„Rzeczpospolita” jutro opublikuje kolejne stenogramy z rozmów doktora G., którego nie wolno nazywać doktorem Mengele. Nie wolno też go podsłuchiwać, ponieważ jest to naruszenie jego godności, co chętnie wytłumaczy nam każdy polityk. Nie wolno też informować społeczeństwa o potwierdzaniu się podejrzeń wobec G., ponieważ nie dość, że dla niektórych może być to usprawiedliwienie pamiętnych słów Ziobry, to godzi w sojusz inteligentów w pierwszym i drugim pokoleniu z klasą polityczną wielkich miast i WSI. Dlatego też prokuratura pozostanie zapewne jedynie przy zarzutach korupcyjnych, a i to niedługo, gdyż ważniejsze od drobnych sum jakie otrzymywał doktor, są przecieki ze sprawy. Doktora nie ma co karać, on już swoje wycierpiał, robiąc dobrą minę do złej gry podczas przyjmowania kolejnych butelek alkoholu, którego tak nienawidził, odkąd musiał wyrywać ze szponów nałogu dawnych współpracowników Zbigniewa Religi.
Od tego, co w mediach jest, ciekawsze jest to, czego w mediach nie ma, a zwłaszcza w których mediach tego nie ma. Wszędzie jest bowiem krach na giełdzie, czasem ujęty tylko w niszowe mimo wszystko zakładki ekonomiczne, ale nie ma go w dzienniku.pl, ani w TVN 24 (tam Gross się tylko ściga z Palikotem), która – podobno, nie wiem, nie widziałem – opowiada, że kolejki w bankach zawdzięczamy limitowanej serii monet. Ciekawe o jakie to monety wywróciła się kilka lat temu Argentyna? Rząd Tuska może wywalić się na monetach, które wrzucone niecelnie nie trafiły do puszki pana Donalda, przez co nie wystarczyło na służbę zdrowia. Jedyna nadzieja, ze Owsiak zorganizuje dodatkową zbiórkę, dobrą datą byłby dzień św. Patryka, ale to niestety może być za późno. Przydałaby się też zbiórka na nauczycieli. Bez niej może okazać się, ze trzeba będzie przywrócić amnestię maturalną Giertycha i to w formie radykalniejszej – bez przeprowadzania samych matur. Nauczyciele i lekarze mogą też chcieć przyjechać do Warszawy, cała nadzieja, że po drodze zastrajkują też kolejarze, a drogi zablokują rolnicy, i będą musieli zostać w domu. Pomysł rezygnacji z matur nie jest taki zły, Tusk zapewni sobie poparcie kolejnego rocznika w kolejnych wyborach. Jeżeli jednak znów je wygra, może mieć następny problem. Ministrowie jego rządu wyjątkowo szybko wykazują zniechęcenie do swojej pracy. Znikają ze stanowisk jak pieniądze z oświadczenia majątkowego Pawlaka. Po kilku mniej znanych postaciach z PSL, apatia dopadła również posła Grasia. Jeżeli Ewa Kopacz wraz z doktorem G. nie znajdzie sposobu na poprawę samopoczucia działaczy PO, do końca kadencji może nie wystarczyć ludzi na stanowiska rządowe, o partyjnych nie wspominając. Sam Tusk, nawet jeżeli zostanie u jego boku Pitera, może sobie nie dać rady. Światełkiem w tunelu są działania ministra Ćwiakalskiego. Nawet jeżeli i on podda się zniechęceniu, pozostawi po sobie wielu wykształconych fachowców, zarówno od spraw gospodarczych, jak i w samym wymiarze sprawiedliwości. Na ratunek wraca już Jan Kulczyk. Gdy już wszystko się zawali pozostaniemy z najwyższym wieżowcem w Europie. A gdy wściekłe tłumy przez wybite szyby sklepowe sięgną po telewizory, zobaczą w nich kolejną dyskusję o tym, czy prezydent jest alkoholikiem i jak bardzo jest skompromitowany. A gdy wrócą do domu obejrzą się w faktach i usłyszą, że rozbijali sklepowe wystawy dla limitowanej serii monet.
Inne tematy w dziale Polityka