Według nauczania Kościoła Katolickiego niedozwolone jest odbywanie stosunków seksualnych przed ślubem, czyli nie wolno. Ale ja się pytam czego nie wolno, a co wolno? Pojmuje całe te podchody, uwodzenia, rytuały, zaproszenia do kina, chwytanie za rękę, obejmowanie, przytulanie, pocałunki pierwsze i wreszcie akt współżycia płciowego jako proces ciągły.
Uważam wyodrębnienie jakiegoś momentu z tego ciągu zdarzeń jako arbitralne. Już pomijam całe rozumienie seksu przez Kościół, wspomnę tylko, że nie wiem dlaczego Maryja miała być całe życie dziewicą? Czyż to, że była matką Boga-człowieka nie było już wystarczającą nobilitacją i trudnym zadaniem? I czemu tego się nie podkreśla tak bardzo jak jej "zawsze dziewictwo", dlaczego po urodzeniu Jezusa nie mogła współżyć ze swoim mężem Józefem? Tego nie rozumiem.
Powracając do tematu co wolno? Mogą się pocałować? Z języczkiem? Czy bez? A jak się pocałują i jemu stanie, albo będzie miał nawet wytrysk, a ona zrobi się wilgotna w środku i przejdzie ją dreszcz? Mogą się przytulić? A jak się przytulą i wywoła to u nich orgazm? A może on jej założyć buty? A jak jest fetyszystą stóp czy butów? Co można? Bo wiadomo, do czego to wszystko ma doprowadzić do łóżka. Łóżko zabronione, a całusek w uszko?. Bardzo mnie ciekawi stanowisko teologii moralnej w tej sprawie.
Inne tematy w dziale Kultura