Grał w Polsce, teraz jedzie do Rosji. Burza po koncercie Korzha

Redakcja Redakcja Popkultura Obserwuj temat Obserwuj notkę 36
Luba pochodzi z Ukrainy, ale od 15 lat mieszka w Polsce. W sobotę bawiła się na Stadionie Narodowym na koncercie swojego idola – białoruskiego rapera Maxa Korzha. Wydarzenie pełne energii, ale nie obyło się bez kontrowersji. Teraz Białorusin planuje koncerty w Rosji.

Spotkanie jak w rodzinie

Na Stadion Narodowy przyszła, by zobaczyć artystę, który od lat jest głosem rosyjskojęzycznej młodzieży w Europie. Znalazła się w środku tłumu mówiącego po rosyjsku i ukraińsku, złożonego z osób, które przyjechały z Polski, Ukrainy, Białorusi, Litwy, Łotwy, Estonii, a nawet z Niemiec. – Czułam się, jakbym spotkała wielką rodzinę – mówi Luba. Fani podróżowali w grupach zorganizowanych przez fankluby Korzha, wynajętymi autobusami, a atmosfera przed wejściem na stadion przypominała jej pierwsze lata życia w Polsce. – Jak w kolejce staliśmy, ktoś miał piwo czy wodę i rozdawał innym. To było jak dawniej, gdy usłyszenie rosyjskiego lub ukraińskiego na ulicy dawało poczucie, że to twój brat albo siostra – dodaje.

Euforia na Narodowym i surowe zasady

Koncert trwał około trzech godzin. Kiedy artysta wszedł na scenę, stadion eksplodował euforią. – Wchodzisz na stadion i dostajesz taką energię, że nie da się tego opisać. Jak on powie „skakać”, to wszyscy skaczą – mówi Luba. Korzh rzadko mówi o polityce wprost. W Warszawie ograniczył się do apelu o zakończenie wojny. – Nie powiedział, o którą wojnę chodzi. Ale wcześniej miał piosenkę o tym, że rację ma ten, kto broni swojego domu – przypomina.


Zdarzały się momenty chaosu. Część publiczności z trybun próbowała przedostać się na płytę stadionu. Zespół Korzha apelował o powrót na miejsca, aby uniknąć przerwania koncertu. W porównaniu z koncertem w Pradze, na którym Luba była rok temu, warszawska impreza była znacznie bardziej kontrolowana. – W Pradze mogłam wejść z torebką, sprzedawali alkohol. W Warszawie nie wolno było wnieść niczego poza telefonem, a na stadionie w ogóle nie sprzedawano alkoholu. Nawet koleżance wyrzucili błyszczyk. Buty też sprawdzali – opowiada.

Policja poinformowała później, że podczas koncertu zatrzymano 109 osób za różne wykroczenia i przestępstwa, od posiadania narkotyków po wniesienie pirotechniki. Materiał dotyczący pojawienia się haseł i symboli mogących wyczerpywać znamiona czynu zabronionego trafił do prokuratury.

Flaga UPA i reakcje po koncercie

Najgłośniejszym echem koncertu była obecność czerwono-czarnej flagi OUN-UPA, sfotografowanej w tłumie. Poseł Dariusz Matecki nazwał ją „symbolem zbrodniarzy” i zapowiedział zawiadomienie do prokuratury.

Luba przyznaje, że widziała jedną taką flagę. – Moim zdaniem to głupota. Po co prowokować i robić tak, żeby o nas źle mówili? Jeśli chcesz wspierać Ukrainę, weź ukraińską flagę. Poza tym część ludzi nawet nie wie, kim był Bandera – komentuje.

Po koncercie w mediach społecznościowych pojawiło się wiele komentarzy, w których internauci krytykowali młodych mężczyzn z Ukrainy obecnych na stadionie. Były ambasador Polski w USA i Izraelu, Marek Magierowski, napisał, że mogli oni zasilić armię ukraińską. Podobna narracja – że młodzi Ukraińcy powinni być na froncie, a nie na koncercie – przewijała się w dziesiątkach wpisów.


– To mnie zdenerwowało – mówi Luba. – Dlaczego ktoś ma decydować, kto powinien iść na wojnę? Jeśli ktoś chce bronić swojego kraju, to pójdzie. Ale wielu z nas mieszka za granicą, pracuje, płaci podatki. To, że pochodzisz z Ukrainy, nie znaczy, że masz jechać walczyć. Jeśli ktoś jest takim patriotą, to sam może pojechać.

Max Korzh pojedzie na koncerty do Rosji

Kilka dni po warszawskim występie Korzh ogłosił, że zagra trzy koncerty w Rosji. Wśród części fanów, zwłaszcza z Ukrainy, wywołało to mieszane uczucia. Luba nie kryje zaskoczenia. – Nie wiedziałam o tym wcześniej. On stara się być pośrodku. Mówi: politycy to politycy, a ludzie powinni się trzymać razem. Chce, żeby wojna się skończyła – mówi.

Dla niej i wielu uczestników koncertu muzyka była tego wieczoru ważniejsza niż polityczne deklaracje. – On ma wielką władzę nad młodzieżą. Jedni słuchają go dla zabawy, inni dla tekstów, które coś w nich poruszają – podsumowuje.


Dla Luby koncert był przede wszystkim spotkaniem ludzi rozproszonych po świecie, których łączy język i muzyka. Ale też lekcją, jak jedno wydarzenie może zostać odebrane zupełnie inaczej przez różne grupy odbiorców. W Polsce więcej niż o muzyce mówiło się o symbolach, polityce i bezpieczeństwie. Wśród fanów – o energii, wspólnocie i słowach artysty. Max Korzh woli mówić o muzyce niż o polityce, ale nawet on nie uniknie politycznych interpretacji – szczególnie wtedy, gdy na scenę wchodzi historia.

PP

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj36 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Kultura