Myślałem, żeby z tym komentarzem wstrzymać się do momentu oficjalnego ogłoszenia wyników wyborów, ale wszystko wskazuje, że możemy jeszcze poczekać. Cóż, jedziemy.
Na początek gratulacje dla salonowych Polemistów, którzy stojąc "po drugiej stronie barykady" (czasami twierdząc, że ona nie istnieje - wot cwaniaki ;), często ( choć nie zawsze ;) wdawali się w merytoryczne dyskusje. Nie chciałbym nikogo pominąć, jednak najczęściej trafiałem na Popisowca, Eumenesa i Majora, więc na tych nickach poprzestanę.
Podobnie, jak inni prawicowi blogerzy, którzy już wypowiedzieli się po wyborach, dobrze życzę Polsce, a więc i rządowi z nowym premierem na czele. To dość oczywiste. Tyle na początek. Do rzeczy.
Przyczyny porażki PiS
Strategia. Zlekceważenie Donalda Tuska, jako faktycznego "człowieka bez właściwości" (dość przypomnieć przegrane debaty z mniej sprawnym Kaczyńskim w kampanii prezydenckiej w 2005) w momencie, gdy walczył on o polityczne przeżycie było błędem. Doprowadzenie do konferencji Mariusza Kamińskiego w sprawie posłanki Sawickiej było błędem do kwadratu.
Oczywiście było też wiele powodów zewnętrznych - od klimatu w mediach (włącznie z "ciszą wyborczą" w sobotniej G.W.) przez życiowy wybór prof. Bartoszewskiego, po odpuszczenie kampanii "szczwanej" w czasie ciszy przedwyborczej. Kampanią "szczwaną" nazywam rozmaite inicjatywy "chcesz zmienić kraj - głosuj". Jeżeli nie było to łamanie ciszy, równie dobrze możnaby zorganizować np. spot: "chcesz, by w Polsce było jeszcze lepiej - głosuj". Coś mi jednak mówi, że zostałby on oprotestowany - w przeciwieństwie do tego pierwszego... Nie wiedzieć, czemu ;)
Ogólnie rzecz biorąc, PiS przegrało na własne życzenie i "wartałoby" (jak mówią w Krakowie) darować sobie teksty o "opozycyjno - medialnym froncie". Do roboty.
PiS - co teraz?
No właśnie. Czasy "frontmenów" z B.M.W. raczej powinny się skończyć. Po tym wszystkim, słuchając posłów Kuchcińskiego, czy Gosiewskiego naprawdę trudno zachować powagę. Piszę to jako wyborca PiS. Zdaję sobie sprawę z pozycji "zakonu PC" - jednak czas najwyższy zważyć zalety i wady wystawiania go w pierwszym szeregu. Rozumiem argument zaufania totalnego, jednak - wbrew przykładom z literatury science-fiction - sztuczna inteligencja z zasady nie uzyskuje przewagi nad ludzką. Nie wszystko da się zaprogramować "z góry", nawet jeżeli ma się komfort reinstalacji systemu i sformatowania dysku w każdej chwili.
Należy o tym pomyśleć tym badziej, że tzw. "dwór Tuska" skutecznie otoczył się własnie tzw. "sztuczną inteligencją", tyle że ładnie opakowaną i podtrzymywaną w stałym kursie przez bryzę przychylnych mediów oraz młodych wyborców, których większość zdaje się podejmować decyzje w oparciu o freeware'owe gierki, w których można strzelać w kacze kupry albo zwalczać drób w realiach Mortal Combat.
"W takich okolicznościach przyrody" można było konsekwentnie stawiać na to, co w PiS najlepsze: Zbigniew Romaszewski w kontekście lustracji, Aleksandra Natalli-Świat - finansów, Paweł Zalewski - polityki zagranicznej (boli - wiem, ale takie są fakty), Kazimierz Ujazdowski - kultury i dziedzictwa narodowego, Ryszard Legutko - edukacji, itd. Wdzięk posła Cymańskiego to trochę mało. Zwłaszcza z perspektywy młodego elektoratu.
Po przemyślanym przegrupowaniu, spokojnie można punktować rząd. Pierwsze reakcje UE (która jest przekonana, że po wyborach bedzie on "elastyczniejszy" np. w tzw. sprawie "polskiego dorsza"), Niemiec (teraz "stosunki się poprawią"), czy Rosji (podobnie) świadczą jasno, że PO znajdzie się w sytuacji, w której nigdy wcześniej nie potrafiła się znaleźć: polityczny wizjoner Saryusz-Wolski - versus B. Komorowski, który w jednym z programów TVN nie wiedział, czy Norwegia należy dio UE, a ostatnio zadeklarował przychylność dla najbardziej niekorzystnego dla Polski systemu proporcjonalnego. Autor książki "Strefa Zdekomunizowana" vs. Hanna Gronkiewicz-Waltz poklepująca się w Warszawie z SLD... Tyle, że teraz występy przed kamerami się skończyły - zaczyna się polityka realna... a jedyna osoba w PO o sprecyzowanych pomysłach na zmiany ustrojowe - J.M. Rokita - jest tam, gdzie jest, czyli nigdzie. Do tego dochodzi wizja koalicji z PSL, czyli prawdopodobny "skok" ludowców na ministerstwa infrastruktury, środowiska i być może rolnictwa ("kontrola" redystrybucji znacznej części funduszy unijnych), "nowe otwarcie" w mediach publicznych... Możliwy jest jeszcze bonus: fotel marszałka Sejmu dla ludowców.
Szykuje się szereg tematów będących "samograjami" - z nastaniem roku 2009, na który PiS wpisało do ustawy o PIT obniżkę stawek do wysokości 18/32%. To będzie mocny moment. Przypominam też, że nowy rząd czeka "spijanie pianki" z własnych głosowań w sprawie dubeltowego "berecikowego", czy podwójnej ulgi na dziecko.
Przed nami też zapewne szereg niespodzianek wynikających z jednej strony z prezydenckich ambicji szefa PO, a z drugiej z konkurencji platformerskich "służbistów" wojskowych (Rusak, a więc i Graś) z cywilnymi (Miodowicz, Brochwicz).
W tym miejscu ostatnia kwestia do sztabowców PiS - jak mozna było nie wykorzystać potencjału składu wyborczego komitetu honorowego?! Już nie piszę o "kontrkandydatach" Dody, Stachurskiego, czy Norbiego - ale każdy ma takiego Brochwicza na zapleczu, jaką partię ;)
Cóż, z przyjemnością wchodzę w buty blogera opozycyjnego :)
PS Jeszcze przez kilka dni zostawiam na blogu maskotkę z piątku. Nie jestem doktrynerem ani fanatykiem, jednak łatwo jest zdejmować barwy przegranych. W tym wypadku zacytuję starą maksymę kibiców piłkarskich: dumni po zwycięstwie - wierni po porażce.
Howgh.
Inne tematy w dziale Polityka