Śpiewa Andrzej Kołakowski, piosenka innego „durnego starego”, czyli Pietrzaka. Jacyś emeryci, może niektórzy z Solidarności, jakaś izba dość nieciekawa, zimno, bo w płaszczach siedzą.
I śpiewają. Odrobina radości i nadziei dla starszych, raczej ubogich ludzi.
Straszne. Podstępne! A jakie beznadziejne wykonanie! I do tego „bard” zębów nie ma – fuj!
Ile trzeba mieć w sobie głupiej pychy, żeby drwić z tych ludzi, z ich potrzeby otuchy i odnalezienia się we wspólnocie śpiewania. Żeby twierdzić, że są głupi, bo śpiewają byle co, żeby rozwodzić się nad bylejakością frazy czy słabościami melodii. Ile trzeba złej woli, żeby skrupulatnie śledzić, czy aby „bard” jakiego grosza z tego nie ciągnie, sugerować, że taki śpiewak to zwykle donosiciel był....
No dobra, nie smućmy się za bardzo, posłuchajmy sobie innej piosenki, zwłaszcza drugą zwrotkę okrutnie lubię :))
Inne tematy w dziale Kultura