eska eska
1645
BLOG

Smog i metropolizacja po polsku

eska eska Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 82

Po wojnie, kiedy odbudowywano Warszawę, przewidziano jako główny środek komunikacji tramwaje i trolejbusy. Podobnie było we wszystkich większych miastach, wszędzie były tramwaje, a w takich konurbacjach jak Trójmiasto czy Górnośląski Okręg Przemysłowy była to dodatkowo kolej tzw. podmiejska.
Potem, czyli już w latach 70-tych, dopadło nas szaleństwo samochodowe, które dzisiaj jest oczywiście wielokrotnie większe. Niemniej od tamtej pory panuje przekonanie, że trzeba budować drogi i głównie drogi. W wielu miastach polikwidowano tramwaje na rzecz autobusów, bo tak łatwiej i taniej. Itp., itd. – no i mamy problem zimowego smogu. Do normalnego zanieczyszczenia, w sporej mierze pochłanianego przez zieleń, dochodzi jeszcze zanieczyszczenie w wyniku ogrzewania pomieszczeń.

Czytam sobie te różne, histeryczne wypowiedzi o smogu i myślę sobie, że to już koniec, naprawdę. Ilość paranoi przeszła w jakość i nic już nam nie pomoże, bo:
Wszystkie tereny w obrębie miast zamieniono jednym ruchem na budowlane, nie wymagając jednocześnie żadnych planów rozwoju komunikacji zbiorowej, opartej na elektryczności. Deweloperzy dwoją się i troją, buduje się wszędzie dowolnie, bez terenów dla podstawowego zaplecza usług podstawowych, a komunikacja to tylko własny samochód, którym jeździ się już nieustannie, bo nawet do szkoły dzieci trzeba wozić i właściwie wszędzie i po wszystko trzeba jechać, a komunikacja zbiorowa leży. 
Za to auta osobowe codziennie stoją w wielokilometrowych korkach na tzw. wyjazdach z miast -  i trują. Lekarstwem maja być samochody elektryczne dla każdego. 

Tu się kłania zanik urbanistyki na rzecz tzw. planowania przestrzennego, zanik logicznych, spójnych planów rozbudowy miast na rzecz wskaźnikowych studiów, które każdy mija jak może, jednym słowem zamordowanie nauki o budowie miast na rzecz socjologiczno-ekonomicznych wytycznych. Transport publiczny to autobus i to wszystko. Do nowego osiedla puszcza się kolejną, zapychającą drogi linię autobusową, tworzą się korki, smog się zwiększa. Analiz na rzecz sensowności budowy szybkich tramwajów, linii trolejbusów itp. już się w ogóle nie robi, za to będziemy rozwijać przemysł elektrycznych samochodów, a za wjazd samochodem do centrum płacić. A dalej czym?
Ciekawe też, gdzie te auta się zostawi i czy koszt budowania gigantycznych parkingów nie jest przypadkiem większy od kosztu budowania sprawnej komunikacji zbiorowej od miejsca zamieszkania, a nie od tych parkingów.

Dawno temu np Racibórz był połączony z Gliwicami  kolejką wąskotorową. Zamiast ją unowocześnić  - zlikwidowano. Szkoły wiejskie polikwidowano. PKS w soboty i niedziele praktycznie nie jeździ, nie opłaca się. Bez samochodu nie ma szans.
Czy ktoś w ogóle policzył, co się bardziej opłaca? Te elektryczne samochody czy może jednak racjonalna, nawet częściowo dofinansowana sieć komunikacji zbiorowej? Jak to wygląda w różnych rejonach kraju, jaka jest zależność od rozrostu miast, sieci osadniczej itp.?

Takie pytanie mam proste – policzyliście to, szanowni państwo z Ministerstwa Rozwoju? Porównaliście, wybraliście najbardziej racjonalne i oszczędne rozwiązania w zależności od uwarunkowań miejscowych? Tak czy nie?
Bo mam takie dość smutne podejrzenie, że nawet nie umiecie tego zrobić.....


eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości