„‘Prezydent wszedł do kabiny załogi i zapytał: Panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych? - Pan, Panie Prezydencie. - To proszę wykonać polecenie i lecieć do Tibilisi - powiedział prezydent i wyszedł nie czekając na wyjaśnienia’ - to fragment relacji kapitana Grzegorza Pietruczuka, który w sierpniu 2008 roku dowodził rządowym samolotem lecącym do Azerbejdżanu.Ta relacja pochodzi z akt śledztwa, które prowadziła prokuratura wojskowa sprawdzając, czy Pietruczuk popełnił przestępstwo odmawiając wykonania rozkazu prezydenta. […] Samolot miał lecieć do miejscowości Ganja na granicy azersko-gruzińskiej. Na pokładzie byli prezydent Lech Kaczyński oraz przywódcy państw nadbałtyckich i Ukrainy. Lecieli z pomocą dyplomatyczną do pogrążonej w zbrojnym konflikcie z Rosją Gruzji”. (Onet.pl i GW)
Dla zwolenników spiskowych teorii sytuacja wymarzona. Powtórzmy: „Na pokładzie byli prezydent Lech Kaczyński oraz przywódcy państw nadbałtyckich i Ukrainy”. A jednak…Dzięki pilotowi samolot wylądował bezpiecznie. Nikt nie czyhał na Kaczyńskiego. Nikt nie czatował, tylko świry PiSowskie czatowały na Internecie. Wtórowały im środowiska RM. Razem Polsce z Macierewiczem dopatrywali się znaków (Girzyńskiego), symboli i spisków. Niedowartościowani, niezadowoleni, bo nikt nie schlebia ich próżności i megalomanii.Wiecznie szemrzący po kątach.