eska eska
9409
BLOG

Profesora Cieszewskiego granat w szambo

eska eska Polityka Obserwuj notkę 258

 

 

Ostatnio z ciekawością śledzę notki blogera Geoalaktóry próbuje wytłumaczyć prostemu ludowi, na czym polegają metody pracy prof. Cieszewskiego - nawet skomentowałam ciut złośliwie , aczkolwiek żartobliwie, że >  jako popularyzator faktycznie poległeś, przeciętny zjadacz chleba nic nie zrozumiał:), co wywołało dość zrozumiałą niechęć autora (tym samym przepraszam za szczerość!).

Ostatnia notka Geoala wyjaśniła już w końcu(miałam taką nadzieję), na czym polega odczytywanie zdjęć satelitarnych metodami zastosowanymi przez „kowboja z Georgii” – chyba jednak pospieszyłam się z tą nadzieją, sadząc po komentarzach....  Natomiast na próbie wyjaśnienia metod „poszukiwania” brzozy Geoal poległ, bo musiał. Przeciętny czytelnik, mający niewielkie pojęcie o trygonometrii, nie mówiąc o stereometriii nie mający pojęcia o geometrii wykreślnej w ogóle - nie wie, o co chodzi. Nie czyta informacji!  Tylko niewielka część populacji posiada wyobraźnię przestrzenną na tyle rozwiniętą, żeby z trzech płaskich rysunków (rzutów) wyobrazić sobie bryłę, czyli 3D (dlatego wszelkie instrukcje montażu, np. mebli, są rysowane w aksonometrii). Operacja odwrotna, do tego nie z aksonometrii, a z perspektywy – jest kompletnie niezrozumiała i ludzie nie wiedzą, że to jest matematyka, a nie rysowanie po obrazkach. Dlatego spróbuję to wszystko wyjaśnić łopatologicznie :)

Najpierw zdjęcie, którego nie mogę znaleźć, więc będzie cała prezentacja, zwróćcie uwagę na obrazek od4:30 min >


Otóż widać tam pień przykładowej brzozy świeżo po przecięciu. Ten pień aż świeci od soku, robi wrażenie, że ten sok się pieni. Czy to tak wygląda w rzeczywistości? Oczywiście, że nie! Przecież każdemu chyba zdarzyło się złamać jakąś brzózkę i nic się nie pieniło, a już na pewno nie w białym kolorze – to jest zdjęcie obrazujące, jak program zastosowany przez Cieszewskiego widzi złamaną brzozę, ona po prostu świeci na biało w tym programie!


A teraz zaczynamy od początku – jest dość zrozumiałe, że wobec sporów o brzozę Cieszewski jako specjalista postanowił sam sobie popatrzeć na sytuację w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Kupił zdjęcia i obejrzał je w tym, wzmiankowanym wyżej programie – i co zobaczył???
I to jest NAJWAŻNIEJSZE – w miejscu, które wskazał MAK jako początek katastrofy, czyli urwanie skrzydła, żadnego złamanego drzewa NIE MA!!!

Dociera to do Was, kochani PT Czytelnicy???? Nie ma ani tam, gdzie rysuje go MAK, ani tam, gdzie wskazuje komisja Millera, nie ma, zero, nul!!!  Nic nie "świeci" !

Nie ma ani pięć dni wcześniej, ani dzień później, czyli 11 kwietnia. Czyli albo samolot o nic nie zahaczył, albo leciał inną trajektorią – tak czy inaczej oba raporty są do wywalenia. I to już jest wystarczające do obalenia całej reszty wywodów w obydwu raportach. Wszystkie dotychczasowe wyliczenia i spory nie mają sensu – bo albo nie ma drzewa, o które miał zahaczyć, albo samolot leciał inaczej, niż to jest opisane i narysowane.

Ale Cieszewski poszedł dalej. Powiedział sobie – zaraz, ale przecież jest to drzewo, setki zdjęć je pokazują, może rzeczywiście jednak samolot w nie walnął, tylko raporty coś ściemniają z trajektorią lotu?  I zaczął szukać tego drzewa.


I tu się kłaniają owe matematyczne metody odtwarzania rzutu płaskiego z perspektywy, których przeciętny człowiek w ogóle nie rozumie, ba – nie ma o nich pojęcia. Takie rzeczy można oczywiście robić ręcznie, ale przy stosunkowo prostych bryłach i małej skali, nie da się przy większych skalach i skomplikowaniu obrazu, po prostu niemożliwe. Poza architektami i grafikami komputerowymi mało kto łapie, jak to działa – za to my wiemy (też jestem architektem), że te najlepsze nawet programy też ciut przekłamują, bowiem fotografia jednak  odrobinę inaczej widzi perspektywę, dlatego przy odwzorowaniu ze zdjęcia trzeba wprowadzić pewne poprawki. Dlatego Cieszewski potraktował poważnie, a nawet wprowadził pewne poprawki po uwagach Dąbrowskiego – bo ten ostatni jest architektem!

Zakładam dobrą wolę różnych Fordów Prefectów, którzy pracowicie na zdjęciach rysują różne kwadraciki i proste – ale to się naprawdę tak nie da! Od tego są bardzo skomplikowane programy wizualizacyjne, to jest matematyka, a te kwadraciki rysuje komputer po obliczeniach, a nie człowiek na oko. Natomiast kompletnie nie rozumiem głupoty różnych, pożal się Boże,  fachowców, którzy o tym nie wiedzą, choć to wynika wprost z podstaw rysunku technicznego i modelowania na każdej politechnice. Chyba, że to "głupota" celowa, obliczona na brak wiedzy odbiorców minformacji.


Wracajmy do „kowboja z Georgii” – otóż na podstawie analizy zdjęć, zwłaszcza filmu paralotniarza, program wskazał obszar na mapie, gdzie ewentualnie mogłaby rosnąć ta słynna brzoza.  Cieszewski nałożył na to zdjęcia, gdzie „świecą” złamane brzozy – i jest! Jedna pasuje! Znalazł słynną złamaną brzozę.

I tu zonk..... ta brzoza „świeci” już 5 kwietnia.....

 

Nie będę tu snuła teorii spiskowych – powiem tylko jedno > mimo mgły, dziwnie ruchomej radiolatarni i innych "okoliczności"  samolot nie nadleciał nad złamaną brzozę, choć tak twierdzi niejaki Bodin. A jeśli Bodin mówi prawdę, to tym bardziej kłamie Anodina i Miller – albo jedno, albo drugie > brzoza nie dostała nóg i nie przewędrowała po katastrofie iluś metrów.

I to już koniec na dzisiaj, mogę tylko polecić moja starą notkę, która znowu staje się aktualna > http://eska.salon24.pl/268880,dla-jej-wielmoznosci-prof-gen-anodinej-adres-dziekczynny

 

PS. To jest notka edukacyjna. Mogę spróbować wyjaśnić jeszcze bardziej prosto, jeśli ktoś nie rozumie – choć nie wiem, czy będę potrafiła. Natomiast wszelkie histeryczne trolle wylecą bez ostrzeżenia, więc proszę się nie wysilać.

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (258)

Inne tematy w dziale Polityka