Za Onetem: Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zasugerował dyrektorowi Muzeum Powstania Warszawskiego Janowi Ołdakowskiemu 4-letni urlop z tej funkcji z uwagi na pełnienie mandatu poselskiego. Ołdakowski, poseł PiS, nie chce rezygnować z szefowania Muzeum; przypomina, że w poprzedniej kadencji Sejmu łączył obie funkcje.
"Rządy miłości" się zaczynają. Jest to kolejny motyw po awanturze wokół kandydatury Z. Romaszewskiego na stanowisko wicemarszałka Senatu (całe prezydium z jedynie słusznej partii;), sprawie M. Boniego, kandydaturze A. Olechowskiego (TW "Must") na fotel prezesa PKN Orlen oraz najnowszych doniesieniach, że - wnioskujący o list żelazny dla H. Stokłosy i autor ekspertyzy wspierającej R. Krauze - prof. Ćwiąkalski ma być prokuratorem generalnym... jasny znak, że w nadchodzącej ekipie miłości jest więcej, niż na pokładzie "Żółtej łodzi podwodnej".
Oczywiście warto przypomnieć, że Muzeum Powstania, to, powszechnie chwalony, autorski projekt Ołdakowskiego, za który od kilku lat otrzymuje on od weteranów PW długie owacje na stojąco przy okazji kolejnych rocznic. Warto też przypomnieć, że aktualne władze stolicy własny wkład w te rocznice w dużej mierze ograniczyły do umieszczenia na szarfach dołączonych do wprowadzonych przez L. Kaczyńskiego małych wieńców Urzędu Miasta, składanych w miejscach pamięci na terenie całej Warszawy ... nazwiska pani prezydent - w miejsce tytułu: prezydent miasta st. Warszawy. Najwyraźniej dotychczasowa forma (sam tytuł), wydała się urzędnikom Ratusza zbyt sucha, więc każdy, kto 01.08.2007 chciał poświęcić chwilę refleksji bohaterom naszego miasta, mógł sobie przeczytać na ich grobach i przy tablicach upamiętniających krwawe wydarzenia HANNA GRONKIEWICZ-WALTZ.
Jaki z tego wniosek? Pisząc szczerze średnio mi się chce szukać słów powszechnie nazywanych "parlamentarnymi" na określenie ruchów funkcjonariuszy partyjnych, którzy tematu (Powstania) po prostu nie czują, a wsłuchani w słowa politycznego neofity (R. Sikorskiego), chcą w imię miłości "dorzynać watahy".
Proszę bardzo. Nie ma dla mnie specjalnego znaczenia ani specyficzny stan psychiki braci Kaczyńskich po wyborach, ani dobre słowo o Sikorskim w wykonaniu jednego z moich ulubionych politytyków, P. Zalewskiego.
Wszyscy ww. politycy popełniają błąd (chociaż Zalewski chyba relatywnie najmniejszy - co nie zmienia mojej jednoznacznej opinii o żenującej postawie byłego ministra ON), nie zmienia to faktu, że watahy powinny się trzymać razem. Inicjatywy podobne do tej B. Komorowskiego powoli uzmysławiają, gdzie przebiega linia demarkacyjna. Bardzo blisko kwestii sprawy na linii: D.Tusk - IPN - L. Wałęsa.
Przytaczając z pamięci słowa Andrzeja Gwiazdy w "G.P." z tego tygodnia: oszołomy, głowy do góry - przez lata byliśmy lepsi w zwalczaniu złych rządów, niż w popieraniu dobrego. ;)
Taka to tradycja watah. Czy na pewno gorzej będzie biegać na wolności, niż w uprzęży zaprzęgu?
Pewnie nie wszystkim, ale paru basiorom napewno... zwłaszcza białogwardyjskim ;)
PS Wiem, że ta notka jest jednostronna, z elementami tandetnego patosu, itd. Ale takie emocje mnie owładnęły po lekturze newsa z Onetu, odczytywanej nad sączonym kufelkiem o godzinie 0:00 i nic na to nie poradzę :)
Inne tematy w dziale Polityka