Myślałem że już nikt i nic nie może mnie zadziwić... Do dzisiaj. Zaciekawiony sprawą rzekomego spotkania Rydzyk - Kaczmarek, a którego to kulisy opisał ostatnio tygodnik Polityka, wszedłem na internetowe strony pisma i cóż zobaczyłem? Link do bloga Daniela Passenta. Niby nic nadzwyczajnego. Blog to blog pomyślałem. Cóż, jaki jest Passent każdy widzi... Pewnie trochę porad z dobrego zachowania i to wszystko, co najwyżej pomarudzi trochę na lustrację (jak to bywa w rytuale każdego starego esbeka), pobredzi coś o zagrożeniu demokracji i powspomina dawno minioną osobistą świetność. Takie tam niewinne bzdety. Wszystko oczywiście w tonie bardzo delikatnym i z niezwykłą kulturą osobistą, lekko wyniośle...
A cóż zobaczyłem? Chamski ordynarny tekst, pełen kłamstw, przeinaczeń, zafałszowań, skrajnie cyniczny, powierzchowny... Po prostu brudny i obrzydliwy! Autor w formie żartobliwego (?) listu do Vaclava Havla opisuje widzianą swoimi oczyma polską rzeczywistość. To co tam nakreśla, to nie są już oderwane od rzeczywistości interpretacje człowieka salonu. To są najzwyczajniejsze brednie: "Antysemitom buduje się pomniki (ale nie za to, że byli antysemitami, lecz za inne zasługi)", dalej "Premier nadzoruje prowokację przeciwko koalicjantowi", "Jeden bliźniak powiedział, że nie zostanie premierem, jeśli jego brat zostanie prezydentem, bo Polacy by tego nie znieśli. Okazuje się, że Polacy to masochiści", "Minister sprawiedliwości odmawia stawienia się przed sejmową komisją sprawiedliwości i praw człowieka, ponieważ obraził się w imieniu prokuratorów"... Moje największe żdziwienie budzi jednak nie sam fakt pisania tych głupstw przez Passenta, bo każdy może robić co chce, ale jego bezgraniczna bezczelność. Jak bowiem inaczej rozumieć wynurzenia człowieka którego postawę życiową cechuje skrajny relatywizm? Zawsze mi się wydawało że kiedy zrobię coś złego (a szacowny redaktor 2/3 życia spędził na usługach bolszewickiej swołoczy, i to bardzo aktywnych usługach, czyli robił coś bardzo złego i to za pieniądze) to w temacie w którym przeskrobałem, najdelikatniej mówiąc nie pouczam innych. Passent przeciwnie. Kiedyś z całych sił (zwłaszcza w stanie wojennym) walczył z demokracją, dziś strofuje tych którzy o nią naprawdę walczyli... Dla mnie to niepojęte. Takie banalne pojęcia jak wstyd, honor, elementarne poczucie sprawiedliwości są mu chyba całkowicie obce... To jest chyba jaskrawy porzykład bolszewickiej moralności, z gruntu fałszywej i do szpiku zepsutej... Dawno nie czytałem Polityki, ale widzę że rezygnacja z zakupowania tego czasopisma była trafnym wyborem.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka