Firmus Piett Firmus Piett
103
BLOG

Hieny z Czerskiej

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 12

Przezydent i jego i jego bliscy doradcy nie żyją od zaledwie 2 tygodni. Nie odbyły się jeszcze wszystkie pogrzeby ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, a mimo to Gazeta Wyborcza nieustannie, dzień w dzień bez jakiegokolwiek opamiętania jątrzy, szkaluje, opluwa pamięć części zmarłych, bezczelnie insynuuje i mąci w charakterystyczny dla siebie sposób.

Kiedy widzę jak każdego dnia redaktorzy z Czerskiej próbują na wszelkie możliwe sposoby udowodnić, że to Lech Kaczyński odpowiada za niedawną tragedię, robi mi się po prostu niedobrze. Teraz znów wracają do wydarzeń z Gruzji. W tonie sensacyjnym przywoływane są zeznania kapitana tamtego lotu: "Prezydent wszedł do kabiny załogi i zapytał: Panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych? - Pan, Panie Prezydencie. - To proszę wykonać polecenie i lecieć do Tibilisi - powiedział prezydent i wyszedł nie czekając na wyjaśnienia", jakby to miało w tej chwili jakiekolwiek znaczenie. W niezwykle mętny sposób, zresztą przedstawiając całą tę sytuację jako „skandaliczną”, prubuje się sugerować, iż podobne zajścia miały miejsce pod Smoleńskiem. Pokrętnie, ponieważ wmawia się ludziom, że Lech Kaczyński popełnił błąd i chciał nadużyć władzy, rozkazując pilotowi lądowanie w Tbilisi. Podpiera się to rzekomym "oczywistym" obyczajem, iż to pilot bezdyskusyjnie rządzi w kokpicie.
Tymczasem wyobraźmy sobie Air Force One i prezydenta USA wydającego rozkaz pilotowi (zresztą tam pewnie nawet przezydent nie musiałby rozmawiać z pilotem – zrobiłby to ktoś niższy rangą). Czy tam kapitan mógłby odmówić? Podejrzewam, że nawet gdyby wydano mu rozkaz rozbicia samolotu, to posłusznie by go wykonał. Na pewno żadnej poważnej gazecie nie przyszłoby do głowy, aby kwestionować uprawnienia głowy państwa co do decydowania o trasie przelotu własnego samolotu. Sposób w jaki stawia tę sprawę Gazeta Wyborcza, jest typowym dla niej, klasycznym wręcz dla całego jej środowiska odwróceniem wartości. Z rzeczy oczywistych robi się dwuznaczności i interpretuje je w przewrotny, odwracający fakty fałszywy sposób. Dramat polega na tym, iż te „kłamstewka” i przewrotność pisma, na które przymykamy oczy codziennie, dziś przekraczają już wszelkie dopuszczalne granice. Zmarli nie mogą przedstawić własnych wersji, a mimo to dziennikarskie hieny nie przestają snuć swoich wątpliwych dywagacji.
Ostatnio pojawiła się też, w tym samym zresztą środowisku hipoteza, o czym wspominałem wcześniej, iż to „zła atmosfera” wśród pilotów po gruzińskim incydencie mogła przyczynić się do obecnej katastrofy, że rzekomo zastraszeni piloci podjęli ryzyko lądowania we mgle w obawie przed kolejną reprymendą i skandalem. Teza ta jest absurdalna, bo przeczą jej fakty i sami lotnicy. Ja często zastanawiam się, dlaczego żaden z krytyków prezydenta, zwłaszcza tych mówiących o wpływie „atmosfery”, nie stawia na przykład hipotezy o tym, iż Kaczyński kazał lądować w Smoleńsku, bo bał się kolejnej medialnej nagonki na siebie i swoją rodzinę, bo bał się szczucia i poniżeń z powodu „kolejnej kompromitacji” i „nieudanej wizyty”, bo obawiał się wynurzeń Palikota, Niesiołowskiego i właśnie całej tej "atmosfery"?
Jedno po tej całej sprawie jest dla mnie jasne. Gazeta Wyborcza nawet w najmniejszym stopniu nie jest polską gazetą. Tym ludziom obce jest to co polskie, i to czego nienawidzą będą deptać do ostatka sił.

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka