Miś Malinowy Miś Malinowy
326
BLOG

Wizje czyli chwała fantastom.

Miś Malinowy Miś Malinowy Fantastyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Czasy mamy niebywałe i ciągle zaskakujące. Rojenia wróżbitów, przepowiednie, objawienia i wszelkiego rodzaju teorie spiskowe dostały nagle nowej siły. To chyba zwykła kolej rzeczy - w czasach niepewności, czasach wyczuwalnego przesilenia nadstawiamy ucha próbując rozgryźć to co czai się w przyszłości, wypatrujemy światła prawdy z każdego kierunku.

Społeczne lęki i emocje znajdują swe odbicie w popkulturze - najbardziej jaskrawe przykłady jakie mi przychodzą do głowy to cała seria filmów o samotnych mścicielach powstała w latach osiemdziesiątych, gdy statystyki przestępczości wybijały szczyty za oceanem.

Czasy pandemiczne też znalazły już swe odbicie na tym polu. Konkretnie mam na myśli film "Songbird". Obejrzyjcie państwo zwiastun na Youtubie, już sam widok zapuszczonych miast, wymarłych ulic i słowa o tym, że "zaczynamy 213 tydzień lockdown'u" sprawia, że ciarki przechodzą po plecach.

Ale dziś nie o filmach. Dziś kilka skojarzeń z literatury. Pisałem już kiedyś, że lubię fantastykę. Chyba najbardziej za to że nie ma granic, że rozwala formy i konwenanse, nagina czas i przestrzeń, a autorzy przenosząc swych bohaterów na drugi koniec galaktyki nadal zadają pytania towarzyszące ludzkości od jej zarania. Fantaści bowiem nieustannie bawią się pytaniem - co by było gdyby? Obserwując czasy nam współczesne wyławiają trendy, filozofie, technologie, nadzieje i lęki a potem ciągną to na skraj, tworzą wyobrażenie o świecie za lat 10, 20 i 100. Czytam od lat w Nowej Fantastyce krótkie formy i widziałem już wyraźny nurt "islamski" będący pokłosiem wojny z terrorem czy też nurt "ekonomicznej apokalipsy" po kryzysie roku 2008. Ostatnio wysypało dużo tekstów o SI, o sieciach, sterowanych aplikacjami społeczeństwach, ale może i to już przebrzmiało bo kolejne numery docierają do mnie z poślizgiem.

Czasy jako się rzekło są pandemiczne. A ja patrząc dookoła łapię się nieustannie na skojarzeniach wyniesionych z tych krótkich przyszłościowych projekcji. Jak tylko ruszył pierwszy lockdown i całe rzesze ludzi zasiadły do pracy w domu przypomniało mi się pewne opowiadanie. Niestety nie jestem w stanie podać tytułu ani nazwiska autora, ale sam koncept bardzo kojarzy mi się z filmem "Surogaci". Bohaterką jest młoda kobieta. Żyje w mieszkaniu, w dobrze strzeżonym budynku- molochu. Nigdy nie wychodzi. Całe społeczeństwo używa androidów, zaawansowanych technologicznie fantomów. Jedynie w tych sztucznych ciałach opuszczają bezpieczne otoczenie. Historyjka jest kryminalna, ale mnie bardziej zainteresował wątek wprowadzający. Kobieta siedzi godzinami przy swoim komputerze, co jakiś czas wyskakują jej najnowsze wiadomości i powiadomienia. Niby dzieje się to mimochodem i jest z pozoru nieważne, ale możemy wyraźnie dostrzec jak po wpływem doniesień i ostrzeżeń zmienia swe plany. Raz posiane ziarenko strachu przed "nowym typem wirusa" pęcznieje, kiełkuje i rośnie by w rezultacie doprowadzić do zakupu najnowszych filtrów oczyszczających powietrze. Niby drobiazg, ale jakże uderzający.

Kolejny tekst znów bez tytułu i autora. Nieokreślona przyszłość. Pogrążone w marazmie społeczeństwo. Bohater pracujący dwa dni w tygodniu po cztery godziny w jakiejś bezsensownej instytucji. Siłą opowiadania jest zaiste diabelski koncept - wszelkie słowo pisane i mówione nie ma szans przekazać swego znaczenia. Mikroskopijne, wszechobecne "nano" zmieni jego sens. Napisane wielkimi literami na transparencie "Precz z komuną" zostanie odczytane przez innych jako np. "Szanuj zieleń", "Precz z rasizmem" itp. Jedynym ratunkiem dla ogłupionego społeczeństwa okazuje się dziecięca zabawa - kreślenie liter na dłoni. Zakończenie z niewielką iskierką nadziei. Pomyślałem o tej historyjce gdy pewnego razu przejechałem się autobusem a sto procent obecnych licealistów wgapiało się maślanym wzrokiem w ekrany telefonów. A co jeśli te wszystkie teksty, wiadomości i powiadomienia na whatsapp'ie, fejsie i tweeterze cenzuruje i co gorsza redaguje jakiś pośredniczący "wajchowy"?

Od tego pytania już tylko krok do tekstu Iwony Michałowskiej "Rok z Evą" (NF 12/2015). Niedaleka przyszłość. Domyślamy się że zapowiadany Internet Rzeczy stał się ciałem. Narratorem jest....telefon Evy. Eva żyje w wielkim mieście. Jest młoda, wykształcona, pracowita i... samotna. Diabelska SI zaklęta w jej telefonie opowiada nam jak to każdego dnia zbiera i przeczesuje dane: historia wyszukiwania, kontakty, wiadomości a potem wysyła do zaprzyjaźnionych witryn sklepowych i reklamowych ekranów. Gdy Eva planuje wakacje pod palmami zobaczy na swej drodze do pracy najnowsze bikini, oferty hoteli itp. Ale "telefon" Evy posuwa się dalej - gdy tylko Eva wreszcie po miesiącach poszukiwań na serwisach randkowych rozpoczyna "poważną znajomość" i gdy już, już ma się spotkać "na żywo" - wkracza zadany algorytm. Telefon szybko dokonuje analizy - wychodzi, że związek Evy będzie poważnym zagrożeniem dla wykonania planu. Eva będzie spędzać mniej czasu w sieci, a przez to obejrzy mniej reklam, a nawet, o zgrozo, będzie pytać swego partnera (analiza profilu nie pozostawia co do tego wątpliwości) o zdanie zamiast poszukać odpowiedzi w necie. Rozpoczyna się intryga. Nie zdradzę zakończenia. Podnosi ciśnienie i człowiek klnie mimowolnie. Ciszę się tylko, że nie cierpię smartfonów, a moja wysłużona, obtłuczona Nokia nadal spełnia swe zadanie.

Kolejny tytuł to już większa forma - klasyk polskiej fantastyki socjologicznej. "Limes inferior" Janusza Zajdla. Powieść miejscami profetyczna. Kastowe społeczeństwo. Pisemny egzamin dojrzałości decyduje o przypisaniu do kasty. Kasty od dwa do zero mają obowiązek pracy, kasty od trzy do siedem to szara masa. Każdy obywatel posiada Klucz. Dziś wszyscy mamy takie klucze najczęściej z napisem Visa lub Mastercard. W latach osiemdziesiątych koncept był rewolucyjny. Każdy klucz jest przypisany do swego właściciela i zasilany, nie, nie pieniędzmi. Jest zasilany całą gamą kolorowych punktów, których ilość i kolor (wartość nabywcza) jest ściśle zależna od kasty. Problem dla bohatera zaczyna się gdy Klucz przestaje działać i jednostka zostaje WYKLUCZONA ze społeczeństwa. Ten moment gdy Sneer zostaje bezradny ze swym kluczem przypomina mi się zawsze gdy ma problem z moją kartą. Przypomniał mi się też przy najnowszej aferze Gamestop - przycisk "kup" na aplikacji Robin Hood nie działał i co nam pan zrobi. Stąd logiczny wniosek, że w razie "W" te wszystkie apki płatności i "ułatwienia" można sobie wsadzić w buty. Kiedyś w czasach przed internetowych banki zamykały drzwi, dziś wystarczy zrobić myk w oprogramowaniu. Dlatego gdy przyjdą i zaproponują nam "społeczeństwo bezgotówkowe" trzeba ich z całą mocą posłać na drzewo.

Na koniec klasyk klasyków. George Orwell - "1984". Przeczytałem to z ciekawości jako nastolatek. Chciałem tylko wiedzieć o co chodzi z Wielkim Bratem, co to jest myślozbrodnia i ta cała nowomowa. Powieść mnie zmiażdżyła. Nie tylko tragiczny, gorszy od śmierci los biednego Winstona. Najbardziej przeraziła mnie nowomowa - niszczenie języka, wymazywanie znaczeń.

"Czy nie rozumiesz, że nadrzędnym celem nowomowy jest zawężenie zakresu myślenia? W końcu doprowadzimy do tego, że myślozbrodnia stanie się fizycznie niemożliwa, gdyż zabraknie słów aby ją popełnić (...) Z roku na rok będzie coraz mniej słów i coraz węższy zakres świadomości (...)Bo jak może istnieć hasło "wolność to niewola" , skoro zaniknie pojecie wolności?"

Dygotałem wtedy oszołomiony i wystraszony. Imperium dopiero co zdechło, ale przedtem...Bogu dzięki, że Stalin nie miał takich zasobów i technologii. Niedawno zarzucił mi się przypadkiem na Youtube audiobook. Wysłuchałem kilku rozdziałów, a potem sięgnąłem po książkę stojąca na półce. Alfa i Omega. Spina wszystko. Czy nie jest tak, że wkrótce porzucimy książki (lub ktoś je spali) i będziemy polegać na archiwach sieciowych. A tam jak u Orwella (patrz Wikipedia) nieustanna praca redakcyjna. Już dziś klasyki literatury są kastrowane z niepoprawnych i rasistowskich treści. Czy nie jest tak, że w zalewie informacji już sami nie wiemy co jest prawdą a co fałszem?

Gdy czytałem znów Orwella uderzyło mnie jak wiele jego opisów pasuje do serwowanej mam w mediach rzeczywistości. Jak wiele jest bolszewickiej gorączki w rozwrzeszczanych towarzyszach spod Tęczowej Gwiazdy czy ideologów Black Lives Matter. Czy do nich docierają logiczne argumenty? Czy można im powiedzieć, że 2+2=4? Jaki Nowy Wspaniały Świat chcą nam zbudować? 

Ale Mistrz to wiedział, Mistrz to przewidział.

"Podobnie postąpiła z instynktem rodzicielskim. Nie mogła zakazać posiadania dzieci, zachęcała do kochania ich w jak najbardziej tradycyjny sposób. Natomiast dzieci systematycznie obracano przeciwko rodzicom; uczono je, aby szpiegowały i donosiły, jeśli tylko zauważą coś odbiegającego od normy. Tak więc rodzina stała się jakby przedłużeniem Policji Myśli; każdy kto miał dzieci, przez cały czas przebywał w towarzystwie doskonale go znających kapusiów."

"Dawne cywilizacje twierdziły, że opierają się na miłości lub sprawiedliwości. Nasz zbudowana jest na nienawiści. Wkrótce wyeliminujemy wszystkie uczucia oprócz strachu, wściekłości, triumfu i samoupodlenia. (...)Przecięliśmy więź łączącą rodziców z dziećmi, człowieka z człowiekiem, mężczyznę z kobietą. Nikt nie ma już odwagi ufać żonie, dziecku lub przyjacielowi. W przyszłości jednak w ogóle nie będzie żona i przyjaciół.(...) Zniesiemy sztukę, literaturę, naukę.(...) Zatrzemy różnicę między brzydotą a pięknem."


Chwała fantastom.

 Daleko od domu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura