorsze było to, że cały czas czekałam, co się Tymowi bardziej splącze, język czy nogi – wyglądał jak gostek z ciężkim Alzheimerem, którego wystawili do okna jak dziadka po emeryturę.
I pomyśleć, że taki Gajos czy Janda to nasi wybitni artyści. Nasze kochane legendy sceny i filmu. Co się z ludźmi robi na starość....Ja rozumiem, ze można kochać premiera miłością bezrozumną, ale żeby aż tak stracić poczucie rzeczywistości? Jednym słowem, było to przeżycie z gatunku „zobaczyć i umrzeć”. Naprawdę - dno i pięć metrów mułu.
I tak oto kończą legendy pławiące się w blasku licencjonowanego bohaterstwa w walce z cenzurą PRL. Starzejący się światek bohaterów „najweselszego baraku”. Pokolenie 60 +. Żałosne widowisko.
Inne tematy w dziale Kultura