Niusem tygodnia na salonie jest z pewnością odejście Galopującego. To właściwie ostatni dobrze piszący bloger, który potrafił przekłuć nadęty prawicowy salon. I ten prawicowy salon, tak na moje - bez majora sobie nie poradzi. Będzie się nadymał, nadymał aż pęknie i uleci jak Maryla i jej koledzy. Ale to na szczęście nie mój problem.
Rozmawiamy sobie co jakiś czas z własnościowcami (Kashmir, Wyrus i partnerzy) o systemie i sprawa zawsze rozbija się o to samo - zderzenie abstrakcji z rzeczywistością. Otórz chłopaki zawsze próbują mi powiedzieć co mam robić, czego chcieć i jak myśleć - zarzekając się że to jest właśnie wolność. Wolność w dodatku całkowicie abstrakcyjna bo wolność faktyczna rozbija się o proste rzeczy - móc coś zjeść, gdzieś się bezpiecznie przespać, spotkać z dziewczyną, pochować rodziców, wychować w spokoju dzieci.
I kiedy ja mówię, że tę oto wolność mam i ma ją większość moich rodaków to słyszę np. coś takiego:
"Większość ludzi chce MICHY (po co rozbijasz to na szczegóły) i nic więcej, o co ja nie mam pretensji, bo pewnie zawsze tak było. Ale tylko obecny system wykorzystuje tę ludzką chęć, aby kilku cwaniaków GNOIŁO resztę ludzi. Tylko dlatego, że mają, dzięki postępowi technicznemu, większy potencjał gnojenia i mogą pozostawić większą michę, Ty uważasz, że system jest fajny. Bo się podoba LUDZIOM :)."
No i ja się rozglądam i rzeczywiście - kompletnie nie wiem na czym polega to gnojenie. Mało tego, rzeczywiście uważam, że system jest fajny bo się podoba ludziom. Oczywiście nie wszystkim, bo Kashmirowi się nie podoba - ale więoszości się podoba. W czym miałby być lepszy system, który proponuje Kashmir? Zapewne w tym, że przynajmniej teoretycznie podoba się Kashmirowi a większości ludzi by się nie podobał.
No ale w porządku. Kashmir przechodzi te swoje cierpienia młodego Wertera i tęskni do wolności. I co w związku z tym robi Kashmir?
Nic.
Proszę pozwolić, że powtórzę: Nic.
Kashmir nie robi nic. Nie organizuje partii politycznej ani nie działa w którejś z obecnych. Nie pakuje węzełka na plecy i nie jedzie za wolnością do nowego świata czy gdzie tam jeszcze nie wszystko zostało przeżarte zniewoleniem. Kashmir nie organizuje nawet anarchistycznej komórki bojowej która by wysprejowała rewolucję na murach czy zmieniła świat muzyką, jak to robili hipisi.
Obejrzyjmy ten obrazek dokładnie: oto Kashmir, skuty kajdanami, zniewolony systemem siedzi na pryczy i codziennie idzie do kopalni wykruszyć dla swojego pana kolejny wózek węgla. Dzień za dniem, bez nadziei na poprawę swojego losu i bez ochoty do działania.
A jak nazwać zakutego w kajdany człowieka, który nawet przez chwilę nie próbuje się uwolnić?
To proste. Niewolnikiem.
Kashmir jest we własnym odczuciu niewolnikiem i pogodził się z losem. Co ciekawsze, próbuje wolnych ludzi, którzy go czasem mijają przy drodze przekonać, że oni też są niewolnikami. Co prawda nie widać na ich nadgarstkach kajdan, idą gdzie chcą i robią co chcą i czują się wolni ale przecież te kajdany muszą gdzieś tam być - choćby niewidzialne!
Teraz chłopaki coś wam opowiem o wolności. To będzie krótkie. Otóż wolność to nie jest żadna abstrakcja jak niskie podatki czy dobrowolne ubezpieczenie. Wolność to jest realizacja woli i płaci się za nią bardzo konkretnie - potem i krwią. Możecie zapytać o to choćby ludzi z salonu jak Leszek z Sopotu czy Leski. Dopóki nie będziecie gotowi za nią zapłacić odpowiednio nie oczekujcie zbyt wiele. Zwykle dostaje się to za co się zapłaciło.
Pozdro.