Foxx Foxx
59
BLOG

Między ciszą, a ciszą...

Foxx Foxx Polityka Obserwuj notkę 13

Zbliża się cisza przedwyborcza. Czas więc napisać małe resume. Przed wyborami samorządowymi twierdziłem, że zwycięstwo HGW osłabi konstruktywne skrzydła w obu największych partiach, a wzmocni Biernych, Miernych ale Wiernych. I tak też się stało. Ani pani prezydent z całym tzw. "dworem Tuska", ani "zakon PC" nie były nigdy wcześniej tak silne, jak po tamtych wyborach. Jak to się przekłada na jakość polityki widzimy każdego dnia.

Dlaczego o tym piszę? Moim zdaniem sytuacja jest bardzo podobna. Zwycięstwo PO wzmocni polityków (również w samej Platformie), którzy nie mają pomysłu na żadną z dziedzin życia. Wiosną proponują pełną prywatyzację szpitali, które rzekomo działają na identycznych zasadach, jak przedsiębiorstwa komercyjne - jesienią na słowo "prywatyzacja" bledną i zaczynają drżeć im ręce. Wiosną chcą równych stawek PIT/CIT/VAT - jesienią - jednak nie. Wiosną chcą likwidować KRUS - jesienią pozywają w trybie wyborczym za to, że się im taką wolę przypisuje (bo weszli w koalicję z PSL). Wcześniej optują za nicejskim systemem głosowania w UE (przypisując sobie jego obronę) - jesienią wystarcza im najniekorzystniejszy dla nas system zapisany w traktacie konstytucyjnym; walkę o Joaninę nazywają "walką o pietruszkę", a Nicea do 2017 jest dla nich "bez znaczenia". Wcześniej uważali zwiększanie wydatków na tzw. socjal za populizm - dzisiaj, na dzień przed wyborami, obiecują "wielkie podwyżki" dla budżetówki i zawierają przedwyborcze "kontrakty" ze związkami zawodowymi. Wcześniej 3 x 15 bez ulg - w ostatniej kadencji poparcie dubeltowego "berecikowego" i... podwójnej ulgi na dziecko. Zamiast konkretnych propozycji systemowych wskazują Anglię i Irlandię jako wzory, gdy państwa te... zarezerwowały sobie suwerenność w stosowaniu centralizującej m.in. europejskie sprawy socjalne Karty Praw Podstawowych - a jednocześnie krytykują "socjalistyczny" rząd polski za zajęcie identycznego stanowiska i przeforsowanie go w negocjacjach (mimo sprzeciwu "Solidarności", będacej naturalnym zapleczem PiS).

Jaką politykę ktoś taki mógłby prowadzić z LiD-em i PSL-em? No przecież nie swoją - wszak jej po prostu nie ma. Nieprzypadkowo jedynym spójnym dokumentem programowym był plan autorsiego rządu J.M. Rokity, z braku propozycji oficjalnego programu partii - stał się nim w pół roku po poprzednich wyborach (pod koniec maja 2006). Pamiętacie "gabinet cieni" pod przewodnictwem B. Komorowskiego? Czy Marcinkiewicz nazywając ich wtedy "cieniasami" bardzo się pomylił? Bez znaczenia jest to, że później sam się skończył. Swoją drogą dzisiaj widziałem jego rekomendację na ulotce Pawła Poncyliusza kandydującego z warszawskiej listy PiS. Motywy ogłoszenia faktu głosowania w Warszawie na D. Tuska wbrew własnym rekomendacjom muszą mocno trącić ezoteryką...

Zwycięstwo takich ludzi, wbrew temu o czym marzy wielu "antykaczystów", nie wróży ani "porządku w państwie", ani przesadnej sielanki. Zarówno na zapleczu PO, jak i LiD czekają tabuny działaczy oczekujących, że wreszcie skonsumują "frukta" władzy. Na przykładzie Warszawy widzimy, że rozparcelowywanie stanowisk między "dworem Tuska", a LiD (zwłaszcza SLD) przebiega bez najmniejszych zakłóceń. W skali państwa jednak rzecz wygląda zupełnie inaczej. W blokach startowych czekają panowie z dawnej prowałęsowskiej frakcji służb (Miodowicz, Brochwicz, Rusak) oraz czerwonej (symbolizowanej przez Dukaczewskiego). Biorąc pod uwagę uprzejmości, które sobie wzajemnie świadczyli przez ostatnie kilkanaście lat ("lista Milczanowskiego", "afera Olina, "wakacje z agentem" - Kwaśniewski/Ałganow, zatrzymywanie przez cywilny UOP licznych żołnierzy WSI pod udowodnionymi zarzutami szpiegostwa na rzecz Rosji, czystka - kilkuset  UOP-ków usuniętych przez Siemiątkowskiego w pierwszych miesiącach po ostatnim zwycięstwie SLD, "sprawa Jaruckiej") - na nudę narzekać byśmy nie mogli.

Nie, zwycięstwo PO - LiD nie jest drogą do nirwany w oazie spokoju... Raczej wyborem awantury, przy której mijająca kadencja to detal. Zwłaszcza, że najistotniejsze resorty wyłączono z tarć wewnątrzkoalicyjnych. Taka awantura za dwa lata może otworzyć drogę dla znacznie wzmocnionego PiS, które wróciłoby raczej z temperamentem A. Macierewicza, niż P. Zalewskiego, czy K. Ujazdowskiego. Czyli - z mojego punktu widzenia - motyw taki sobie... Zwłaszcza w przypadku, gdy - zgodnie z zapowiedziami polityków PO - jednoczesnie mają znacznie zmaleć wpływy budżetu i wzrosnąć wydatki. Katastrofa praktycznie pewna. Protesty społecznie również. A co w przypadku większosci dla koalicji PO - PSL? Mniej więcej to samo, tylko bez watku "służbowego". W końcu PSL udaje się w Sejmiku Mazowieckim utrzymywać wielkie wpływy dla dentysty Romana Giertycha, który słuzy PSL do "szachowania"... znacznie większego koalicjanta.

A przecież w PO jest wielu wartościowych ludzi, jak prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, czy Jarosław Gowin. Ludzie ci od lat proponują konkretne rozwiązania, a nie post-AWS-owski rynsztok w tylu HGW, S. Niesiołowskiego, czy B. Komorowskiego. Po to, by w PO znaczyli więcej, "dwór" musi znaczyć mniej. A stanie się tak wtedy, gdy po raz kolejny poniesie klęskę, powodując partyjny kryzys.

Fakt kandydowania M. Płazyńskiego z listy PiS, przy jednoczesnej zapowiedzi, że zamierza on tworzyć własny klub parlamentarny jasno wskazuje, że J. Kaczyński na taką współpracę otwarty jest.

Jednocześnie nowy/stary rząd ma pakiet gotowych ustaw (m.in. o reformie finansów publicznych - chyba nikt serio nie zakłada, że LiD lub PSL do niej dopuści...). Moim zdaniem więc, wybór do skomplikowanych nie należy.

Pozdrawiam serdecznie :) 

 

PS W 'brudnej koalicji" PiS zrealizowało znaczną część swoich przedwyborczych zapowiedzi (jak to oceniają wyborcy, widzimy w sondażach). Swoją drogą, ciekawe, czy ewentualna koalicja PO-LiD-PSL podtrzyma wprowadzenie w 2009 stawek PIT 18/32, które z inicjatywy rządu zostały wprowadzone do nowelizacji ustawy o PIT i przegłosowane...

PS 2 Krzysztof Leski napisał: 

Dzieje się, dzieje tyle, że o kolejnych wynurzeniach Nelly Rokity jakoś cicho... - PiS absolutnie nie dojrzało do samodzielnego rządzenia - oświadczyła dziś w radio.

Nelly kandyduje do Sejmu. W okręgu warszawskim. Ma drugi numer na liście PiS. Gdy mówi, co mówi, to niewątpliwie nie po to, by kogokolwiek zniechęcić do głosowania na PiS. Tak jak w poprzednich wyborach, będąc naówczas jedynie żoną Jana Rokity - nie chciała zaszkodzić ani Platformie, ani szansom prezydenckim Donalda Tuska.

Jarosław i Lech Kaczyńscy chyba wiedzieli, co ryzykują stawiając na Nelly. Premier dziś bez wiidocznych problemów obrócił w żart te i inne słowa swej dublerki z listy. To wszakże nie są chyba ostatnie w Polsce wybory. Kto następny przetestuje Nelly?

Dlaczego nie podał całej informacji? Oto dalszy ciąg:


- Uważam, że w życiu jest ważne zachowywać przyjaźnie w polityce, mimo że, jak mówi Donald Tusk, kampania jest brutalna i ostra. I tak ją też prowadzi. Ale to nie znaczy, że po wyborach nie wyciągnę do niego ręki i nie powiem: Panie Donaldzie, Panie Donuldku, czy jak on tam chce, żeby go nazywano - możemy zbudować dobrą Polskę, tylko na prawdzie. I powinniśmy zadbać o to, żeby ta prawda wyszła na jaw - mówiła Nelly Rokita w RMF FM.

- Widzę dla Jana Rokity poważne miejsce w rządzie - skomentował wypowiedź Nelly Rokity Jarosław Kaczyński.

Szef rządu podkreślił jednak, że "reguły w demokracji są dość jasne". - Jeśli nasza partia wygra wybory, ja będę premierem, jeśli nie wygra - nie będę - powiedział
.

(źródło)

No, proszę Waćpana... ;)
Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka