Fakt - Opinie Fakt - Opinie
100
BLOG

Krauze: Kultura się opłaca

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Kultura Obserwuj notkę 1

Z Krzysztofem Krauze rozmawia Joanna Berendt

W obronie czego stanęło środowisko twórców – molocha na Woronicza czy mediów publicznych?
– Nie bronimy Woronicza. To jedno z najbardziej posępnych miejsc. Moloch na Woronicza, szukam porównania, to połączenie ZUS-u, Poczty Polskiej i PKP. My upominamy się o telewizję nowoczesną, sprawnie zarządzaną, działającą w interesie publicznym, a nie partyjnym. Dlatego tak leży nam na sercu ustawa o mediach. Ustawa zaproponowana przez PO uzależniała finansowanie od woli partyjnej większości. Starsi widzowie pamiętają, jakie skutki ma upolitycznienie mediów. Dla dziennikarzy i twórców – knebel, dla telewidzów – propagandową papkę. Upominamy się tylko o to, co gwarantuje konstytucja. Spór z politykami zaostrzył się, gdy Platforma próbowała odebrać nam prawo uczestnictwa w tej debacie, w związku z naszym rzekomym partykularyzmem. Nie wiem, czy to ma oznaczać, że media publiczne powinni reformować lekarze? A reżyserzy służbę zdrowia?

A więc jaka powinna być telewizja publiczna?

- Telewizję trzeba odebrać politykom i zwrócić obywatelom. Bo to ich własność, oni za nią płacą. Oznacza to tyle, że ustawa o mediach publicznych powinna być nie PiS-owska, Platformerska, SLD-owska, a obywatelska. Jeżeli nad ustawą pochylą się ludzie obdarzeni społecznym zaufaniem, kto wie, może będziemy mieli ustawę z prawdziwego zdarzenia. W pierwszym kroku, musimy sobie powiedzieć, czy telewizja ma być misyjna, czy komercyjna. Bez reklam czy z reklamami. W drugim kroku, trzeba wybrać jej formę prawną. To nie musi być spółka skarbu państwa. Może to być fundacja non profit albo przedsiębiorstwo państwowe. W trzecim kroku, trzeba „określić” misję. W BBC załatwiono to kwotowo: tyle rocznie teatrów szekspirowskich, tyle współczesnych, tyle programów rozrywkowych itp. W czwartym, należy stworzyć symulację rocznego programu telewizyjnego, policzyć wszystkie koszty i zastanowić się, jak to finansować. W piątym, należy ustalić sposób wybierania władz. W ostatnim, ale bardzo ważnym, ustanowić sposób nadzoru nad funkcjonowaniem telewizji, bo obecna KRRiT nie ustrzegła telewizji przed upolitycznieniem. To wszystko jest możliwe, o ile tylko deklaracje PO o odpolitycznieniu mediów publicznych, to nie są puste słowa!

A jakie powinny być zadania telewizji publicznej?
– Informowanie, edukacja i rozrywka. Telewizja publiczna musi być przyjazna ludziom, w odróżnieniu do prywatnej, która robi pieniądze na skandalach, sensacji, podsycając frustracje i lęki. Powinna promować dobre inicjatywy, objaśniać świat. Ludzie postrzegają świat jako zagrożenie, a lęk rodzi agresję. Telewizja powinna być przyjaznym przewodnikiem po świecie.

Ale czy ludzie naprawdę nie mogliby żyć bez kultury wysokiej – teatru, muzyki poważnej, programów historycznych?

– To nie chodzi o wysoką kulturę, choć i dla niej powinno znaleźć się miejsce. Telewizja kształtuje wspólną ikonosferę, płaszczyznę języka i symboli, którymi się porozumiewamy. Trudno przecenić w tej mierze jej rolę. Jeśli tej płaszczyzny zabraknie, albo źle ją ukształtujemy, przestaniemy się rozumieć, pójdą w ruch pięści i kamienie. Telewizja publiczna powinna łączyć, nie dzielić. Taka jest zresztą terapeutyczna rola kultury.

Czym różni się telewizja publiczna od stacji prywatnych?
– Stacje prywatne są obliczone na zysk. Oczywiście incydentalnie zdarza im zrobić jakiś ambitniejszy film, np. „Trzech kumpli”, ale to nie znaczy, że zaraz będą robić następny. Akcjonariusze nie cieszą się z dobrze spełnionego obowiązku obywatelskiego, tylko z wypłaconych dywidend.

A gdyby media prywatne, jak planowała PO w ustawie medialnej, otrzymywały na realizację misji pieniądze z budżetu państwa?

– Początkowo zapewne produkowałyby coś ambitniejszego, choć z pewnością nie emitowałyby tego w najlepszym czasie antenowym. To grozi ucieczką reklamodawców. Te misyjne programy spadłyby na godziny nocne, tak jak to jest dziś w TVP, która w miarę kurczenia się wpływów z abonamentu, coraz zajadlej walczy o reklamy.

Czy nie obawia się pan, że telewizja publiczna pozbawiona kryterium oglądalności stanie się nudna?

– Kryterium oglądalności pozostanie rzecz jasna, chociaż nie będzie przeliczało się na wpływy z reklam. Nie może być tak, że o kształcie polskiej kultury decyduje producent podpasek i proszków do prania, bo do tego sprowadza się problem w telewizji w lwiej części finansowanej z reklam.

Niepopularność ambitniejszych formatów wśród widzów to wynik ich poważnej treści czy nieatrakcyjnej formy?
– Pamięta pani księdza Tischnera? O poważnych sprawach mówił tak, że słuchało go z zapartym tchem pół Polski. A dokumentalne seriale za czasów Fidyka? Wygrywały z Małyszem. To sprawa talentu. Oczywiście w upartyjnionej telewizji talent, fachowość to kryteria drugorzędne.

Ale póki co w telewizji publicznej misji bez komercji nie będzie.
– Nie będzie, bo wpływy z abonamentu spadły, m.in. dzięki politykom PO, którzy publicznie podważyli sens jego płacenia. Pozostają wpływy z reklam. W tym momencie misja telewizji ogranicza się głównie do pokazywania polityków, co de facto misją wcale nie jest, choć samym politykom może się wydawać inaczej. Nie może być telewizji publicznej bez pieniędzy publicznych – niezależnie od tego czy pochodzą one z budżetu, czy z abonamentu. Badania pokazują, że 60 proc. Polaków jest gotowych płacić abonament, tylko chcą mieć pewność, że ich pieniądze idą rzeczywiście na misję, a nie na uposażenia i odprawy prezesów.

A co z pozostałymi 40 proc. Polaków? Dlaczego wszyscy mamy płacić abonament?

– Telewizja publiczna, naturalnie nie taka, jaką mamy dzisiaj, jest wspólnym kulturowym dobrem. Rozumieją to Anglicy, Hiszpanie, Francuzi… I płacą. Podobnie, jak na opiekę społeczną, szkoły.

Telewizja publiczna powinna się zajmować tym, co społecznie ważne i potrzebne, ale niekoniecznie dochodowe. Niektórzy jednak twierdzą, że to, co społecznie ważne i potrzebne siłą rzeczy będzie przynosić także pieniądze.
– Wielkie fortuny zbija się na podsycaniu ludzkiego lęku. Na czym bogacą się ubezpieczyciele, producenci broni, koncerny farmaceutyczne? Podobnie prywatne media. Niestety to, co pożyteczne ledwo zipie. Niech pani zapyta nauczycieli…

Czyli próba zniesienia abonamentu jest działaniem krótkowzrocznym?

– Obwieszczenie przez PO końca abonamentu było krótkowzroczne i szkodliwe. Odebrano źródło finansowania bez wskazania nowego. Wydaje mi się, że Platforma po prostu nie dostrzega faktu, że kultura jest w istocie dochodowa. W krajach zachodnich dochody z kultury stanowią 7 proc. PKB przy daleko niższych nakładach. Kultura kraju przyciąga turystów równie silnie jak jeziora i góry. Na tym zarabiają wszyscy, od hotelarzy począwszy. PO uważa, że należy likwidować instytucje kultury. Dlaczego? Czy one się pozadłużały? One są o wiele rentowniejsze niż większość spółek skarbu państwa.

Jaka jest alternatywa finansowania publicznych mediów?

– Hiszpanie, na przykład, wybrali model telewizji całkowicie misyjnej. Bez reklam. Ich telewizja w połowie finansowana jest z budżetu państwa, a w drugiej połowie z 3-procentowego podatku nałożonego na prywatnych nadawców telewizyjnych, kablarzy, na telefonię i dostawców internetu. Od lutego mają telewizję publiczną czterokrotnie bogatszą od polskiej. A PKB tylko, zdaje się, o połowę wyższe. I też kryzys na karku i to głęboki. W sumie prywatni nadawcy wiele na tym nie stracą, bo dzielą reklamowy tort między siebie. Ta ustawa ma jeszcze tę zaletę, że uwzględnia przesuwanie się nakładów na reklamę z telewizji do internetu i komórek. Dalekowzroczna, dobra ustawa. Hiszpanie po prostu rozumieją kulturotwórczą i edukacyjną rolę telewizji.

Przy okazji dyskusji o mediach publicznych, dostało się także Polskiemu Instytutowi Sztuki Filmowej.

– Ustawa o kinematografii jest dobra. Ale wykonanie każdej ustawy zależy od ludzkich charakterów. Także od rzetelności producentów, scenarzystów, reżyserów. Ustawa nie wejdzie na plan i nie zacznie reżyserować. Instytut powstał z myślą o tym, żeby filmy robili najbardziej utalentowani. Filmy, które będą budziły prawdziwe społeczne zainteresowanie. Czy to się udaje? Nie najgorzej. We Francji połowa produkcji nigdy nie wchodzi na ekrany. Oczywiście to nie znaczy, że nic nie należy zmienić. W ostatnich latach, pod presją pieniądza, bardzo podupadła ranga zawodów twórczych. Festiwal w Gdyni będzie dobrym momentem, żeby środowisko filmowe szczerze o tym porozmawiało.

Co dla twórców, zwłaszcza tych młodych, oznaczałoby zamknięcie Instytutu?
– Większość musiałaby zmienić zawód. Przeżyłem to na własnej skórze na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy przyszło mi odłożyć kamerę i zabrać się w Austrii za malowanie ścian… Nie żyjemy w Ameryce. Nasze filmy powstają w języku polskim, więc nie mają możliwości odnieść sukcesu komercyjnego na rynku globalnym. Zwłaszcza że nie mamy za sobą całej machiny promocyjnej, nie występują w naszych filmach gwiazdy światowego formatu. Kino jest tu jednak najmniej winne. Polski film zaczyna przynosić zyski, kiedy obejrzy go 400 tys. widzów. Kino polskie nie utrzymałoby się ze sprzedaży biletów. Wszystkie kraje europejskie zresztą dopłacają do rodzimego przemysłu filmowego. A wpływy do budżetu Instytutu pochodzą tylko w 10 proc. od państwa. A zajmuje się on nie tylko finansowaniem produkcji, ale i promocją kina w Polsce, za granicą, wspieraniem dziesiątek imprez filmowych i edukacją – powstała „Filmoteka szkolna”, rozpoczęły się kursy dla nauczycieli.

Jeszcze raz zapytam – a gdyby tego kina, tej całej kultury nie było, to co?

– Akcjonariuszami telewizji prywatnych są ci, którzy kupili akcje. Akcjonariuszami mediów publicznych są obywatele. Zyski z telewizji publicznej – w przeciwieństwie do mediów komercyjnych – są odroczone w czasie. Korzyści płynące z kultury dostrzeżemy być może dopiero w naszych dzieciach czy wnukach, ale one będą. Tych zysków, na litość boską, nie można obliczać tak, jak zysków z produkcji rajstop z klinem!

 

Krzysztof Krauze, reżyser i scenarzysta filmowy, twórca filmów „Gry uliczne”, „Dług”, „Mój  Nikifor”,  „Plac Zbawiciela”

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura