Foxx Foxx
97
BLOG

Podejrzany element, który sieje zamęt

Foxx Foxx Polityka Obserwuj notkę 45

(pw)
Rozum był łaskaw popełnić w S24 post na temat postawy J. Kaczyńskiego w kontekście ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Początek brzmi znajomo: Można było się tego spodziewać. PiS (czytaj prezes Jarosław Kaczyński) nie odpuszcza i nadal sieje zamęt (...).

Mój tekst nie jest polemiką z podobnym podejściem - ten samograj zdaje się być bytem zbyt autonomicznym ;) Jednak, aby posiać jeszcze trochę zamętu w tym budyniu miłości, w którym żyjemy od ostatnich wyborów, przypomijmy autora koncepcji obecnego kompromisu (którego rolę zauważyła chyba tylko dzisiejsza "Rzeczpospolita" - ale wyłącznie w wydaniu papierowym). Wywiad dla RMF FM z 19.03.2008:

(...)

Ludwik Dorn: (...) Istotą rzeczy jest zabezpieczenie mechanizmu z Joaniny. Bo o ile Protokół Brytyjski jest zabezpieczony traktatowo, to mechanizm z Joaniny może zostać zmieniony przez każdy szczyt Rady Europy.

Konrad Piasecki: A wyobraża pan sobie jakikolwiek polski rząd, który od tego mechanizmu odchodzi? Przecież to jest mechanizm korzystny dla Polski.

Ludwik Dorn: Są niebezpieczeństwa. Unia jest z jednej strony światem przyjaznym, a z drugiej – niesłychanie brutalnym. Są tam marchewki, marcheweczki i marchewy, oraz baciki, baty oraz knuty. W tej chwili przecież jesteśmy duszeni przez Unię, jeśli chodzi o limity emisji CO2. Ja sobie wyobrażam, że polski rząd stanie przed wyborem – wycofajmy się z Joaniny w zamian za obietnicę – nawet dotrzymaną – zwiększenia limitów CO2.

Konrad Piasecki: No to jak ten kompromis osiągnąć w takim razie? Czy ten kompromis miałby polegać na tym, że wszystkie partie zadeklarują, że nie ma odejścia od Joaniny i wpiszą to do polskiego ustawodawstwa?

Ludwik Dorn: Tak. Wszystkie partie, a przede wszystkim chodzi o Prawo i Sprawiedliwość i Platformę Obywatelską. To może się dokonać w traktacie ratyfikacyjnym, ale nie wykluczałbym takiej drogi jako ostatecznej granicy kompromisu – solennego zobowiązania politycznego pod patronatem prezydenta, że w tym kierunku, a także w innych, zostanie znowelizowana ustawa o współdziałaniu Rady Ministrów oraz Sejmu i Senatu w sprawach związanych z członkostwem w Unii. Bo na razie ustawa jest anachroniczna i tak, i tak musi zostać znowelizowana.

Konrad Piasecki: A na razie mamy ustawę ratyfikacyjną, z którą nie wiadomo co zrobić, bo 2/3 cały czas nie widać, chyba że pan dla niej widzi taką większość w Sejmie?

Ludwik Dorn: Nie, ja takiej większości obecnie nie widzę. W związku z tym mam nadzieję, że po świętach zaczną się rozmowy realne i naprawdę związane z Joaniną i związane z tym, że Unia poprzez limity, także poprzez Naturę 2000 nas dusi i jedną ręką odbiera to, co daje drugą i trzeba tutaj ten korzystny dla Polski mechanizm zabetonować, tak, by każdy polski premier mógł powiedzieć: słuchajcie może i ja bym chciał ustąpić, ale nie mogę, bo mam ustawodawstwo krajowe.

Konrad Piasecki: Na razie z tymi rozmowami jest trochę jak z wierszem o żurawiu i czapli – jak jedni zapraszają, to drudzy nie przychodzą, potem czaple zapraszają, a żurawi nie ma.

Ludwik Dorn: Z jednej strony, jestem pełen niepokoju, bo ja sondowałem w sposób mi właściwy - nie będę mówił o szczegółach - czy istnieje ze strony Platformy gotowość do kompromisu i otrzymałem odpowiedź, że nie, że wyczuli taką sytuację, kiedy można bardzo mocno uderzyć w Prawo i Sprawiedliwość, w związku z tym w ogóle nie są nastawieni na kompromis.

Konrad Piasecki: A powie pan, od kogo pan to słyszał?

Ludwik Dorn: Nie, nie powiem, natomiast może po świętach, po okresie pewnej refleksji także Platforma dojdzie do wniosku, że w sprawie Joaniny to chodzi po prostu o interes każdego Polaka i każdego rządu i bez deklaracji, że rozmawiamy zaczną się od paru telefonów, paru istotnych osób – ja nie jestem taką istotną osobą - naprawdę rozmowy, bo racjonalnie, z państwowego punktu widzenia, kompromis korzystny dla wszystkich się tutaj wprost narzuca
.

(źródło)

 

A co obserwowaliśmy dzisiaj?

Premier: Nie ma się monopolu na rację

Nie obeszło się bez tonów pojednawczych. "Trzeba uznać, że nie ma się monopolu na rację, i ja to uznaję" - stwierdził szef rządu.

Ale najbardziej oczekiwane słowa padły dopiero pod koniec wystąpienia. Donald Tusk zapewniał, że uchwała, nad którą dyskutowali dziś posłowie, będzie przestrzegana. Obiecał też, że będą zmiany w ustawie, która reguluje kontakty rządu z parlamentem odnośnie polskiego członkostwa w Unii Europejskiej. Od tej deklaracji posłowie PiS uzależniali swoje poparcie dla ratyfikacji traktatu.

Tusk chętnie cytował także Jana Pawła II. Przypominał jego słowa o poparciu Stolicy Apostolskiej dla wejścia Polski do Unii Europejskiej. Do słów papieża Polaka sięgnął także prezydent. On jednak wspomniał wypowiedź na temat eurosceptyków.

Prezydent: Głosujcie za

Potem dziękował także Lech Kaczyński - tyle że europejskim liderom, którzy brali udział w negocjacjach nad traktatem lizbońskim. Wymienił między innymi Nicolasa Sarkozy'ego i Angelę Merkel. Jego słowa posłowie przyjęli brawami.

Prezydent podkreślał, że obecność w Unii Europejskiej przyniosło nam wiele dobrego. Ale zaraz potem podkreślił, że członkostwo we wspólnocie to także konieczność dbania o własne interesy. "Nie ma w tym nic złego, to wręcz pożądane" - przekonywał.

Przypomniał także wątpliwości, jakie pojawiały się w czasie ostatnich tygodni - przede wszystkim dotyczące protokołu brytyjskiego. Mówi on, że Polska nie przyjmuje - podobnie jak Wielka Brytania - spornej nad Wisłą Karty Praw Podstawowych.

Finał wystąpienia prezydenta był jednak jasny. "Jestem przekonany, że poparcie dla traktatu przekroczy partyjne podziały" - podsumował Lech Kaczyński. I zaapelował do posłów: "Zwracam się o ratyfikację traktatu lizbońskiego". Na sali sejmowej w tym momencie wybuchły brawa.

Macierewicz, Cymański i Sobecka przeciw

Teoretycznie sprawa traktatu jest już załatwiona. Co prawda część posłów PiS zagłosowało przeciwko ratyfikacji, ale głosy pozostałych wystarczyły, by dokument przyjąć.

Za głosowało 384 posłów, potrzeba było 302 głosy. Przeciw było 56 posłów, m.in. Tadeusz Cymański, Antoni Macierewicz, Krzysztof Jurgiel, Anna Sobecka i Zbigniew Girzyński.

Cymański tłumaczył dziennikowi.pl, że długo się wahał, ale na jego decyzję "w pewnym stopniu" wpłynęła jego mama, słuchaczka Radia Maryja.

Wstrzymało się 12 posłów, w tym: Jacek Kurski, Nelli Rokita, Elżbieta Kruk i Jan Dziedziczak.

Teraz ustawa trafi do Senatu. Tutaj też nie powinno być większych problemów. Potem prezydent ma 21 dni na podpisanie ustawy upoważniającej go do ratyfikacji traktatu lizbońskiego.

Lech Kaczyński: Podpiszę, jak gwarancje będą prawem

Jednak problem w tym, że tuż po swoim wystąpieniu prezydent Kaczyński powiedział dziennikarzom w kuluarach Sejmu coś zaskakującego. Najpierw zapewnił, że całkowicie wierzy premierowi, iż gwarancje będące elementem porozumienia między nimi, zostaną dochowane.

Ale potem dodał: "Podpiszę (ustawę) wtedy, kiedy te gwarancje staną się treścią obowiązującego w Polsce prawa. Myślę, że z tym nie będzie najmniejszych kłopotów, bo premier zapowiedział dzisiaj bardzo szybkie działania".

A to oznacza, że prezydent może nie ratyfikować traktatu, jeśli parlamentowi nie uda się w tym czasie przyjąć tzw. ustawy kompetencyjnej. Reguluje ona kontakty rządu z parlamentem odnośnie polskiego członkostwa w Unii Europejskiej - generalnie posłom PiS chodzi o to, by rząd nie mógł bez zgody parlamentu dowolnie zmieniać warunków traktatu.

(źródło)

 

Zabawne były wcześniejsze komentarze pomijajace meritum sporu oraz jazdy po J. Kaczyńskim, jak po burej suce w kamaszach uprawiajacej łże-politykę. Tymczasem okazuje się, że tylko jedna partia z obecnych w parlamencie ma jakąkolwiek spójną wizję sankcji prawnych regulujących relacje państwa z Unią Europejską. Można się z nią zgadzać lub nie, ale przynajmniej jest. A to już coś.

Niezależnie od tego, ile razy Ł. Warzecha napisze "JarKacz" (swoją drogą, wzorem poprzedników, brakuje mi w postach na temat polityki zagranicznej, szefa resortu - RadSika oczywiście :) - sekwencja wydarzeń układa się w spójną całość. Najwyraźniej też opinie o "kapitulacji PiS" (ferowane unisono przez zwolenników PO i Marka Jurka) były nieco przedwczesne. Nie ma tu znaczenia wyłącznie publicystyczny aspekt pomysłu L. Dorna (jego obecny zupełny brak wpływu na bieżącą politykę). Chodzi raczej o to, że sensem oczekiwań PiS było wzmocnienie roli parlamentu przy próbach zmian traktatu przez rząd (jakikolwiek). Tymczasem główny strumień komentarzy poszedł tropem: skoro prezydent zaakceptował treść ustawy ratyfikacyjnej w wersji rządowej, to znaczy, że PiS skapitulowało w tym sporze.

I jak to wygląda dzisiaj? A to Ci "zamęt" :)

 

PS W "Faktach" właśnie powiedziano, że głosujący przeciw ratyfikacji oraz wstrzymujący się od głosu posłowie PiS "wypowiedzieli posłuszeństwo J. Kaczyńskiemu". Dyscypliny klubowej nie było. To jak z tym "zamordyzmem"? Dyscyplina klubowa - żle; jej brak - "rozłam".

Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (45)

Inne tematy w dziale Polityka