eska eska
2615
BLOG

Schizofrenia nasza powszednia

eska eska Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 51

A nie, nie będzie o polityce, to tylko luźny ciąg skojarzeń przy porannej kawie :)))

image


       Mamy więc naszego Stocha i te dwa pierwsze miejsca i jest to absolutnie fantastyczne, bo on lata w sposób już prawie doskonały. I nie chodzi mi wcale o to, że wygrywa, tylko o sam lot w powietrzu, o tę sylwetkę nieomalże idealną. Cudne!
A sam konkurs przypomniał mi czas, kiedy to po raz pierwszy po komunie dostałam w końcu paszport i „zaliczałam” jak nieprzytomna co się da w Europie. Złotówka była już wówczas wymienialna, aczkolwiek w kantorach li tylko, co oznaczało w praktyce, że warta była grosze i z kasą było naprawdę cienko. Miałam za to cudne auto, Fiata Tipo (wówczas super model europejski), posiadał on jedną zupełnie fantastyczną zaletę – po złożeniu tylnych foteli można się było spokojnie przespać w bagażniku. Poza tym woziłam ze sobą pełen zestaw, czyli mały namiocik, śpiwory, kuchenkę itp.  :)
”Zaliczyłam” Niemcy, Francję, Włochy, Austrię, Szwajcarię (potrzebna była wiza) i co się dało po drodze. Także trochę Skandynawii i nawet Anglię (też wiza jeszcze). To wszystko jak w amoku, zobaczyć, zobaczyć na własne oczy! Oczywiście Alpy też i oczywiście Garmisch-Partenkirchen!  
Staraliśmy się jeździć jak najmniej autostradami, żeby „poczuć” atmosferę, zaliczyć różne małe miasteczka i wioski, nie tylko te najbardziej znane. To był piękny czas.
Po latach postanowiliśmy z mężem powtórzyć wycieczki, teraz już bardziej komfortowo, bo z większym zapasem gotówki. Był rok bodajże 2014. Niestety, spadłam ze schodów i dość nieszczęśliwie się potłukłam, perspektywa siedzenia godzinami za kierownicą odpadła. W następnym roku ruszyli imigranci i nic już nie było takie samo.

     Wspominałam już kiedyś o mojej dużo młodszej, bardzo zdolnej koleżance z pracy, która zajmuje się gender-urbanismem (jest takie „cóś”, naprawdę). Jest to osoba, która nie tylko nie używa określeń typu „Murzyn”, ale nawet określenie „czarnoskóry” uważa za niewłaściwie. I właśnie owa pani jakiś czas temu wróciła z letnich wakacji w Alpach. Była zniesmaczona, bowiem w miejscu, gdzie przebywała, było (wg jej zdania) mnóstwo muzułmanów, zaledwie trochę starszych ludzi i w ogóle nie czuło się atmosfery alpejskiego miasteczka. Wielce zadziwiona zapytałam, czy aby jej opinia nie jest rasistowska i jak to się ma do jej poglądów. Odpowiedziała, że chodzi o to, że ma być „równowaga”. Zapytałam więc , jakim cudem tę równowagę osiągnąć, jakieś kwoty procentowe dla ras, religii itp.? Przepustki na wjazd, liczenie na rogatkach? Nie umiała odpowiedzieć, ale upierała się przy owej „równowadze”.

     Lata temu, czyli za komuny, mieliśmy pojecie „schizofrenia socjalistyczna”. Nie chodzi o te oficjalną w Sowietach, czyli „bezobjawową”, za którą zamykano ludzi w psychuszkach, nie - chodzi o codzienne widzenie rzeczywistości w owym czasie tudzież zachowania i reakcje ludzkie. Mówiliśmy na to – „co innego myśli, co innego mówi, a jeszcze co innego robi”. W przestrzeni publicznej objawiało się to głęboko zaangażowanym relacjami z różnych ludzkich krzywd, głupot czy braków oraz nieustającymi apelami o poprawę niedoróbek ustroju. W skrócie „socjalizm tak, wypaczenia nie”. Co najciekawsze, całkiem spora grupa ludzi głęboko w to wierzyła!
Gdyby nie Sowieci, gdyby dopracować szczegóły, gdyby.... I oto, rozmawiając ze wspomnianą wyżej koleżanką, uświadomiłam sobie nagle, że to dalej jest dokładnie to samo, schizofrenia socjalistyczna/ideowa! Ideologia jest w porządku, tylko wykonanie szwankuje, ale jak poprawimy szczegóły, dopracujemy rozwiązania, powołamy odpowiednie instytucje – RATUNKU!

     Niestety, to nie dotyczy tylko socjalizmu jako projektu politycznego. Coraz częściej widać, że właściwie wszystkie projekty życia społecznego opierają się na tym samym schemacie, czyli na urządzaniu życia odgórnie. Wszystkim. Przykładem niech będzie chociażby wyścig na najbardziej popularny/kiczowaty Sylwester w telewizji i jego mimowolne konsekwencje - wytwarzane odgórnie i sztucznie wspólnoty, a jednocześnie brak normalnych reakcji, czego przykładem były ostatnie „akcje ratownicze” na drodze do Morskiego Oka. TOPR i służby leśne Parku okazały się być „sto lat za małpami”, wyruszyły w teren zamiast wysłać instrukcje na fejsa i skomentować temat na twitterze. Lud nie rozumie już innego przekazu, dostaje instrukcje drogą elektroniczną, bo tam jest prawdziwe życie. Pozostawieni sami sobie, bez swoich gadżetów elektronicznych, nawet w warunkach całkiem bezpiecznych, ale bez prądu – chyba by się pozabijali nawzajem.

     Pamiętam Sylwestra sprzed lat czterdziestu, zima, chatka studencka, oczywiście prąd padł, a więc odpadła muzyka, a chcieliśmy tańczyć. Podzieliliśmy się sprawiedliwie, połowa siedziała i zdzierała gardło, śpiewając przeboje, a druga połowa tańczyła. I tak na zmianę aż do białego świtu. Oczywiście była gitara, składnik obowiązkowy każdej wyprawy, czy to w góry czy na żagle. A dziś?
Wiem, że to brzmi troszkę jak narzekania starszej pani, choć akurat nie mam na co narzekać, właśnie w weekend szykujemy sobie ze znajomymi wieczór gitarowy. Tyle, że pokolenie mojej córki już takich wieczorów nie urządza. Mieliśmy w naszej wiosce wieczory kolędowe, śpiewaliśmy sami, było fantastycznie. Niestety, przyszło nowe, teraz przyjeżdża zespół z piosenkarką, która to prowadzi. Przestałam chodzić. Wigilijny wieczór też był pełen koncertów kolędowych w TV, przyznam szczerze, że oglądanie wystrojonych gwiazdeczek skaczących przed ołtarzem jakoś niespecjalnie mnie porusza, jedynie koncert katowicki miał jeszcze ślady normalnego śpiewania, a nie popisu dla publisi.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

STOP! Luźny ciąg skojarzeń zaczyna zjeżdżać z tematu, a przecież chodzi o rzecz najważniejszą, o ową tytułową schizofrenię, czyli przekonanie, że można/trzeba urządzić ludziom życie odgórnie, a jeśli coś nie działa, to trzeba dopracować instytucje i szczegóły.
Czym się dzisiejsza sytuacja różni od komuny? Smartfonem!
Tak, jak rozwój internetu umożliwił stworzenie nieprawdopodobnej i wiszącej nad nami jak miecz Damoklesa finansowej bańki spekulacyjnej, tak rozwój tzw. mediów społecznościowych i te nieszczęsne telefony uzależniły od  elektronicznej smyczy miliony ludzi. A wracając do owych sytuacji w Morskim Oku – należało wysłać instrukcje na fejsa, ustawić ludzi czwórkami, podać melodię i zarządzić marsz. I oczywiście należało podesłać wóz z kamerami, żeby wszyscy mogli od razu wszystko oglądać na żywo. I byłoby po problemie.

Wielki Brat nas widzi, Wielki Brat się nami opiekuje, zaufajmy Wielkiemu Bratu!

Czy z tego w ogóle można jeszcze się wycofać? Skoro nawet tak tradycyjna instytucja jak Kościół też zdaje się temu podporządkowywać tu i tam? Chyba już nie.
Podział się dokonał, Limes Inferior w pełnym rozkwicie. Wojna toczy się gdzieś na górze, o dostęp do centrali Wielkiego Brata. A przecież ponoć (wg Fatimy) miało się zakończyć stulecie panowania szatana na Ziemi...


eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości