Cyceron mawiał, że argumentów nie należy liczyć, lecz trzeba je ważyć. W PZPN argumentów ani się nie liczy ani się nie waży je się po prostu przelicza na złotówki rzecz jasna.
Kilka miesięcy temu członek zarządu PZPN Jacek Masiota ujawnił, że deficyt budżetowy na rok 2010, który był zakładany na poziomie 4 mln złotych, został wyraźnie przekroczony. Nie chciał ujawniać konkretnej kwoty, ale, według naszych informacji, może chodzić o niedobór rzędu 10 mln złotych. Problemy budżetowe PZPN-u w roku 2011 zaowocowały tym, że Reprezentacja Polski musiała zagrać bardzo „atrakcyjny” mecz z Koreą Południową. Związek za ten mecz miał zarobić 200 tyś dolarów (biorąc pod uwagę „obstawę” działaczy, jaka poleciała na ten mecz z piłkarzami, jestem ciekaw czy PZPN rzeczywiście coś na tym meczu zarobił).
PZPN jest organizacją tak nieudolną, że nawet na organizacji Euro2012 potrafi stracić chapeau bas panowie jestem pod wrażeniem. Jacek Misiota jasno zrelacjonował sprawę: „Polski Związek Piłki Nożnej wynegocjował katastrofalną wręcz umowę z UEFA. Kontrakt można, co prawda renegocjować, nawet kilka miesięcy przed rozpoczęciem Euro 2012, ale ze strony naszych działaczy nie pojawiła się dotąd żadna inicjatywa, by te niekorzystne warunki zmienić”. Wniosek jest prosty mimo organizacji tak ogromnego przedsięwzięcia, PZPN może zanotować kilkunastomilionową stratę! Stratę, za którą ktoś musi zapłacić, wiadomo.
Oczywiście można by tak niekorzystną umowę renegocjować jednak w ścisłym kierownictwie (betonie) PZPN nie ma żadnej inicjatywy rozmów z UEFA. Ciekawy jestem, dlaczego? Pan Misiota tak tłumaczy sprawę: „Kuleje znajomość języków obcych, nie ma żadnej strategii postępowania, nie ma woli dialogu z Michelem Platinim i jego ludźmi”. Tutaj pozwolę sobie z panem Misiotą nie zgodzić. Pan Lato świetnie włada językiem angielskim oto przykład:
Koszty w PZPN z reguły jednak nie grają roli. Dość powiedzieć, że zatrudnienie wzrosło w 2011 roku z 54 pracowników etatowych do 72. Nic dziwnego, że koszty funkcjonowania biura związku wzrosły z 4 do 5,5 miliona złotych, a koszt premii skoczył z 746 tysięcy do 1,6 mln zł a premie w związku przyznanie prezes Lato (czyżby przygotowania do kolejnych wyborów?). Na dziś zakładana jest strata kilkunastu milionów złotych. Mecenas Masiota mówi: "A może być jeszcze większa".
Trzeba coś z taką stratą zrobić, w końcu zjazdy w Sheratonie trochę kosztują.No i padło na Orła jak mawiał pan Kręcina: „Na czymś musimy zarabiać, nie otrzymujemy pieniędzy od państwa. Jedyne, co mamy to tylko ten logotyp. Jakoś musimy się wyżywić”. Na nic protesty kibiców, dziennikarzy, części piłkarzy, Prezydenta RP na nic nieprzyjazne tytuły w zagranicznej prasie, na nic zapowiedzi posłów PO zmian w ustawie które nakazywałby umieszczanie godła na strojach Reprezentacji do dopiero Michałowi Listkiewiczowi jak sam powiada udało się przekonać prezesa Latę to zmiany decyzji. Do czego odwoływał się pan Listkiewicz by przekonać pana Latę: do patriotyzmu? Nie, do historii, tradycji? Nie, to może odwołał się do opinii kibiców? Nie, wiec co takiego zrobił pan Listkiewicz może czary jakieś rzucił? Też nie.
Wiadomo historia, tradycja zdanie kibiców jest passé w PZPN. Wystarczyło umiejętnie przeliczyć argumenty i hokus pokus „orzełek” uratowany. Jak stwierdza pan Listkiewicz: „Powiedziałem, że jest różnica, czy się sprzeda sto tysięcy koszulek, czy dziesięć tysięcy. Jeśli orzełek wróci, sprzedaż ruszy i będą dochody”.
Są dla kibicow Reprezentacji Polski rzeczy cenne i bezcenne a pomiędzy nimi dzwi...
Inne tematy w dziale Rozmaitości