Po koncercie białoruskiego rapera Maksa Korzha na Stadionie Narodowym premier Donald Tusk ogłosił deportację ponad 60 osób. Jedną z nich była 18-letnia Angelina z Ukrainy, która w rozmowie z portalem Warsawhere.com opowiedziała o zatrzymaniu, pobycie w celi i przymusowym opuszczeniu Polski.
Skok przez barierki – i prosto do celi
Koncert Maksa Korzha, który odbył się na Stadionie Narodowym w Warszawie, zakończył się skandalem. W tłumie euforycznych fanów wielu uczestników zdecydowało się zeskoczyć z trybun na płytę stadionu – mimo zakazów i zabezpieczeń. Według służb doszło do licznych incydentów z udziałem obcokrajowców. Premier Donald Tusk zapowiedział stanowcze działania – w tym natychmiastowe deportacje.
Jedną z zatrzymanych była Angelina, 18-letnia Ukrainka, która – jak relacjonuje w rozmowie z Warsawhere.com – znalazła się na płycie stadionu niemal spontanicznie:
– Przy barierkach stał facet i pomagał ludziom skakać. Nie planowałam tego wcześniej, ale w tym tłumie wszystko potoczyło się samo – opowiada.
Zamiast emocji koncertowych – dostała na ręce kajdanki i noc w celi.
"Traktowali mnie jak niebezpiecznego przestępcę"
Angelina spędziła resztę wieczoru zamknięta w policyjnej celi pod areną, a następnie dwa dni na komisariacie. Jak twierdzi, spotkała się z wyjątkowo ostrym traktowaniem:
– Traktowali mnie jak niebezpiecznego przestępcę. Potem był proces, dostałam grzywnę w wysokości 2000 złotych, chociaż nie zrobiłam nic złego – mówi portalowi.
Wydawało jej się, że sprawa zakończy się na mandacie. Jednak 18 sierpnia o szóstej rano Straż Graniczna zjawiła się w jej mieszkaniu w Pruszkowie. Bez uprzedzenia, bez możliwości zabrania rzeczy – Angelina została zatrzymana i przewieziona na komisariat.
– Kiedy zapytałam, czy to deportacja, odmówili odpowiedzi. Dopiero później powiedziano mi o natychmiastowym wydaleniu z Polski i pięcioletnim zakazie wjazdu do strefy Schengen – relacjonuje w Warsawhere.com.
Więcej o koncercie pisaliśmy tutaj:
Deportacja mimo wojny i życia w Polsce
Angelina przyjechała do Polski w lutym 2022 roku, tuż po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Zamieszkała z babcią w Pruszkowie, uczyła się w szkole policyjnej i pracowała w sklepie internetowym w Piastowie. Jak podkreśla – była zintegrowana, miała plany, obowiązki i życie w Polsce.
– To dla mnie ogromny cios. W moim rodzinnym mieście trwają działania wojenne. Mieszkam z babcią, która potrzebuje mojej pomocy. Teraz to wszystko mi odebrano – mówi przez łzy.
Z informacji, jakie uzyskała, wynika, że podobnych deportacji po koncercie Maksa Korzha było więcej – ukraińscy strażnicy graniczni mieli codziennie informować o kolejnych osobach odsyłanych z Polski.
– Boję się, co będzie dalej. W Dnieprze nie ma pracy ani możliwości studiowania. Jest bardzo niebezpiecznie. Jestem zdesperowana – mówi dziewczyna w rozmowie z portalem Warsawhere.com.
Premier ogłosił twardą politykę wobec wykroczeń
Koncert Maksa Korzha wywołał lawinę komentarzy. Sam artysta, znany z kontrowersyjnego wizerunku i popularności wśród młodych osób ze Wschodu, przyciągnął tłumy – głównie z Białorusi, Rosji i Ukrainy. Po wydarzeniu premier Donald Tusk wydał komunikat, że 63 osoby zostaną natychmiast deportowane za naruszenia przepisów i "zachowania chuligańskie”.
Wypowiedzi Angeliny pokazują, jak szybko – i bez głębszej analizy sytuacji życiowej – wprowadzono te decyzje w życie.
Red.
Deportacja po koncercie na Narodowym, fot. X/@TVPWorld_com
Inne tematy w dziale Polityka