eska eska
1364
BLOG

Temat zastępczy o salonach

eska eska Rozmaitości Obserwuj notkę 50

Dzisiaj będzie leciutko i z lekka plotkarsko, czasem trzeba sobie zrobić małą przerwę. Nie znaczy to, że będzie o byle czym, nadal jednym z zasadniczych pytań, na które próbuję sobie odpowiedzieć, jest pytanie, co też się z ludźmi (niektórymi) porobiło w ostatnich latach.

 Na różnego rodzaju portalach plotkarskich tryumfowała ostatnio wieść o nowym małżeństwie Marka Kondrata. Niegdyś znany polski aktor, dzisiaj starszy pan, 65 lat, dla młodego pokolenia chyba najbardziej rozpoznawalny z reklamy banku. Tu jednak pozwolę sobie przypomnieć starą piosenkę z  kabaretu Olgi Lipińskiej, czyli z czasów, kiedy to Kondrat był  jeszcze „piękny i młody”, a która to piosenka nadal jakże aktualna.

Mamy więc tego naszego Kondrata i jego nowe małżeństwo i nie byłoby w tym nic szczególnego w dzisiejszych czasach, gdyby nie wybranka. Fakt, że panna młoda liczy 27 wiosen, a małżonek jest starszy od teścia o lat 17,  też nie jest szczególnie dziwny, wszak metoda ustawienia się w świecie przy pomocy starego, bogatego męża to również  zjawisko stare jak ten świat. Dziwne jest co innego – oto wybranka, panna Tosia, jest córką innego znanego artysty, Grzegorza Turnaua, lat 48.
     Grzesia Turnaua pamiętam jeszcze z debiutu na Studenckim Festiwalu Piosenki, kiedy to liczył bodajże 18 wiosen, zaśpiewał „Znów wędrujemy” do słów Baczyńskiego i wszedł przebojem na polską scenę piosenki. Turnau jest dziś artystą znanym,  popularnym i niebiednym, więc dość trudno przypisać jego córce chęć zrobienia kariery przy pomocy męża, skoro ojciec zapewnia jej równie dobry start. Oczywiście mamy tu mnóstwo sentymentalnych opowieści o miłości, ale umówmy się – sklerozy nie mam, pamiętam dobrze, jak się w wieku dwudziestu paru lat odbiera facetów po sześćdziesiątce, to są dla takiego dziewczęcia  starcy nad grobem.
Cała opowieść o uczuciach co nieco blednie, kiedy to zajrzymy głębiej i zobaczymy, że obaj panowie, i Kondrat i Turnau, zainwestowali w to samo – w przemysł winiarski, przy czym Kondrat zajmuje się tym od dawna, a Turnau dopiero zaczął – czyżbyśmy tu mieli klasyczny przykład zaklepania wspólnoty biznesu przez mariaż? Byłoby to zaiste fantastyczne, ponieważ zupełnie w starym stylu kapitalizmu rodem z „Ziemi Obiecanej”, tak ślicznie wszak sfilmowanej przez Wajdę :))
Ale jest i dodatkowa wisienka na torcie w tym stylowym wydarzeniu a’la kapitalizm z XIX wieku, otóż jednym z gości weselnych był Jerzy Urban. I to jest już coś, czego ja nijak pojąć nie mogę – mają ci faceci kasę, mają sławę, do czego im ten Urban potrzebny???


Ostatnio przeczytałam opinię niejakiego prof. Hartmana (TUTAJ)
"Maszerujcie z kibolami na swoich podkutych marszach. Łaście się do kolan Rydzykowi i koniecznie pamiętajcie o jego imieninach! A my znajdziemy sposoby, żebyście usłyszeli nasz ironiczny śmiech. Nawet jak nas wszystkich powywalacie z roboty i pozamykacie. I jeszcze jedno. Nigdy nie wejdziecie na nasze tak upragnione przez was i tak znienawidzone salony, nawet jeśli będą nimi sublokatorskie pokoiki i więzienne cele!"
I oto mamy te salony III RP, sławne, zasobne, artystyczne, naukowe  i koniecznie z Urbanem. To klasa LUX.  Klasa pierwsza to Kwaśniewski i Wałęsa, tu się ostatnio podpięła Kopaczowa.
I powiem szczerze, że po prostu ręce opadają....


Panie Hartman, te wasze salony to żywcem z „Dziadów” Mickiewicza, z Nowosilcowem w tle, ten sam schemat, ta sama głupota i zaprzaństwo! Choćbyście mi ofiarowali milion dolców i gwiazdkę z nieba, to ja bym się nie pojawiła w miejscu, gdzie jest Urban, o pomniejszym barachle nie wspominając.  To jest po prostu nie do wyobrażenia! Wszyscy moi dziadowie w grobach by się poprzewracali, a ukochana babcia to by mnie noc po nocy straszyła, wstydziłabym się pójść na cmentarz i stanąć naprzeciw jej grobu, gdybym wzięła udział w czymś takim.
Salon, panie Hartman, to jest u mnie, gdzie drewniane podłogi, ciepły piec i stare kilimy, wielka biblioteka, serwety przez babcię jeszcze haftowane i Piłsudski na ścianie, od zawsze. Gdzie na gości czeka zawsze dobra herbata i ciepłe słowo, za to nie ogląda się telewizji. Czego pan nie kupisz za żadne pieniądze, bo to tradycja pokoleń, a nie nuworyszowskie zadęcie spadkobierców komuny.
Weź pan sobie i wkuj to do swojego profesorskiego łba, panie Hartman, że te wasze salony to zwykłe obrzydlistwo, a pan jesteś dla mnie taka sama elyta, jak synek pachciarza mojej prababki, co w 39-tym na Wołyniu polazł do sowieckiej milicji.
I tyle...
 

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Rozmaitości