Może się wydawać, że filozofia egzystencjalna na gruncie politycznym najczęściej wywołuje poparcie dla ruchów lewicowych. Teza taka nie jest zupełnie pozbawiona racji; aby stojącą za nią rację ujawnić, wystarczy przeanalizować biografie kilku najwybitniejszych egzystencjalistów, z Jean Paul Sartrem na czele. Alan Bloom w swojej klasycznej dla współczesnego konserwatyzmu pozycji „Umysł zamknięty” ukazuje literaturę egzystencjalną, zawierającą według niego autoafirmację człowieka, jako istotne podłoże dla kształtowania się nastrojów, które zaowocowały rewoltą studencką 1968 roku. Kwestia, która wydaje się być prostą do rozwiązania, zostaje jednak wyostrzona przez postawienie problemu stosunku zaangażowania politycznego myślicieli reprezentujących filozofię egzystencjalną do poczynionego przez nich filozoficznego odkrycia. Dalsze wyostrzenie przychodzi wraz z odkryciem głębokiego zróżnicowania wewnętrznego samego egzystencjalizmu. Wszystkie egzystencjalizmy, jakie można wyróżnić – wśród nich m.in. egzystencjalizm Kierkegaarda, egzystencjalizm Heideggera, egzystencjalizm francuski czy egzystencjalizm rosyjski – choć wykazują pewne podobieństwa, jednocześnie różnią się między sobą. W głębokim przekonaniu autora tego artykułu, prawda ujawniona przez egzystencjalistów nie jest sprzymierzeńcem żadnej ze stron podziału politycznego; co więcej, wymaga ona przemyślenia i – niejednokrotnie radykalnego – odnowienia sposobu postrzegania u każdej ze stron. U fundamentów wszelkiego myślenia politycznego tkwi problem antropologiczny, pytanie o człowieka, które zostało wyjątkowo trafnie postawione właśnie w egzystencjalizmie. Mam tu na myśli przede wszystkim egzystencjalizm Sorena Kierkegaarda i egzystencjalizm rosyjski, które są właściwymi punktami odniesienia w tym tekście. Mówiąc o odkryciu egzystencjalizmu, mówię więc o odkryciu tych dwóch jego gałęzi.
Próbując wybrać dwie najważniejsze tezy, jakie zostały ze szczególną ostrością podjęte w egzystencjalizmie, doszedłem do określenia ich w sposób następujący: pierwszą tezą jest ta, że filozofia nie powinna być „o czymś”, tylko „czymś”, powinna być ekspresją, wyrażeniem istoty. Wiąże się z tym odkrycie egzystencjalności poznającego podmiotu, jego pogrążenia w tajemnicę istnienia. Tendencji depersonalizacyjnej w filozofii, bardzo silnej zwłaszcza w idealizmie niemieckim, która absolutnie wyjątkową postać przybrała u Hegla, Kierkegaard przeciwstawia proces subiektywizacji, rozumiany jednak nie jako relatywizacja prawdy, ale jako ukazanie człowieka jako właściwy podmiot, w którym następuje wyjawienie tego, co uniwersalne. Istotę tego odkrycia genialnie ujął Bierdiajew w następującym zdaniu: „Wszelkie twórcze myślenie jest myśleniem osobistym, ale „osobiste” nie oznacza w tym wypadku czegoś zamkniętego, ograniczonego. Promienie światła płyną z jednego źródła, ale przyjmowane są osobiście.” („Rozważania o egzystencji”, Kęty 2002, s. 20) Jednocześnie – i to jest druga teza – interesujący nas egzystencjaliści odkrywają misterium osoby, jej niewyrażalność; widzą osobę, która będąc częścią świata, zarazem przeżywa w sobie tajemnicę świata i przewyższa świat, w swojej wewnętrzności, samotnym trwaniu przed Bogiem transcendując całą rzeczywistość zewnętrzną.
Jak już zaznaczyłem wcześniej, fundamentem wszelkiej myśli politycznej jest filozoficzna antropologia. Jest tak dlatego, że to człowiek jest właściwym podmiotem wszystkiego, co dokonuje się w świecie ludzi: życia politycznego, gospodarczego, społecznego. Sama ta teza jest jednak bardzo często negowana w swoich praktycznych konsekwencjach. Negują ją zarówno ci, którzy postrzegają państwo jako właściwy podmiot, głosząc poglądy etatystyczne, jak i ci, którzy są gospodarczymi liberałami, głoszącymi niewidzialną ręką rynku. Ostatecznie okazuje się bowiem, że liberalizm tylko formalnie uznał podmiotowość człowieka, w praktyce bowiem rzeczywista moc sprawcza i rozstrzygająca zostaje wyrzucona poza człowieka, zaś zadaniem człowieka jest dostosowanie się do reguł, które uświadamiane są jako obiektywne. Egzystencjalizm na gruncie społeczno-politycznym jest właśnie przypomnieniem prawdy o podmiotowości człowieka, zawierającym sprzeciw wobec wszechobecnych tendencji do przenoszenia podmiotowości na zewnątrz.
Warto także podjąć w tym miejscu sprawę konserwatyzmu. Konserwatyzm (rozumiany szerzej, niż tylko jako pewien pogląd polityczny, jest to bowiem w istocie jedna z zasadniczych form ustosunkowania się człowieka wobec otaczającej rzeczywistości) najczęściej bywa określany poprzez dychotomię dwóch zasad: zasady starszeństwa i zasady młodości; w tej dychotomii, rzecz jasna, konserwatyzm mieściłby się po stronie zasady starszeństwa. Sama dychotomia jest jednak fałszywa; należy wprowadzić nowy podział, podział na trzy zasadniczo możliwe ukierunkowania: ku przeszłości, ku przyszłości i ku wieczności. Konserwatyzm zbyt często bywa rozumiany jako chęć zatrzymania bytu na pewnym poziomie, jako zasada inercji w bycie; gdy jest tak rozumiany, przeciwstawia się prawdzie o podmiotowości człowieka, implikującej możliwość ludzkiej twórczości, przekształcenia zastanego obrazu rzeczywistości. Zawsze warto wsłuchiwać się w głos ludzi, którzy mają inne od nas poglądy; tym razem warto głęboko wziąć sobie do serca znane słowa Wissariona Bielińskiego: „Powiadają, że dysharmonia jest warunkiem harmonii: być może jest to pożyteczne i przyjemne dla melomanów, ale z pewnością nie dla tych ludzi, którym przypadło w udziale przez los swój wyrazić ideę dysharmonii.” („Pisma filozoficzne”, t. 1, Warszawa 1956, s. 305) Bunt wobec niesprawiedliwości zastanej rzeczywistości jest jednym z tych momentów, w których człowiek doświadcza tego, że jest człowiekiem; bunt ten nie może być tłamszony, człowiek nie powinien być zamknięty w zaklętym kręgu rzeczywistości, w którym jedynym, co jest możliwe, to nieustanne odtwarzanie stanu zastanego, jak gdyby kształtowanie rzeczywistości znajdowało się całkowicie poza możliwościami twórczego podmiotu: „Jednak sama nauka o grzechu wyrodziła się w niewolę złudnego determinizmu. Powiada się: Ty jesteś grzeszną, upadłą istotą i dlatego nie próbuj wstępować na drogę wyzwalania ducha ze „świata”, na drogę twórczego życia ducha, nieś brzemię posłuszeństwa skutkom grzechu. Duch ludzki pozostaje skowany w zaklętym kręgu bez wyjścia. Bowiem podstawowym grzechem jest niewola, zniewolenie ducha, podporządkowanie szatańskiej konieczności, brak sił na określenie siebie samego jako wolnego twórcy, zatracanie się poprzez utwierdzanie samego siebie w determinizmie „świata”, a nie w wolności Boga” (Mikołaj Bierdiajew, „Sens twórczości”, Kęty 2001, s. 9). Zarazem teorie ukierunkowane na realizację pełni celu w przyszłości, jeżeli zostaną dobrze rozważone, nie przynoszą żadnego rozwiązania, gdyż nie dość, że najczęściej towarzyszy im praktyczne wyrzucenie podmiotowości poza człowieka, to jeszcze abstrahują od faktu zasadniczego, nieusuwalnego w warunkach tego świata skażenia rzeczywistości, religijnie wyrażanego w koncepcji grzechu pierworodnego. Rozwiązanie przynosi tylko konserwatyzm ukierunkowany na wieczność, stawiający przed człowiekiem obowiązek twórczości motywowany religijnie poprzez fakt stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Stwórcy. Konserwatyzm taki z jednej strony nie prowadzi do pasywizmu i absolutyzacji aktualnego (bądź przeszłego) stanu, w sposób racjonalny ukierunkowując ludzką wolę kształtowania lepszej rzeczywistości; z drugiej strony, nie tworzy iluzji rozwiązania wszystkich trudności bytu w warunkach tego świata, wyczekując zbawczej interwencji, i wskazując na sens ludzkiej aktywności jako na prowadzącą do swojego dopełnienia, które może znaleźć jedynie w łasce i dzięki łasce, czyli w działaniu Boga. Z perspektywy chrześcijańskiego egzystencjalizmu konserwatyzm musi mieć w sobie element oceny, a więc i krytyki zastanej rzeczywistości; krytyka ta jednak powinna być prowadzona z perspektywy wieczności, a nie bezużytecznej i bezsensownej teorii postępu, realizowanej w liberalnym podejściu do ludzkich dziejów. Patrzenie z perspektywy konserwatyzmu ukierunkowanego ku wieczności oznacza, z jednej strony, radykalne odrzucenie i wolę przemienienia tego, co w rzeczywistości zastanej jest ułomne i niesprawiedliwe, ale – z drugiej strony – w swojej refleksji nad przeszłością konserwatyzm taki zawsze dążył będzie do elementu pozytywnego jako swojego zasadniczego celu, jego punktem dojścia jest bowiem wydobycie z dziejów tego, co jako zasadniczo dobre stanowi wartość ponadczasową, aby móc właśnie na tym budować. Konserwatyzm ukierunkowany ku wieczności przeciwstawia pojęciu rewolucji pojęcie twórczości, lub – nawiązując do tezy Bierdiajewa o rewolucyjności ducha i reakcyjności materii – rewolucyjności materii przeciwstawia rewolucyjność ducha.
Niezależnie od tego, że egzystencjalizm jako nurt oraz jego najważniejsi reprezentanci zajmują niekwestionowane miejsce w historii filozofii współczesnej, konsekwencje filozofii egzystencjalnej dla myślenia o polityce nie zostały w dostatecznym stopniu ujawnione. Tymczasem egzystencjalizm jest przestrzenią intelektualną, w której zjawiska polityczne mogą być z powodzeniem rozważane. W intencji autora powyższy artykuł miał służyć zachęceniu Czytelnika do przyjęcia właśnie tej perspektywy w rozważaniu problemów fundamentalnych dla myśli politycznej.
Tomasz Herbich
Blog ten powstał z myślą o prezentacji poglądów i opini członków i sympatyków Forum Młodych PiS. Jeżeli chcesz, by twoja notka ukazała się tutaj, wyślij ją na adres mementi01@ wp.pl.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka