Grad, czyli mąż swojej żony?

Dziś przed południem Dziennik.pl za Najwyższym Czasem doniósł, że żona ministra Aleksandra Grada jest współwłaścicielką firmy (udziały odsprzedał jej oczywiście mąż), która żyje z państwowych kontraktów (na czysto zarabia kilkanaście do kilkudziesięciu milionów złotych rocznie). Działalność ta polega na sporządzaniu mapek lotniczych terenów rolnych, na które UE przeznacza pieniądze z różnych programów wspierających rolnictwo.

Już sam fakt tego typu powiązań jest niebywałym skandalem, który w mojej opinii dyskwalifikuje Aleksandra Grada nie tylko jako ministra skarbu ale jako polityka w ogóle. W żadnym kraju cywilizowanym rodziny polityków nie zarabiają na interesach z państwem, i to już powinno wystarczyć do dymisji niezatapialnego dotychczas polityka Platformy Obywatelskiej.

Jak jednak wynika z relacji Najwyższego Czasu, jest jeszcze gorzej. Firma żony Grada zamiast poprawnych dokumentów tworzyła nieprzydatne buble. Traf chciał, że dopatrzyła się tego Komisja Europejska i nałoży na Polskę karę w wysokości…  400 milionów złotych. 

I tu sprawa moim zdaniem najbardziej istotna. Wydaje mi się że powinna być to co najmniej informacja dnia. Widać tu jak na dłoni prywatę polityków PO, to jak wykorzystują stanowiska dla prywatnych celów - bowiem choć dowodów bezpośrednich zapewne nie ma, nikt przytomny nie może sądzić, iż to przypadek. Co ciekawe Firma małżonki ministra Grada (mają rozdzielność majątkową, dlatego dotąd nikt nie zauważył  oczywistego konfliktu interesów) wygrywała wszystkie odwołania i skargi, które składali lokalni konkurenci. Tymczasem informacja ta zniknęła już z portalu Dziennik.pl i nigdzie nie mogę jej odnaleźć… Mam jednak głębokie przeświadczenie, że nie była to „kaczka” dziennikarska, mimo że żaden inny portal tematu nie podjął. Było tam bardzo dużo komentarzy – wyłącznie krytycznych pod adresem ministra i nie sądzę też że coś źle zrozumiałem.

A jednak nikt się tą sprawą nie zajmuje…