Piotr Eyoum Piotr Eyoum
126
BLOG

Następca Stefana Wyszyńskiego

Piotr Eyoum Piotr Eyoum Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Przed marcowym Zebraniem Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski i wyborem nowego przewodniczącego KEP pojawiły się głosy, że w Kościele potrzeba jest nowego przywódcy - jak Stefan Wyszyński. Od razu też co bardziej zagorzali publicyści podali konkretnie, co nowy prymas in spe i metropolita wszystkich archidiecezji powinien powiedzieć i zrobić. 

Wystarczy jednak spojrzeć na historyczne zdjęcia związane ze stuleciem KEP, by zobaczyć różnicę między Kościołem dziś, a tym w czasach Prymasa Tysiąclecia. Na czarno-białych fotografiach widać znacznie mniej biskupów. Oczywiste jest, że łatwiej jest o konsensus w małej grupie, gdzie jeszcze jest wyraźny niekryjący wrogich zamiarów i bez pardonu atakujący przeciwnik. A dodatkowo prymas Wyszyński miał specjalne uprawnienia nadane przez Piusa XII - co sprawiało, że nie tylko łatwiej było o wspólne stanowisko, ale też jego głos miał inne znaczenie. Mógł decydować w imieniu wszystkich.

I chociaż wtedy niektórzy hierarchowie byli okrutnie prześladowani i podobnie jak Prymas znaleźli się w więzieniu, to jednak być może dzisiaj Kościół jest w trudniejszej sytuacji. Ale w obliczu pewnych zagrożeń robi dokładnie to, co kiedyś. Tak więc na zebraniu plenarnym zabrali biskupi głos w kwestii karty LGBT. Było to oczywiste, że powinni; milczenie byłoby nie do przyjęcia - zwłaszcza gdy wyprzedzili ich pastorzy protestanccy. Sam komunikat w tej kwestii jest merytoryczny. Oczywiście sprawa stała się polityczna, ale to nie biskupi wywołali temat.

To, że kwestia wolnych od handlu niedziel została podjęta świadczy o braku zaufania do prezesa PiS, gdy chodzi o kwestie światopoglądowe. Od dawna mówi się głośno, że PiS (co oznacza eufemistycznie: prezes PiS) jest przeciwny zmianom w kwestii aborcji eugenicznej. Nawet jego zwolennicy wśród hierarchów muszą więc wiedzieć, że w tych sprawach, które Kościół uznaje za istotne, nie mogą liczyć na poparcie rządzących.

Biskupi zajęli się też kwestią pedofilii wśród duchowieństwa. Już wcześniej w niektórych diecezjach były publikowane konkretne dane. Biskupi Czaja i Libera stawiani są jako przykłady prawidłowego podejścia do problemu. A tymczasem biuro prasowe Watykanu dysponowało tylko danymi z raportu posłanki Scheuring-Wielgus.

Konieczne w tej sytuacji było podanie konkretnych danych bardziej obiektywnych. I to nastąpiło. A wcześniej mieliśmy przejmujący list biskupa Libery do kapłanów. Moim zdaniem list biskupa płockiego, to właśnie przykład wielkości hierarchy. Taki właśnie powinien być współczesny następca Stefana Wyszyńskiego i takiego oczekują wierni.

Sam komunikat w sprawie pedofilii został w pewien sposób wymuszony przez spotkanie przewodniczących episkopatów z papieżem Franciszkiem, ale i przez osoby, które są z dala od Kościoła. W tym kontekście znamienna jest sytuacja związana z biskupem Czają - hierarchą, który wzywa, by Kościół wyraźnie powiedział, że ten nie popiera PiS. Otóż raport Scheuring-Wielgus zarzuca mu, że nie powiadomił on o przestępstwie w swojej diecezji prokuratury. Biskup opolski tłumaczy, że wcześniej nie było takiego obowiązku w przyjętej przez episkopat instrukcji, a w przywołanym matka ofiary właśnie o to prosiła, by sprawy nie przekazywać organom państwowym. Wszystko jest rzeczą, która znajduje się w aktach.

Za biskupem opowiedzieli się katoliccy publicyści, a w kościele otwartym zapanowała konsternacja.

Jest oczywiste, że wcześniejsza instrukcja była niewystarczająca. Biskup chciał dobrze, ale należało zrobić więcej. Wyjść poza to, co zostało przyjęte przez episkopat.

Dokładnie z taką samą sytuacją możemy mieć do czyniania po ostatnim komunikacie związanym z pedofilią. Nie można się zatrzymywać na podaniu liczb, rozróżnieniu między pedofilią w prawie świeckim (do 15 roku) i kościelnym (do 18 roku), apelu do ofiar, by się zgłaszali oraz na przeproszeniu. To piękne, co napisał biskup Piotr Libera. Ale oprócz żalu trzeba jeszcze zadośćuczynienia. Duża część ofiar jest po prostu zła na Kościół. Odeszła od wiary, nie wierzy księżom i wypowiedziane przepraszam nie uznaje za szczere słowa. Ci ludzie chcą czegoś innego. Sprawiedliwości różnie przez nich pojmowanej. Może bardziej niż samej sprawiedliwości upokorzenia księży, może pieniędzy, “zlikwidowania” Kościoła.

Pieniądze są czymś, co najłatwiej byłoby dać. Naturalnie można się sprzeczać czy się należą, czy nie, czy Kościół powinien coś wypłacić, czy nie. I właśnie w takiej sytuacji niepewności prawnej decyzja o odszkodowaniu byłoby czymś, co daną diecezję stawiałoby jako przykład dla innych.

Czy można to zrobić tak, by wszyscy byli zadowoleni? Wydaje się, że właśnie dzisiaj w Polsce jest to dla biskupa dość łatwa sytuacja właśnie dlatego że finanse kościelne z reguły nie są jawne. By wykazać dobrą wolę, trzeba je upublicznić - by pokazać jakimi środkami Kościół dysponuje i na co przeznacza. Tylko wtedy można być wiarygodnym. Jeśli byłaby do dyspozycji jakaś kwota na odszkodowania, to po prostu trzeba wypłacić. Jeśli nie - to nie można zwrócić się do wiernych o zwiększenie ofiar. Dużo lepsza byłaby “dziesięcina” od księży. Np. 10 procent na rok od wartości auta, które ma ksiądz w danej diecezji wpłacane na specjalny fundusz przeznaczony dla ofiar duchownych byłoby tym, co wyszłoby Kościołowi na dobre.

Biskup, który nakazałby w swojej diecezji takie rozwiązania, wymusiłby to, że być może inne diecezje podążyłyby tą samą drogą. To byłby hierarcha, który nawet przewyższyłby Stefana Wyszyńskiego - bo wypowiedziałby się w swojej diecezji tak głośno, że byłaby to wypowiedź w imieniu całego Kościoła. Inne diecezje poszłyby za nim. Za jego przykładem.

Reasumując: nie możemy narzekać, że nie mamy biskupów jak prymas Wyszyński. Sytuacja jest zupełnie inna niż kiedyś. Są biskupi jak Prymas Tysiąclecia, którzy swoimi działaniami w diecezji dają przykład innym. A może znajdą się jeszcze więksi.


Piotr Eyoum
O mnie Piotr Eyoum

https://sites.google.com/view/piotr-eyoum

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo