Po przeczytaniu kolejnej notki na temat dzisiejszego meczu muszę zabrać głos, nie mam wyjścia. Zacznijmy od początku.
Serena Willams nie jest terminatorem, chłopem w spódnicy itp. Jest świetną, znaną od lat tenisistką. Ma 31 lat, niesamowity serwis i wieloletnie doświadczenie w wygrywaniu takich turniejów.
Agnieszka jest młoda, drobna i do tego była chora.
W tej sytuacji >
a. dojście do finału Wimbledonu, drugie w całej historii Polski (pierwsza w finale Jędrzejowska 1937),
b. rozegranie dobrego meczu z uznaną mistrzynią, gdzie nawet w pierwszym, stosunkowo najsłabszym z jej strony secie też zdołała wyrwać honorowego gema, a drugi set wygrała finezyjnie,
> jest absolutnym, rewelacyjnym sukcesem!!!!
Tenis to specyficzny sport, tu ciągle jeszcze liczy się przebieg meczy (i turniejów), a nie wygrana za wszelką cenę i po trupach.
Agnieszka gra finezyjnie i elegancko, a nie siłowo - i dlatego dojście do finału tym bardziej się liczy. I to jest powszechnie doceniane.
Zamiast skakać z radości, wszyscy jęczą – kompletne nieporozumienie!
PS. A żadna z telewizji oczywiście meczu nie transmitowała. Może i dobrze.
Tenis to nie jest sport dla idiotów. Polak z szalikiem na szyi (w loży) wyglądał właśnie jak idiota. Zwłaszcza w konfrontacji ze zbliżeniami na jakieś diuszessy w diamentach :)))
Inne tematy w dziale Kultura