13 grudnia....

Rocznica początku Stanu Wojennego, liczna grupa ludzi zgromadzona pod
domem generała Jaruzelskiego odczytuje nazwiska ofiar, wznoszone są
okrzyki, na chodniku płoną świece. Zwarty kordon Policji oddziela
manifestantów od znacznie mniejszej grupy zwolenników generała. Dwa dni
później, studio TVP, w którym realizowane są programy Tomasz Lisa. Sala
szczelnie wypełniona publicznością. Kilka minut przed początkiem
programu do studia wchodzi Jaruzelski. Rozlegają się gromkie brawa, cała
sala wita generała jak bohatera, który zasłużył na najwyższy szacunek i
wdzięczność. Dwie Polski, jedna marznąca w nocy na Mokotowie, druga
entuzjastycznie witająca tworcę Stanu Wojennego. Czemu w XX-lecie wolnej
Polski, w rzeczywistości gdzie powszechnie znane są materiały, które
udowadniają, że generał apelował do Rosjan o interwencję wojskową,
cieszy się tak wielką estymą? Mimo, że wiadome jest, dzięki działaniom
pułkownika Kuklińskiego, że Jaruzelski zaaprobował plan zamienienia
Polski w nuklearną pustynię podczas ofensywy wojsk radzieckich na
zachodnią Europę, 85% osób odpowiedziało twierdząco na pytanie
postawione przez Lisa "Czy generał Jaruzelski dobrze przysłużył się
Polsce?". Wiem, że społeczeństwo zostało intelektualnie wyniszczone
przez PRL, a później, w latach 90, przez propagandę Michnika i jego
gazety. Nadal jednak nie rozumiem czemu zbrodniarz zamiast siedzieć w
więzieniu urządza sobie tournée po polskich mediach, gdzie traktowany
jest jak narodowy bohater...

Wojciech Bartnik