Przeglądam S24 oraz największe portale i nie widzę śladu newsa z Dziennik.pl (ani samego newsa zresztą), który pojawił się przed południem:
Jest rok 1999. Kosowscy Albańczycy upychają trzystu serbskich zakładników do ciężarówek i wywożą na północ Albanii. Tam stłoczeni w barakach czekają, aż z Europy przyjdzie zamówienie na ich organy. Po wycięciu narządów są zabijani. Obrzydliwy proceder ujawnia w książce Carla del Ponte, do niedawna naczelna prokurator oenzetowskiego trybunału ds. zbrodni wojennych w dawnej Jugosławii.
(
źródło)
Warto przypomnieć, że (
jak już pisałem) uznanając tzw. "niepodległość" Kosowa -
złamano rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1244 zatwierdzającą zarząd międzynarodowy nad Kosowem, w której jednocześnie potwierdzono integralność terytorialną ówczesnej Jugosławii, czyli późniejszej Serbii i Czarnogóry, a po ogłoszeniu przez tą ostatnią niepodległości (chociaż ma ona - w odróżnieniu od Kosowa - bogate własne tradycje państwowe, włącznie z pierwszą konstytucją z 1855) w czerwcu 2006 - Serbii. Zrobiono to nawet bez zebrania Rady Bezpieczeństwa.
Podobne motywy w wykonaniu ONZ, czy UE (próba wykluczenia referendum jako trybu ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego i przedkładanie parlamentom - poza Irlandią - 90% rozwiązań demokratycznie odrzuconych w referendach we Francji i Holandii) dobitnie świadczą, że obowiązujące prawo oraz tzw. "reguły demokracji" nie są kwestiami, które przedstawicielom największych państw w tych organizacjach spędzają sen z powiek.
Co jeszcze musi się stać, żeby nasi perłouści "demokraci" i eurofederaści poczuli wstyd? Zdaję sobie sprawę, że po lustracyjnej aferze B. Geremka granicą jest ściana... A może jednak?
Inne tematy w dziale Polityka