Teraz każda ulewa to tragedia i powódź, każdy wiaterek to huragan i zniszczenia. Pozalewane ulice, domy, centra handlowe. Przerwane sieci trakcyjne i elektryczne.
Coś się zmieniło z pogodą? Ponoć nic. Coż zatem się stało? Również nic. A raczej dokładnie nic. Przez dwadzieścia lat zmieniano rządy, zarządy, prezydentów, rezydentów, prawo i lewo. Budowano biurowce i sklepy obłudnie nazywane galeriami (taka galeria jaka publiczność, niestety).
A poczciwa postsocjalistyczna infrastruktura leżała i kwiczała. Gówno zrobiono z drogami, sieciami kolejowymi, mostami, kanalizacją, trakcją i wszystkim tym co nie lezie w oczy dopóki się całkiem nie rozleci. Teraz albo zaczyna sie rozlatywać albo nie wytrzymuje naporu "dobrobytu". I będzie coraz gorzej. Niedługo wygasa gwarancja na postsocjalistyczne osiedla z wielkiej płyty. Nie trzeba być jasnowidzem, by wiedzieć, że następne w kolejce są czarne serie katastrof budowlanych z ich udziałem.
