Na blogu Krzysztofa Kłopotowskiego trwa ciekawa dyskusja na temat „białych plam” III RP i niemożności ujawniania prawdy. Wśród wielu interesujących wpisów, znalazłem ten poniżej, napisany przez pana Pospieszalskiego:
„Co tu marzyć o filamch, opracowaniach naukowych, skoro w ostatnich dniach Dziennik (akselowski) przynajmniej 2 razy odmówił zamieszczenia komentarza o który sam wczesniej zabiegał. Najpierw wydzwaniali pytając prof A. Zybertowicza czy ugoda MON w procesie z ITI to koniec lustracji? Kiedy A.Z. powiedział co o tym myśli Dziennik tego juz nie puścił.
To samo spotkało prof Jadwigę Staniszkis. Na prośbę dziennikarzy by skomentowała decyzję sądu w sprawie Jaruzelskiego i spółki - fakt odesłania przez sąd akt do IPN, powiedziała że powinno się odtajnic akta z procesu Kuklkińsiego, bo to bardzo ważne dla orzekania o zasadności wprowadzenia stanu wojennego. Dziennik też tego nie puścił - ale tym razem choć mieli odwagę przyznać że to niezgodne z ich linią!!!”
W tym momencie zadaje sobie pytanie, na ile da się obronić teza, że Dziennik jest „gazetą obiektywną”, stojącą „po środku”. Jak bronią się opinie pana Łukasza Warzechy, dotyczące bezstronności i rzetelności dziennikarzy Dziennika? Jak należy ocenić i czemu przypisać niespodziewaną „metamorfozę” Dziennika w ciągu ostatnich 8 miesięcy?
Pozwolę sobie tutaj zacytować szanownego pana Warzechę, który niejednokrotnie bronił "dobrego imienia" Faktów i Dziennika:
„Zachodzę też w głowę, jak zachowaliby się niektórzy z nich, gdyby z wirtualu nagle przenieśli się do realu. Gdyby na przykład spotkali się ze mną twarzą w twarz w nieformalnych okolicznościach. Gdyby byli w stanie przez tydzień czy miesiąc obserwować pracę moją i moich kolegów i ze zdziwieniem skonstatowaliby, że nie ma na mnie żadnych nacisków ani nikt nie wydaje mi rozkazów. Podejrzewaliby szeroko zakrojony spisek czy może coś by i zaświtało?”
No właśnie, jak to jest naprawdę Szanowny Panie Warzecha? Czy Zakon Jarkacza to banda podejrzliwych oszołomów, którzy wszędzie „węszą naciski”? Czy w szanownej redakcji Aleksa Springera Polska są stosowane naciski, a także „prewencyjna cenzura”, czy też wszystko to, tylko takie bajdurzenia oszołomów? Gdzie jest ta osławiona barykada, na której siedzi pan Warzecha?
Powiem szczerze mam coraz mniejsze zaufanie do publikacji i promowanych opinii w „Dzienniku”, okazuje się, że mogę mieć ku temu konkretne podstawy. Nie tylko ja jeden.
Gardzę: "czlekami honoru", sb-ekami, tchórzami, hipokrytami i dziennikarzami z GW i "spólki". Nie znosze manipulatorów, klamców, oszustów i ludzi "michnikopodobnych". Nie uważam się za "ynteligenta" ponieważ nie czytam pisemek "wykształciuchów".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka