Deportacja po koncercie na Narodowym, fot. X/@TVPWorld_com
Deportacja po koncercie na Narodowym, fot. X/@TVPWorld_com

"Traktowali mnie jak przestępczynię”. Deportacja po koncercie Korzha

Redakcja Redakcja Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 67
Po koncercie białoruskiego rapera Maksa Korzha na Stadionie Narodowym premier Donald Tusk ogłosił deportację ponad 60 osób. Jedną z nich była 18-letnia Angelina z Ukrainy, która w rozmowie z portalem Warsawhere.com opowiedziała o zatrzymaniu, pobycie w celi i przymusowym opuszczeniu Polski.

Skok przez barierki – i prosto do celi

Koncert Maksa Korzha, który odbył się na Stadionie Narodowym w Warszawie, zakończył się skandalem. W tłumie euforycznych fanów wielu uczestników zdecydowało się zeskoczyć z trybun na płytę stadionu – mimo zakazów i zabezpieczeń. Według służb doszło do licznych incydentów z udziałem obcokrajowców. Premier Donald Tusk zapowiedział stanowcze działania – w tym natychmiastowe deportacje.

Jedną z zatrzymanych była Angelina, 18-letnia Ukrainka, która – jak relacjonuje w rozmowie z Warsawhere.com – znalazła się na płycie stadionu niemal spontanicznie:

– Przy barierkach stał facet i pomagał ludziom skakać. Nie planowałam tego wcześniej, ale w tym tłumie wszystko potoczyło się samo – opowiada.

Zamiast emocji koncertowych – dostała na ręce kajdanki i noc w celi.


"Traktowali mnie jak niebezpiecznego przestępcę"

Angelina spędziła resztę wieczoru zamknięta w policyjnej celi pod areną, a następnie dwa dni na komisariacie. Jak twierdzi, spotkała się z wyjątkowo ostrym traktowaniem:

– Traktowali mnie jak niebezpiecznego przestępcę. Potem był proces, dostałam grzywnę w wysokości 2000 złotych, chociaż nie zrobiłam nic złego – mówi portalowi. 

Wydawało jej się, że sprawa zakończy się na mandacie. Jednak 18 sierpnia o szóstej rano Straż Graniczna zjawiła się w jej mieszkaniu w Pruszkowie. Bez uprzedzenia, bez możliwości zabrania rzeczy – Angelina została zatrzymana i przewieziona na komisariat.

– Kiedy zapytałam, czy to deportacja, odmówili odpowiedzi. Dopiero później powiedziano mi o natychmiastowym wydaleniu z Polski i pięcioletnim zakazie wjazdu do strefy Schengen – relacjonuje w Warsawhere.com.

Więcej o koncercie pisaliśmy tutaj: 


Deportacja mimo wojny i życia w Polsce

Angelina przyjechała do Polski w lutym 2022 roku, tuż po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Zamieszkała z babcią w Pruszkowie, uczyła się w szkole policyjnej i pracowała w sklepie internetowym w Piastowie. Jak podkreśla – była zintegrowana, miała plany, obowiązki i życie w Polsce.

– To dla mnie ogromny cios. W moim rodzinnym mieście trwają działania wojenne. Mieszkam z babcią, która potrzebuje mojej pomocy. Teraz to wszystko mi odebrano – mówi przez łzy.

Z informacji, jakie uzyskała, wynika, że podobnych deportacji po koncercie Maksa Korzha było więcej – ukraińscy strażnicy graniczni mieli codziennie informować o kolejnych osobach odsyłanych z Polski.

– Boję się, co będzie dalej. W Dnieprze nie ma pracy ani możliwości studiowania. Jest bardzo niebezpiecznie. Jestem zdesperowana – mówi dziewczyna w rozmowie z portalem Warsawhere.com.


Premier ogłosił twardą politykę wobec wykroczeń

Koncert Maksa Korzha wywołał lawinę komentarzy. Sam artysta, znany z kontrowersyjnego wizerunku i popularności wśród młodych osób ze Wschodu, przyciągnął tłumy – głównie z Białorusi, Rosji i Ukrainy. Po wydarzeniu premier Donald Tusk wydał komunikat, że 63 osoby zostaną natychmiast deportowane za naruszenia przepisów i "zachowania chuligańskie”.

Wypowiedzi Angeliny pokazują, jak szybko – i bez głębszej analizy sytuacji życiowej – wprowadzono te decyzje w życie.

Red.

Deportacja po koncercie na Narodowym, fot. X/@TVPWorld_com

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj67 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (67)

Inne tematy w dziale Polityka