Bezideowość, o której mowa w tym wpisie, jest zjawiskiem charakterystycznym dla przemian sfery politycznej w świecie zachodnim, które dopiero zaczyna docierać do Polski. Można nie bez słuszności powiedzieć, że w żadnym okresie historycznym idea nie była podstawowym czynnikiem motywującym działanie polityczne. Jednak bezideowość świata demokracji medialnej jest na swój sposób szczególna; jej dynamikę nadaje proces estetyzacji polityki.
Nigdy chyba czynnik formy nie przeważał tak bardzo nad czynnikiem treści, jak jest to współcześnie. Jesteśmy w punkcie, którego trudno było się spodziewać. Dzisiaj już prawie nikt nie mówi o ideach – nie odnosi się to wyłącznie do polityków – natomiast prawie wszyscy zajmują się analizowaniem, jak konkretna inicjatywa danego polityka wpłynie na jego popularność. Zdecydowana większość stara się być specjalistami od wizerunku. Siły rozwojowe dzisiejszego świata politycznego dążą do dekonstrukcji intelektu, zmarginalizowania jego głosu w procesie podejmowania decyzji wyborczej. Już nie tylko kampanie przedwyborcze mogą być przyrównane do kampanii reklamowych proszku do prania – także działanie polityczne coraz bardziej przypomina reklamowanie proszku.
Czy postępującej bezideowości należy się przeciwstawić? W czasach estetyzacji polityki tzw. „pragmatyzm”, będący w istocie nowym określeniem bezideowości, zyskuje dużą popularność. Idea polityczna postrzegana jest jako motor napędowy zła i totalitaryzmu, od którego wszyscy chcemy się odciąć. Najlepiej jest nie mieć idei, nie mieć zdania w kwestiach niezwiązanych bezpośrednio z zarządzaniem – bowiem współczesny ideał polityka to właśnie sprawny, kompetentny zarządca. Z tą opinią kłóci się już samo codzienne doświadczenie, w którym poznajemy, że tylko ludzie ideowi, szukający prawdy są w stanie zbudować odpowiedni fundament etyczny, który pozwala im nie złamać się w sytuacjach, w których wybór dobra jest trudny, a zło kuszące. A politycy z natury rzeczy stają i stawać będą wobec doniosłych wyborów etycznych. Jest to w gruncie rzeczy niezależne od tego, jak sprawne w walce z korupcją państwo zbudujemy. Zarazem widać też, że można i należy podzielić ludzi ideowych na dwie grupy: szukających prawdy i „posiadających” (we własnym mniemaniu) prawdę. Tylko tym pierwszym można zaufać. Dla nich ideowość oznacza nieustanne napięcie egzystencjalne, być ideowym to znaczy ciągle być w drodze, oni rozumieją prawdę jako coś, co ich nieustannie przekracza. Ci drudzy natomiast to tacy, którzy pozbawieni są pokory, widząc prawdę jako już przez siebie posiadaną. W ich działaniu ideowość jest negowana poprzez skrojenie idei na własną miarę. Nie rozumieją oni, że jeżeli istnieje coś takiego, jak prawda, to nigdy nie jest ona tym, co posiadam, ale zawsze jest tym, co mnie poprzedza i przekracza.
Poparcie dla postępującej bezideowości opiera się na nieuzasadnionym odróżnieniu dwóch pytań: pytania o to, jakim jest się politykiem, od pytania o to, jakim jest się człowiekiem. W naszym codziennym doświadczeniu raczej jesteśmy bardziej skłonni zaufać ludziom, którzy w coś wierzą i szukają prawdy, niż takim, którzy są takich dążeń pozbawieni. Najgroźniejsi są bowiem ludzie, którzy są pozbawieni wątpliwości: niezależnie od tego, czy są nimi „posiadacze” prawdy, czy bezideowi „zarządcy”.
Tomasz Herbich
Blog ten powstał z myślą o prezentacji poglądów i opini członków i sympatyków Forum Młodych PiS. Jeżeli chcesz, by twoja notka ukazała się tutaj, wyślij ją na adres mementi01@ wp.pl.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka