Na początek, chciałbym wszystkim Salonowiczom złożyć serdeczne życzenia pomyślności wszelakiej. Ludziom zarówno nie deklarującym się jako wierzący, jak i wierzącym polecam wiersz klasyka "antychrześcijańskiej" filozofii:
"Bóg nieznany" (Dem unbekannten Gott)
Raz jeszcze
Nim pojadę dalej i wzrok przed siebie skieruję
Podnoszę w samotności ręce ku Tobie
Któryś moją ucieczką
Któremu uroczyście poświęciłem ołtarze w najgłebszej głębi mego serca
Aby Twój głos mógł mnie zawsze wezwać z powrotem
Fryderyk Nietzsche
Zagwozdka w sam raz na dzisiejszy świąteczny poranek i nasz tutejszy Salon, w którym "czarno-czerwona" polemiczna wirtualna rzeczywistość często skrzeczy (swoją drogą, jest w tym jakaś symbolika dla Redakcji - toż to barwy anarchistów proszę Państwa;). Zdrowia życzę
Pozdrawiam weteranów "starego S24", gdziekolwiek dzisiaj wirtualnie są, mając nadzieję, że kiedyś będzie możliwa bardziej powszechna wymiana zdań między ludźmi o diametralnie różnych punktach widzenia. Tak naprawdę wielkość tej nadziei nie jest "porażająca". Ale na święta, jak znalazł ;)
--------------------------------------------------------
Ponieważ bieżące wydarzenia polityczne (ostatnio związane z ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego i towarzyszącym jej "klimacikiem") na bieżąco opisuję i komentuję na swoim głównym blogu, korzystając z okazji, że znów tu jestem, kilka słów na temat aktualny w S24.
Robert Krasowski i jego wizja prawicy. Mam wrażenie, że zarówno naczelny "Dziennika", jak i C. Michalski - zdając sobie sprawę z odpływu prawicowych czytelników - zasypują nas dialektycznymi uzasadnieniami dla zajęcia pozycji przeciwnych, do tych, jakie gazeta ta zajmowała na początku (pro PO-PiS). Wielokrotnie już pisano, że Platforma z twarzą Rokity i hasłami w rodzaju "ściągnięcia cugli demokracji", czy "wielkiej zmiany ustrojowej", czy Saryuszem-Wolskim, jako główną postacią polityki zagranicznej to zupełnie inna partia, niż ta dzisiejsza - w której "pragmatyczne" sieroty po AWS (Komorowski, Niesiołowski, Gronkiewicz-Waltz... a w cieniu np. Tywonek) prowadzą "postpolitykę", w której jedynymi wartościami są "ciepełko" i "stabilizacja". Polemizowałem kiedyś w S24 na temat pewnego innego fragmentu z twórczości F. Nietzschego. Proroczego fragmentu, rzekłbym: Robert Krasowski pisał wtedy: ("Dziennik - Europa", 09.06.2007)
Kołakowski występuje przeciw zblazowanym estetom, których pełno jest zarówno po lewej, jak i po prawej stronie naszych ideowych sporów. Zachód, liberalizm, demokracja zapewniają dzisiaj prostym ludziom sytość, bezpieczeństwo, rozrywkę. To wszystko, co niemiecki filolog zaliczał do upokarzających potrzeb "ostatniego człowieka".
Wystarczy jednak spojrzeć za siebie, w niedawną historię Zachodu, albo rozejrzeć się nieco dokoła, aby zauważyć, że to, co nuży zblazowanych estetów, dla większości ludzi było, a nawet pozostaje, niedostępnym marzeniem. Zwyczajne życie ostatniego człowieka. Życie bezpieczne i uwolnione od radykalnego konfliktu (...).
A cóż o "ostatnim człowieku" miał do powiedzenia sam Nietzsche?
Powiadam wam, trzeba mieć chaos w sobie, by porodzić gwiazdę tańczącą. Powiadam wam, wiele chaosu jest jeszcze w was.
Biada! Zbliża się czas, gdy człowiek żadnej gwiazdy porodzić nie będzie zdolen. Biada! Zbliża się czas po tysiąckroć wzgardy godnego człowieka, człowieka, co nawet samym sobą już gardzić nie zdoła.
Patrzcie! Wskazuję wam ostatniego człowieka.
„Czem jest miłość? Czem jest twórczość? Czem tęsknota? Czem gwiazda?" — tak pyta ostatni człowiek i mruży wzgardliwie oczy.
Ziemia się skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. Rodzaj jego jest nie do wytępienia, jako pchła ziemna; ostatni człowiek żyje najdłużej.
„Myśmy szczęście wynaleźli" — mówią ostami ludzie i mrużą niedbale oczy.
Opuścili okolice, gdzie życie twarde było: gdyż ciepła potrzeba. Kocha się jeszcze sąsiada i trze się o niego — gdyż ciepła potrzeba!
Cierpienie i nieufność uchodzą za rzeczy grzeszne; ostatni człowiek baczy troskliwie na siebie. Głupiec chyba tylko potyka się jeszcze o kamienie i o ludzi!
Nieco trucizny kiedy niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w końcu — dużo trucizny, aby mile zemrzeć.
Pracuje się jeszcze, gdyż praca jest rozrywką. Dba się jednak o to, by ta rozrywka nie stała się zbyt uciążliwą.
Nikt już nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt uciążliwe. Któż by jeszcze chciał panować? Któż podlegać? To zbyt uciążliwe.
Żadnego pasterza, sama trzoda! Każdy jest równy, każdy chce działu równego. Kto inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obłąkanych.
„Dawniej cały świat był obłędny" — mówią najsubtelniejsi i mrużą mądrze oczy.
Jest się mądrym i wie się wszystko, co się zdarzyło, więc w wydrwiwaniu wszystkiego nie zna się miary. Sprzeczają się jeszcze, lecz godzą się niebawem, gdyż niezgoda psuje żołądek.
Ma się swą przyjemnostkę na dzień i swą przyjemnostkę na czas nocy; lecz zdrowie ceni się nade wszystko.
„Myśmy szczęście wynaleźli" — mówią ostatni ludzie i mrużą oczy.
("Tako rzecze Zaratustra")
Skoro "ostatni człowiek" jest "niedoścignionym marzeniem" R. Krasowskiego, trudno się dziwić, że swoją wizję "prawicy", kreśli on na jego podobieństwo. Drobiazg jednak polega na tym, że tam, gdzie występują pryncypia - konflikt jest nieunikniony.
Więcej, sztuczna jego "pacyfikacja i petryfikacja" (pamiętamy jeszcze, kto te słowa wypowiedział i kiedy? ;) musi prowadzić do wzrostu znaczenia postaw "skrajnych". Tak się stało w przypadku wielokrotnie opisywanego "nadmuchania" środowisk z okolic Radia Maryja będącego efektem pacyfikacji debaty publicznej przez stronę socjal-liberalną. Na przykładzie "dyskusji" o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego widać dobrze, że mimo znacznie bardziej, niż przed referendum akcesyjnym "zbalansowanego" rynku medialnego, sytuacja wydaje się powtarzać. Przy czym "prawicowość" panów Krasowskiego, czy Ujazdowskiego wyraźnie pełni w tym wszystkim rolę felietonów A. Halla w "Gazecie Wyborczej" w latach '90.
A idźcie "nierewolucyjni prawicowcy" na spacer. I nie zapomnijcie zabrać ze sobą "ostatniego człowieka". Nam on niepotrzebny :)
Inne tematy w dziale Polityka