80 lat temu skończyła się wojna. Po raz pierwszy w historii Berlina 8 maja jest dniem wolnym.
Nie świętem. Nie datą, którą można odhaczyć.
Dniem wolnym — od zapomnienia.
W mieście, w którym zaczęto palić książki,
i z którego ogień rozszedł się na cały świat —
ogień, który palił ludzi dosłownie i nie w przenośni — 8 maja zapanowała cisza. W tej ciszy jest coś wzniosłego. Nie w sensie patosu, lecz odpowiedzialności. Bo “wenn Berlin ein Ort des Erinnerns sein will, dann kein selektiver.”
Czekam na dzień, w którym w samym sercu tego miasta stanie pomnik polskich ofiar –
i tych wszystkich, których wciąż się nie wymienia. Gdziekolwiek byli: w Czechach, we Francji, we Włoszech, w Hiszpanii. Ta wojna była wszędzie. Dotknęła nas WSZYSTKICH i wciąż po tylu pokoleniach jest w nas.
A pomnik, na który czekamy (nie na ten tymczasowy kamień, który postawiono w kwietniu tego roku niedaleko Reichstagu jako pomnik tymczasowy, choć dobrze, że jest) Nie ma być symbolem wstydu, lecz gestem odwagi. Nie rozrachunkiem, lecz uznaniem. Przywróceniem godności pohańbionym.
Nie można opowiadać historii Europy bez tego, co stało się między Wisłą a Bugiem.
Tak jak nie da się zbudować prawdziwego pokoju, nie przywracając imion tym, którym odebrano głos.
Ten dzień jest ważny. Jest potrzebny. Powinien byc wolny. Bo przypomina, że wolność nie zaczyna się od kapitulacji — tylko od uznania całej prawdy.
Co Wy ta to? Może dialog na naszą skale?
Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo