ewaryst fedorowicz ewaryst fedorowicz
405
BLOG

Islandia: "Nie" dla spłaty długów (skrót)

ewaryst fedorowicz ewaryst fedorowicz Polityka Obserwuj notkę 5
...tak brzmi tytuł z Onetu i nie mam do tego tytułu najmniejszych zastrzeżeń.
 
Te długi, to 5 miliardów dolarów na ok. 300 tys. Islandczyków.
 
To tak, jakby nieszczęśni mieszkańcy Białegostoku, mieli ze swoich pensji, rent, emerytur, zasiłków itd itp. taką kwotę oddać – na mój, ograniczony (czaszką chociażby) rozum, to jest absurd, ale ja nie jestem :
 
a/ politykiem
b/ bankowcem
 
Ale jeszcze śliczniej te 5 miliardów dolarów wygląda w przeliczeniu na całą Polskę:
 
38 milionów Polaków musiałoby się zgodzić na spłatę PRYWATNEGO długu, w wysokości  633 MILIARDÓW dolarów.
 
Czy Państwo też są, pardon - ograniczeni umysłowo i podzielają moją opinię o absurdalności takiego pomysłu?
 
Nie? Nie szkodzi – zawsze zazdrościłem innym ludziom tej ich empatii w stosunku do prywatnych instytucji finansowych, z OFE włącznie.
 
Powiem tak: islandzcy politycy zachowali się tak, jak wszyscy inni politycy z każdego innego kraju:
 
skoro mają na oku te posady we wszelkiej maści międzynarodowych agendach i organizacjach (z Brukselą docelowo) to podpiszą każdemu, co trzeba i wiuuu.....już ich nie ma.
 
A obywatele – zostają z (cudzym, PRYWATNYM) długiem do spłacenia.
 
Między nami mówiąc, ci Islandczycy, to prostacy straszni są.
 
Nic zresztą dziwnego, bo najbliższy kawałek cywilizacji nazywa się Grenlandia i mają do tych Eskimosów 250 km przez Atlantyk.
 
Manier u nich za grosz, nic zatem dziwnego, że są poza Wspólnotą Europejską i nie zasługują na wyróżnienie , które się udziałem takiej Rumunii czy Polski stało (oba kraje znam i bardzo lubię).
 
Kiedy spekulacyjny fundusz inwestycyjny, będący własnością prywatnego banku, zbankrutował pozostawiając na lodzie (w końcu jak Iceland, to Iceland) - swoich brytyjskich i holenderskich klientów, rządy tych krajów (ech, te wybory co chwilę...) szybko swoim obywatelom (wyborcom) straty zrekompensowały.
 
Zażądały też, żeby im z kolei rząd islandzki (którego ministrowie sami byli umoczeni w ten numer) miliardy oddał, na co ów rząd się zgodził i ... rozpłynął się w niebycie (to się nazywa demokracja)
 
Wszystko byłoby cacy, gdyby nie islandzki prezydent, który zażądał, aby w sprawie zwrotu tych prywatnych brytyjsko-holenderskich miliardów, wypowiedzieli się Islandczycy.
 
A oni, jak wspomniałem, prostacy straszni i w referendum pomysł polityków – odrzucili.
 
Nic to, pomyślał nowy islandzki rząd (mały kraik, to wszyscy się tam znają, toteż w nowym rządzie są kumple tych ze starego rządu) rozpisał referendum kolejne (stara zasada demokracji: nie kijem go – to pałką) i...znów wtopa.
 
Islandczycy powiedzieli - ...no, nie ważne co powiedzieli, w każdym razie, wynik jest na NIE.
 
Żeby już dłużej nie nudzić (Państwa – bo ja się bawię świetnie) ten cały mechanizm, w który politycy próbują wkręcić Islandczyków , naukowo nazywa się:
 
Prywatyzacja (bankowych) zysków – upaństwowienie (bankowych) strat.
 
I jest z powodzeniem stosowany w największych demokracjach świata, z USA włącznie.
 
W Islandii zapewne też będzie – kwestia czasu.
 

Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą. Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka