Francowian Francowian
480
BLOG

TERRORYZM WSPÓŁCZESNY

Francowian Francowian Polityka Obserwuj notkę 0

O TERRORYŹMIE WSPÓŁCZESNYM

Terroryzm– pojęcie najczęściej definiowane jako użycie siły lub przemocy przeciwko osobom lub własności z pogwałceniemprawa, mające na celu zastraszenie i wymuszenie na danej grupie ludności lub państwie ustępstw w drodze do realizacji określonych celów. Działania terrorystyczne mogą dotyczyć całejpopulacji, jednak najczęściej są one uderzeniem w jej niewielką część, aby pozostałych obywateli zmusić do odpowiednich zachowań.

Rodzaje terroryzmu:

Znawcy przedmiotu dzielą terroryzm na polityczny, kryminalny oraz na indywidualny i zbiorowy.

Większość z powszechnie znanych organizacji zajmujących się terroryzmem, uprawiała i uprawia terroryzm polityczny. Ma on na celu zmianę ekipy rządzącej, zmianę systemu politycznego, wymuszenie wprowadzenia pewnych rozwiązań prawnych, bądź oderwanie części terytorium od danego państwa i założenie nowego państwa lub przyłączenie go do już istniejącego.

Cechą charakterystyczną terroryzmu kryminalnego jest natomiast fakt, iż terrorysta działa z pobudek "niższych", najczęściej materialnych. Do podstawowego zestawu tego typu działań należą porwania dla okupu, niszczenie mienia, sabotaż oraz szantaż.

Grupy uprawiające terroryzm polityczny bardzo często zajmują się również terroryzmem kryminalnym, dochodami z którego finansują działalność polityczną. Niektóre z tych grup przechodzą coraz wyraźniej od terroryzmu politycznego ku kryminalnemu, ewoluując w zwykłą zorganizowaną grupę przestępczą.

Podział na terroryzm indywidualny i zbiorowy służy określeniu, czy przedmiotem ataku terrorystycznego staje się konkretna osoba, czy też przypadkowa zbiorowość. W wypadku zabójstwa konkretnego polityka czy porwania biznesmena mówimy o terroryzmie indywidualnym, którego ofiara jest ściśle określona. Jednak większość ataków terrorystycznych motywowanych politycznie jest przejawem terroryzmu zbiorowego, którego ofiarami padają przypadkowe osoby.

Rzut oka na historię terroryzmu pozwala zauważyć, iż coraz więcej aktów terroru to przykłady terroryzmu zbiorowego. Przyczyna tkwi zapewne zarówno w rozwoju techniki (jeden zamachowiec może obecnie zabić wiele osób) jak i w tym, że w coraz większej liczbie krajów system rządów opiera się na demokracji przedstawicielskiej, co oznacza, iż zabicie nawet kilku funkcjonariuszy państwowych nie powoduje większych perturbacji w funkcjonowaniu całego aparatu władzy.

Terroryzm jako metoda walki politycznej przeżywał swój rozkwit w XIX wieku i wtedy też zaczęto pracować nad teoretycznym uzasadnieniem jego stosowania. Jednak już dużo wcześniej pojawiały się rozważania na ten temat.

(Cytaty z encyklopedii Wkipedia)

Temat ten jest dzisiaj nadal bardzo aktualnym. Pozwolę sobie przytoczyć zdanie czeskiego prof. Tomáše Halíka, w języku czeskim. Gdyby się spodobał to przetłumaczę artykuł na język polski. Podchodzi do sprawy jako teolog, odwołując się często już na Bibliję.

A oto co mówi na ten temat pan Halík:

(Tomáš Halík (ur.1 czerwca1948wPradze) –czeskiduchowny katolicki,filozof,psychologiteolog, pracujący między innymi jako duszpasterz akademicki i wykładowcaUniwersytetu Karolaw Pradze; autor kilku książek teologicznych, na ogół poświęconych dialogowi międzyreligijnemu i problemowiateizmu.

Ukończył studia socjologii i filozofii na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Karola w Pradze, był uczniemJana Patočki. Komunistyczne władze odmówiły mu prawa wykładów na uniwersytecie i został skierowany do pracy jako środowiskowy psychoterapeuta alkoholików i narkomanów.

21 października1978został tajnie wyświęcony przez biskupa w Erfurcie na katolickiego księdza, a do roku 1989 był jedną z ważniejszych postaci podziemnego Kościoła katolickiego i bliskim współpracownikiemkard. Františka Tomáška.

Od roku 1990 jest rektorem uniwersyteckiego kościoła pw. Najświętszego Salwatora w Pradze i przewodniczącym Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej (po śmierci jej założyciela ks. Josefa Zvěřiny). W tym samym rokupapieżJan Paweł IImianował Halíka konsultantem Papieskiej Rady do dialogu z niewierzącymi na okres dwóch lat. Od roku 1993 wykłada religioznawstwo na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Karola. Głosił również wykłady w Oxfordzie i Cambridge oraz był jednym z ekspertów czeskiego prezydentaVáclava Havla.

W roku 2008 został mianowany przezpapieżaBenedykta XVIprałatemhonorowym Jego Świątobliwości.

Jest znany ze swego zaangażowania w życiu społecznym, publicznych wypowiedzi na temat problemów dyskryminacji rasowej, tematy polityczne i religijne oraz procesu sekularyzacji i integracji europejskiej. Jego myśli są często przywoływane na internetowych stronach nie-rzymskokatolickich biskupów czeskich np.Antonína Jelínka. 

Tomáš Halik, kontynuator tradycji Chestertona, Lewisa, Nouwena i Mertona, nazywany "czeskim Tischnerem" pisze o tym, co dotyczy każdego z nas. Każdy na drodze swojej wiary spotyka się z "niewiarą": różnymi wątpliwościami, pytaniami, poczuciem Bożego milczenia. Z tajemnicą nieobecności Boga człowiek jednak nie może się po prostu "uporać", musi wobec niej zachować tytułową cierpliwość i przyzwolić, by wątpliwości prowadziły go ku dojrzałości. To droga rzeczywiście długa i często prowadzi także przez pustynię i ciemność. Zdarza się, że człowiek na niej błądzi i by odnaleźć właściwy kierunek, musi niejednokrotnie zejść bardzo głęboko w przepaść, w ciemną dolinę. Gdyby jednak droga ta nie wiodła tamtędy, nie byłaby drogą do Boga).

(O autorowi z encyklopedii Wikipedia)

 

O TERORISMU

(Z knížky Tomáše Halíka VZDÁLENÝM NABLÍSKU – kap. IX – ČAS K SBÍRÁNÍ KAMENÍ)

Książka prof. ks. T. Halíka Vzdáleným nablísku” była wydana i w języku polskim pt. „Cierpliwość wobec Boga” przez wydawnictwo WAM. Bardziej zainteresowanym gorąco polecam.

Cytat z tej książki:

 

„Z ateistami zgadzam się w wielu sprawach, czasem niemal we wszystkim – z wyjątkiem ich wiary, że Bóg nie istnieje „

A oto czeski tekst fragmentu jego książki:

Čas pro vytváření blízkosti je „dobou k sbírání kamení“. Celý náš svět je poset kameny, které jsou těžké, ostré a nebezpečné tím, že se vtíravě nabízejí, aby byly použity – zas a znovu – ke kamenování druhých. Staré spory, nikdy nevyjasněné nedorozumění, frustrace, vzájemná zklamání, neodpuštěné viny – to vše může ztvrdnout na kámen, to vše se může změnit v balvany předsudků a nevraživostí, zahrazujících cesty mezi lidmi, národy, kulturami a náboženstvími. Ukončeme už konečně vražedný čas „vrhání kamenů“, posbírejme a odkliďme tyto kameny z krajiny našeho „smršťujícího se“ světa! K mnohým čekajícím Zacheům dneska nemůže přijít dárce odpuštění a spásy, pokud jsou těmito balvany zahrazeny cesty. Je to velmi naléhavý úkol!

Jistě: i Ježíš říká, že nepřinesl pokoj, nýbrž meč (Mt 10, 34). Je však třeba velké slepoty srdce a neochoty porozumět, aby někdo mohl chápat a zneužívat tuto větu jako „zabíjející slovo", k ospravedlňování násilí. Ježíš tím nemíní meč, který by on sám nebo jeho přívrženci měli či směli použít vůči svým nepřátelům, nýbrž který dopadne na něj a na jeho učedníky. Kris­tus totiž přichází jako „znamení, jemuž se bude odporovat“-a sotva Stařec Simon pronese nad dítětem Ježíšem toto pro­roctví, řekne jeho matce: „I tvým vlastním srdcem pronikne meč." (Lk 2, 35) „Zastrč svůj meč do pochvy," říká Ježíš Pe­trovi, když ho apoštol chce bránit. A předpovídá-li před svou smrtí tvrdý čas mečů a apoštolové odpovídají, že mají dva meče, Ježíšova odpověď „To stačí!" (to je víc než dost!) doka­zuje, že jeho předchozí větu opravdu nelze chápat jako výzvu k ozbrojení, ke spolehnutí na sílu. Za základní rys, který odli­šuje „jeho království" (jeho styl „vlády") od mocností „toho­to světa", označuje důsledné odmítání násilí – „Kdyby mé krá­lovství bylo z tohoto světa, bránili by mne moji učedníci," říká Ježíš Pilátovi.

Přesto – a možná právě proto – jeho příchod přináší meč rozdělení. Stařec Simeon o něm předpověděl, že přišel „k pádu i povstání mnohých v Izraeli" (Lk 2, 34). Jeho příchodem chtě nechtě vzniknou dva tábory, tábor příznivců a tábor odpůrců, a hranice mezi nimi protne i národy, kmeny a rodiny: „Nepříte­lem člověka bude jeho vlastní rodina." S radikálním přícho­dem dobra se pochopitelně radikalizuje i zlo. Ježíš ví, že meč pronásledování se od něj a jeho věrných nikdy nevzdálí, přiná­ší jej s sebou – nikoliv jako svou zbraň, nýbrž tak, jako světlo přináší stín. Jen v naprosté tmě nejsou žádné stíny, jen ďábel – podle starých podání – nemá žádný stín, protože je stín sám.

Na náš svět bude stále v různých podobách dopadat stín násilí – s tím je třeba počítat. Ale počítat s tím neznamená rezignovat a už vůbec ne dezertovat k táboru násilí či napo­dobovat jeho prostředky, nechat se přemoci jeho duchem a „hrát kartami, které rozdává zlo". O násilí platí to, co Ježíš říká o pohoršení, – a násilí je a zůstává pohoršením, skandá­lem našeho světa: „Je nezbytné, aby přicházela pohoršení. Běda však tomu, skrze něhož pohoršení přichází".'

Před toto velké téma evangelia – násilí a nenásilí – svět znovu postavily události 11. září 2001, a toto datum se stalo symbolem přítomnosti násilí nového typu v našem světě. Sám koncept teroru – bez skrupulí vyhlašovaný program po­užít systematicky násilí jako hlavního politického prostředku státu k masovému zastrašování „vnitřních nepřátel" a k totál­ní kontrole občanů – zrodila Velká francouzská revoluce, zahajující moderní dobu pod prapory Rovnosti, Volnosti a Bratrství. Ovšem současný terorismus znamená další pokrok v dějinách násilí – opírá se především o moc hromadných sdě­lovacích prostředků. Bez jejich vlivu by nebyl dostatečně účinný.

Osnovatelé útoku z 11. září potřebovali mnohem víc než sama mrtvá těla televizní obrazy řítících se mrakodrapů, které oběhnou okamžitě celý svět. V těchto obrazech, nikoliv ve výbušninách, je hlavní síla a moc terorismu; chemické výbuš­niny jsou jen nezbytný přípravný prostředek – hlavní zbraní jsou výbušné obrazy. Emoce, které tyto obrazy budí, jsou hlav­ním cílem teroristů; zabití jsou jen vedlejším produktem. Teroristům přece nejde o tyto lidi a jejich smrt, nýbrž o psy­chologický efekt, který jejich smrt vyvolá prostřednictvím mediálních obrazů; bez těchto obrazů by atentáty samy byly marginální, lokální záležitostí. Válek a vyvražďování ohromné­ho množství lidí bylo v dějinách bezpočet – v tomto kontextu je, jakkoliv to může znít cynicky, 11. září naprosto okrajovým fenoménem – avšak triumfem násilí je to, že se může takto uči­nit viditelným, virtuálně vstoupit do každé domácnosti mi­liard lidí na všech kontinentech – a šířit to, oč jde: strach.

V několika svých posledních knihách a v řadě přednášek rozvíjím myšlenku, že média jsou náboženstvím současného západního světa (zatímco moderní křesťanství už od osvícen­ství ztratilo charakter „náboženství" v sociologickém smyslu, totiž být integrační silou celé společnosti, jejím společným jazykem). Média plní hlavní aspekty společenské úlohy náboženství – coby síly, která drží společnost pohromadě: ovlivňují styl myšlení a života lidí, nabízejí sdílené symboly a „velká vyprávění", vytvářejí síť mezi lidmi, ale především: interpretují svět. Naprostou většinu toho, co víme o nejrůzněj­ších tvářích světa od politiky po sport, víme prostřednictvím médií. A toto prostřednictví není – ani u těch „nejobjektivněj­ších" a nejserióznějších médií – prosté zrcadlení skutečnosti. Už sám mechanismus, jímž se ze „subjektivní" reality vyrábí realita „objektivní", zobrazitelná, sdělitelná, je interpretací (i když za ní nemusí být naprosto žádný úmysl vědomě „zkres­lovat pravdu"). Média jsou – a i toto je jedna z podstatných náboženských úloh – arbitry pravdy: většina lidí má nějakou událost za pravdivou, protože ji viděla „na vlastní oči" na tele­vizní obrazovce, a za důležitou, protože byla na předním místě zpravodajství či na titulní stránce novin. Postupně se notorický televizní divák učí nahrazovat „vlastní oči“ stále více „očima kamery“, a to do té míry, že i jeho bezprostřední vnímání věcí je pak již natolik bezděčně ovlivňováno a strukturováno optikou kamer (a implicitní ideologií producentů masmedií), že už není schopen se dívat vlastníma očima a myslet vlastním mozkem, hodnotit vlastním svědomím (a tyto orgány jeho humanity – a s nimi jeho individualita a osobní identita – postupně ochabují a odumírají).

Toto náboženství, tento sakrální prostor současné civilizace, toto zdání pravdy – aletheia,„osvěceného“, (tedy přístupného, veřejného) prostoru – už moderní terorismus dobyl a učinil z něj svou nejmocnější zbraň, hlavní nástroj svého vlivu. Ne, zdaleka nemám v úmyslu démonizovat média – to, že zprávám o teroristických akcích jejich obrazům poskytují takový prostor, činí „v dobré víře“, je to ostatně jejich povinnost, smysl jejich služby veřejnosti. Nikdo přece nechce cenzurovat špatné zprávy a zavírat oči před tragickými událostmi našeho světa, všichni máme své právo na informace! Ale právě v tom je moc terorismu nad medii a jejich prostřednictvím nad námi tak nesmírná a nebezpečná. Právě tato nevinnost médií– slouží jak nám, kteří je nezbytně potřebujeme a jejich zprávy vyžadujeme, tak zároveň, ať chtějí či nechtějí, terorismu, který je rovněž nezbytně potřebuje–, je nejvíce nebezpečná, protože činí svět médií – tj. náš nejvlastnější sdílený svět – bezbranným. Tomuto největšímu úspěchu teroristů – masovému šíření strachu prostřednictvím šíření médií – se nedokážeme bránit; všichni k němu přispíváme. A to je pochopitelné, máme na to skutečně svaté právo a alternativu neznáme: nemůžeme oslepit oko, jímž vnímáme svět přes hranice, kam naše vlastní oči nedohlednou, právem nechceme být hluší k informacím o událostech mimo náš přirozený doslech a být připraveni o témata tak čerstvá, že ještě nevstoupila do naší mysli. Média nám poskytují už tady, stále a každý den, přesně to, co nám mělo podle svatého Pavla nabídnout už samo nebe: „co oči neviděly, co uši neslyšely, co na lidskou mysl nevstoupilo.“ (1 Kor 2,9). Média jsou nyní naším nebem, jež pomalu mění tvář země.

Ale jedním z „vtělení „ velkých symbolů tohoto umělého nebe je právě terorismus. Tak jako preexistenční Slovo podle evangelií vzalo na sebe tvar konkrétní dějinné události a vstoupilo do materiální reality našich životních příběhů, tak – v podivuhodné inverzi – se to přesně událo i 11. září.

Jedna z přímých, očitých svědkyň útoku na New York, tohoto „blesku z čistého nebe", mi řekla, že si zprvu myslela, že se ocitla v nějakém hororovém filmu: vždyť tam miliony Američanů mohly bezpočtukrát vidět přesně tuto scénu pada­jících mrakodrapů a výborně se těmito barvitými, dramatic­kými, vysoce fotogenickými scénami bavili, každou noc si mohli dopřát – a také si mnozí dopřávali - tak exkluzivní lech­tání nervů, příjemné mrazení v podbřišku, vzrušení mnohem levnější, než jsou oblíbené adrenalinové sporty. Musel odkudsi konečně přijít nějaký dost exotický King Kong, antimesiáš, aby se tyto archetypální obrazy vtělily do reality všed­ního dne, aby virtuální svět prolomil hranice obrazovky a vstoupil do ulic, aby se zábava noci proměnila v hrůzu dne.

Každý z nás zná děsivé a kruté sny, o nichž by mu psycho­analytik řekl, že se tím jeho vlastní agresivita, která dřímá někde hluboce v každém z nás, hlásí o slovo a že naše kultura nabízí různé způsoby, jak tyto své stíny integrovat či subli­movat, abychom unikli dvěma (vposledku se vzájemně přita­hujícím) extrémům: totiž bud je křečovitě zatlačovat do nevědomí a odtud je jako neléčeným vředem nechat otravovat svůj život, anebo jimi nechat naivně, nekontrolovaně postup­ně opanovat naše vědomí a chování. Úspěšnost hororů a akčních filmů spočívá zřejmě v tom, že právě tyto sny – z nichž si obvykle pamatujeme jen fragmenty, a možná také proto mají pro nás fascinující příchuť nedokončených úloh či zakázané­ho ovoce v rajské zahradě snového světa, vyvolávají do vědo­mí, manipulují s nimi (a tím s námi), domýšlejí je ve hře fantazie a činí z nich součást všudypřítomného průmyslu zábavy.

Toto pohrávání s obrazy z hloubky je jakousi antimeditací.V meditaci jde o to, „osvobodit se od obrazů", vyprázdnit mysl, zde jde o to, zaplnit mysl, opanovat ji fascinujícímiobrazy (ostatně reklamy, jimiž jsou tyto filmy prošpikoványa které tvoří hlavní ekonomický důvod jejich rozšiřování, fun­gují právě na tomto principu). Meditace chce vést k duchovní svobodě – tato antimeditace poskytuje (pro mnohé ovšemvítaný a vyhledávaný) opačný efekt, efekt drogy, která slibuje svobodu v podobě úniku a ve skutečnosti činí člověka závis­lým, svobody ho zbavuje.

Opravdu jsme si mohli myslet, že toto pohrávání s moc­nými obrazy z hloubky nevědomí udržíme donekonečna pod kontrolou, jako si to naivně myslí ti, kdo si pohrávají s droga­mi? Opravdu jsme si nevšimli, že to, co nám mělo sloužit kehře, si stále více pohrává s námi a ovládá nás? Opravdu jsme nemohli tušit, že tyto mocné obrazy jednou prolomí hráze,které jsme jim vymezili, a začnou žít svým vlastním životem? Opravdu jsme si nedokázali představit, jak potom naložís našimi životy? Opravdu jsme nedokázali pochopit, že(velmi řídké a velmi snadno zesměšnitelné) varovné hlasynevolají po cenzuře, nýbrž po kultuře, že skutečné ohrožení svobody nehrozí od nich, nýbrž od toho, na co poukazují?

Jeden komentář napsal, že bin Ládina neodchovalyposvátné texty islámu, nýbrž spíše holywoodské filmy – a asi měl pravdu. Bin Ládin je také náš stín,nejen stín islámu,a pokud to nepochopíme, budou všechny války s terorismem předem prohrány. Nechci naivně pacifisticky upírat legitimitu všem formám obrany a nechci masochisticky dělat z obětíviníky. Byl bych velmi rád, kdyby někdo z duchovních předsta­vitelů islámuměl takovou odvahu, jakou měl Jan Pavel II., kdyžpřed vstupem do nového milénia s takovou otevřenostía pokorou promluvil o stínech křesťanské minulosti; z tako­vých úst bych rád slyšel slova o tom, do jaké míry je bin Ládinvtělením stínů islámské minulosti. Čtu-li tyto úvahy v kni­hách a článcích Salmana Rushdieho či v brilantní přednášce Benedikta XVI. v Řezně, jsou to hlasy jistě zajímavé a legitim­ní, nicméně těžko mohou mít pro duchovní svět islámu onu ozdravnou sílu, kterou může způsobit jen kající sebezpytová­ní, hlas zevnitř.Naším nezastupitelným úkolem je však zpyto­vat to, čím naše vlastní kultura mohla přispět k tomu, comnozí v našem prostředí vnímají jako nám zcela cizí a nepo­chopitelné.

 

Heideggerova věta, že technika překonala všechny vzdá­lenosti, avšak nevytvořila žádnou blízkost, má v naší době přinejmenším jednu děsivou výjimku: prostřednictvím médií technika učinila hrůzu terorismu velmi blízkou každémuz nás. Jde jistě, jak jsme si ukázali, o virtuální blízkost,nicmé­ně tato blízkost budí velmi skutečné emoce. Ten, kdo by chtěl oponovat úvaze o vítězství terorismu prostřednictvím médií,jistě sáhne k argumentu, který se týká právě těch emocionál­ních reakcí: Vždyť obrazy teroristického násilí vedou tolik lidí – snad kromě úzké vrstvy psychicky úchylných jedinců či ideo‑logicky zaslepených skupinek – k nesouhlasu, k pocitůmodporu k takovým činům a k jejich pachatelům.

Ale teroristé neočekávají a nevyhledávají náš souhlas – přejísi náš strach.Nebojí se našeho nesouhlasu ani našínenávisti – ba nenávistné reakce vítají, protože právě zanimi správně tuší to, oč usilují: náš strach. A vzbudí-li směs strachu a nenávisti zas násilí z naší strany, tím více triumfují. Příliš se nebojí vojenských akcí, protože dobře vědí, že to,co bylo vymyšleno pro válku armád, selhává v boji protidifúzním akcím, řízeným spíše z mnoha ohnisek cyberspacenež z jednoho bunkru, do něhož bychom mohli poslat vojá­ky a vítězně hlásat před kamerami: Máme ho! Nebojí se, že vzbudí proti sobě protesty, odpor a hněv, protože právěv takovém klimatu se pohybují jako ryby ve vodě, mnohemlépe než jejich ideoví odpůrci; právě v biosféře nenávisti se teroristům výborně daří a jejich vliv se množí jak houby podešti.

Teroristům jde o vítězství strachu v našich srdcích, to je jejich morální triumf, o který, jak jsem přesvědčen, stojí dale­ko více než o fyzické ovládnutí světa. Nemyslím, že by binLádin usiloval o to, zasednout za stůl v Oválné pracovněv Bílém domě a odtud diktovat Americe zákony šarii, – vítězí už, když se dost lidí děsí podobnou představou. Teroristéjistě tuší, jak únavné a náročné je vykonávat vládu; že je totěžší než vlády dosáhnout, byť třeba válkou. Získávají raději-a poměrně snadno a velmi rychle - vládu nad nervovým systé­mem dnešního lidstva, pronikají prostřednictvím sugestiv­ních obrazů do jeho vědomí a podvědomí. A dobře vědí, žezatím všechny naše prostředky reakcí na násilí jsou zde neúčinné – zde nepomohou diplomatická jednání státníků(s kým?) ani protestní demonstrace pacifistů (před jakými dveřmi?) a jako neúčinná se ukazují i vojenská tažení. Terori­smus nového typu je nemoc, kterou nelze odstranit rychlými operacemi; rychlé operace jsou příliš riskantní, mohou mít dokonce fatálnější následky než nemoc sama.

Nepovažuji se za pacifistu a určitě nejsem pacifistou za každou cenu; uznávám, že společnost má právo se brániti silou, může-li mít morální jistotu, že jsou skutečně a bezpro­středně ohroženy její vitální funkce či nejpodstatnější hodno­ty a že po vyčerpání všech jiných prostředků můžeme rozum­ně předpokládat, že pouze obrana násilím přinese žádoucíúčinek. Avšak zejména to poslední tváří v tvář modernímu terorismu nemůžeme rozumně předpokládat.

Madleine Albright má pravdu, říká-li, že „válka s terori­smem musí být především válka idejí“ – a že jde o to, přesvěd­čivě ukázat těm, kdo bojují proti sekulárnímu Západu vejménu morálních a transcendentálních hodnot, že ani Západ nehodlá – přes veškerou „odluku státu a náboženství", vytěs­nit duchovní, transcendentální rozměr z veřejného životaa z politiky, že tyto hodnoty bere vážně. Ano, to je asi jediná přípustná „preventivní válka"! Avšak připusťme si, že jsmev ní už řadu bitev v poslední době prohráli. Zběsilé formy náboženství by naše společnosti neměly zatlačit ani k zběsilé­mu sekularismu, ani k pokusům zběsile zneužívat našeho náboženství. Snad není ještě pozdě – a právě několik komen­tářů bývalé americké ministryně zahraničí (českého původu) mne v této naději posílilo – dát příklad, že velké hodnoty modernity a velké hodnoty náboženské víry se mohou doplňovat a vzájemně posilovat. Dovolte mi opakovat zas a znovu to, co patří k základnímu poselství této knihy: Jsem přesvědčen, že nyní není nic důležitějšího v našem světě než najít cestu mezi Skyllou náboženského fundamentalismu a Charybdou fanatického sekularismu.

Mohou snad média, o nichž jsem napsal, že tolik – byť, opakuji, „v dobré víře" a zřejmě, bohužel, nevyhnutelně – pomáhají vlivu a moci terorismu, nějakým způsobem pomoci svým mocným vlivem v duchovním zápase s tímto zlem, které je ve své podstatě také duchovní povahy? Jsem přesvědčen, že přinejmenším jednou věcí ano: vracejí-li tvář obětem. Vracejí-li jim jména a propůjčují-li jim hlas.

Na terorismu nového typu je totiž ještě jedna věc nová a děsivá: slepota zabíjení, anonymita obětí. Teroristům je úplně jedno, koho zabíjejí. Jde jim o efektní záběry v médiích na pokud možno co nejvíce těl. Zajímají je nanejvýš počty, niko­liv identita obětí. Těla, nikoliv lidi.

Při atentátech – na rozdíl od obyčejných vražd pro peníze či z žárlivosti – byli po celá staletí terčem vždy zcela konkrét­ní lidé, zejména držitelé či symboly moci. Gilotiny Francouz­ské revoluce zabíjely už strojově, masově – ještě cyničtěji, než v procesech španělské inkvizice-, ale také ještě „adresně" své (skutečné či domnělé)) politické nepřátele. Hitler udělal v dějinách terorismu další pokrok: nechal vybít miliony lidí, na nichž ho nezajímala ani jejich jména, ani jejich skutky, ani jejich politické přesvědčení – spojovalo je pouze to, že byli Židé.

Ale současnému terorismu už vůbec nejde o to, kdo je jejich obětí, ty oběti už navzájem nespojuje nic, žádný spo­lečný znak: mezi oběťmi těch, kteří se jménem Alláha na rtech zničili newyorská Dvojčata, byli křesťané, židé, bezvěrci i muslimové.

Kdybych měl být zabit, dovedu ještě pochopit a přijmout, že mě někdo zabije pro mé politické či náboženské přesvědče­ní, nebo i proto, že se mu nelíbí můj obličej; ale děsím se před­stavy, že by mne někdo zavraždil jen proto, že jsem v úterý v 10.42 šel po Oxford Street. Jistě, snad každá smrt – alespoň z naší lidské perspektivy – má v sobě určitý prvek nepochopi­telnosti a každá násilná smrt stopu absurdity. I kdyby mne na Oxford Street náhodou srazilo auto, vnímal bych asi jako něco absurdního. Ale dnešní atentáty teroristů svévolným výběrem anonymních obětí zasnubují absurditu náhody s vědomým úmyslem zločinu. Proti těm, které zabíjejí, nemají vůbec nic, nemohou jim vyčíst ani to, že by snad byli oblečeni do unifo­rem jiných armád nebo že jsou občany země, která jim oficiál­ně vyhlásila válku, nejraději udeří tam, kde jsou mezinárodní centra, kde jsou lidé všech možných národů, ras a nábožen­ství, aby se zpráva o tom dostala co nejdále a dotkla se největ­šího počtu lidí. Nejen své oběti osobně neznají, ale nikdy se s nimi nesetkají, ani v okamžiku smrti – při těchto popravách není osobně přítomen žádný soudce ani kat ani velící důstoj­ník, je tam jen anonymní balíček trhavin, anebo kat sám se dobrovolně stává obětí, strhává do smrti své oběti i sebe. Terorista, který takovýmto způsobem bere do vlastní režie a ničí – jako oheň, padající shůry – bez jakéhokoliv rozlišení životy druhých i svůj vlastní, je zvláštním způsobem oponentem Boha, který – jak říká Ježíš – nechává shůry padat déšť a svítit slunce na spravedlivé i nespravedlivé, dobré i zlé.

Tímto zcela neadresným zabíjením jsou oběti zbaveny tváře, svlečeny ze své totožnosti a své lidské důstojnosti, podobně jako byly donaha svlečeny oběti plynových komor. Jsem nesmírně vděčný za to, že v pražské Pinkasově synagoze jsou stěny pokryty jmény obětí holocaustu a že jsou tam celé dny tato jména čtena, podobně jako v řadě muzeí holocaustu ve světě. V biblické tradici má snaha „nevymazat jméno" člo­věka své hluboké zdůvodnění.

Když jsem poprvé po událostech 11. září stál – v pohnutí hlubším, než jsem sám čekal – v místě „bodu nula", byl jsem nesmírně vděčný za to, že jsem tam viděl fotografie a jména obětí, že jsem jim aspoň tímto způsobem mohl pohlédnout do tváře.

Velký židovský myslitel Emmanuel Lévinas tvrdil, že Bůh se nezjevuje člověku jinak než v tváři bližního. Tvář druhého je nahá, zranitelná – ale právě tím je apelem, tím jediným skuteč­ným imperativem, který nás zavazuje, nepodmíněnou autori­tou. Upamatovává nás, že jsme povoláni k odpovědnosti za druhého, že se musíme ujmout úkolu, jehož se zřekl Kain: být strážci svého bratra. Právě v odpovědnosti je smysl lásky. Člověk je povolán, aby odpovídal za druhého. Toto povolání je naše nejvlastnější „vyvolení“ – a to platí pro všechny lidi. Tím, že je člověk vyvolen, je mu, aniž by o tom rozhodoval, svěřena odpovědnost, a to sice za všechno a za všechny: „Vyvolení činí z člověka rukojmí jeho bratra." Třebaže za zlo, které je pácháno, neneseme odpovědnost, nesmíme si myslet, že se nás netýká. Smysl vyvolení spočívá v tom, že jsme odpovědni za úděl druhého. Víra v Boha se podle Lévinase projevu­je neúnavnou povinností k druhému.

Teolog J. B. Metz, jeden z otců teologie osvobození, už dlouho připomíná, že koncept solidarity, tak klíčový pro tuto latinskoamerickou teologii – a také pak pro polskou variantu „teologie osvobození" od marxistického režimu, hlavně u Tischnera, je třeba doplnit o „solidaritu s oběťmi". Dějiny píší vítězové – ale v Boží paměti zůstávají i oběti. Národy a jejich vůdcové slaví oběti, které přinesli, oběti ve vlastních řadách; prorocký hlas křesťanů by měl připomenout i ty oběti, které způsobili. A nejen křesťanů – nejvyšší britský rabín Jonathan Sacks vzpomíná na řeč Jicchaka Rabina, vrch­ního velitele vojska, na Hebrejské univerzitě v Jeruzalémě po triumfálním vítězství Izraele nad ohromnou přesilou nepřátel v Šestidenní válce 1967; Rabin mluvil o tom, že pro mnohé vojáky se radost z vítězství mísí se smutkem a ohromením, že vítězství ani neslaví, protože mají před očima jak padlé kama­rády, tak ohromné ztráty v řadách nepřátel. Jako by se tu vrá­tilo něco z oné biblické scény, kdy David a celé jeho vojsko plakali po vítězství nad Absolonem a jeho bojovníky; Absolon byl povstalec, nepřítel – ale byl to také Davidův syn.

Ježíšův výkřik na kříži: „Bože můj, proč jsi mne opustil" propůjčuje hlas všem opuštěným, zapomenutým, umlčeným obětem násilí. Kristus, který na kříži ukázal solidaritu bez hra­nic – k níž „solidarita s oběťmi" opravdu neoddělitelně náleží-, je náš pokoj, on zbořil všechny hranice. Úsilí oživovat v našem svědomí a v naší paměti zapomněním zastřené tváře obětí přes hranice všech „my" a „oni" je součástí oné starosti, kterou nám klade na srdce svatý Pavel: aby nebyl vyprázdněn kříž Kristův.

Vraťme se však naposled k velké odpovědnosti médií.Ano, snad alespoň toto mohou udělat média v mravním zápa­su s terorismem: přečíst jména obětí a ukázat jejich tváře,vyprávět jejich příběhy a nechat mluvit jejich blízké – vyvolatje z anonymity čísel do lidské podoby. Ale dokážou to udělat jiným stylem, než kterým dodávají v rychlém sledu senzační zprávy, dokážou to nezkazit kýčovou sentimentalitou čimanipulací emocí tak, aby se i tento emoční potenciál daldobře ideologicky využít a politicky prodat?

Když jsem uprostřed dojemných tryzen za oběti z 11. září poprvé slyšel pojem „válka s terorismem", zachvěl jsem se obavou, aby tato nebezpečná metaforabrzy neztratila povahu metafory a nestala se politickou realitou, aby city solidaritys oběťmi nebyly zneužity k vyrábění nových nevinných obětía city solidarity světa s trpící Amerikou se rychle nezměnilyv úplně jiné emoce. Na určité metafory je třeba si dát velký pozor, jistá silná slova a sugestivní obrazy mohou rychlevyvolat džiny, které není tak lehké zavřít zpátky do lahví. Nenížádná svatá válka – ani „válka s terorismem"; jen mír je svatý. Svět je už příliš propojen na to, aby se jistá slova a jisté činy nevrátily jako bumerang zpátky – to platí nejen o násilnostech teroristů, ale i o mnoha pokusech vést „válku s terorismem" pouze zbraněmi, které rozdávají oni.

Je tato situace opravdu neřešitelná? Světy různých kultura náboženství, které se k sobě přiblížily prostřednictvímvšech vynálezů a vazeb světa techniky a ekonomie, nenalezly tím samým blízkost vzájemného porozumění. Věty o „střetu civilizací" a „válkách kultur" se nad námi vznášejí jako černé mraky neblahých proroctví, jako divní ptáci, předpovídající špatné počasí, jak kdysi sám sebe obtančil Kierkegaard. Co můžeme dělat? Žádná rychlá řešení opravdu nejsou k dispozici, je nutné uvažovat o dlouhodobých perspektivách, jakkoliv nás krev před naším prahem pochopitelně zbavuje klidu a trpělivosti. Nikdo neumí rychlým trikem změnit kameny nenávisti a násilí v chléb lásky, míru a vzájemného porozumění – a měli bychom jako Ježíš na pouští mít odvahu dokonce odmítat nabídky takových řešení jako typicky ďábelské pokušení k netrpělivosti, k „zkrátce“.

To, co je patrně nyní nejdůležitější, je odklízet kamení: potěžkat v rukou a v srdci naše posvátné symboly a slova našich Písem, která mohou být použita – a také tolikrát byla, a stále jsou používána – k „vrhání kamení“, k rozněcování a ospravedlňování násilí na druhých a nenávisti k odlišným.

V dějinách paměti národů a náboženských společenství – a zejména v mocných mytologiích o vlastní minulosti, dnes často nebezpečně oživovaných – leží podivná směs vzpomínek na dávné bitvy, na utrpěné křivdy a na viny těch druhých, city žárlivosti a nepřiznané pocity vlastní viny či méněcennosti, kompenzované pýchou na vlastní vyvolenost.

Již zmíněný Jonathan Sacks, vrchní rabín Britského Commonwealthu, pozoruhodným způsobem vykládá biblický příběh o sporu Jákoba s Ezauem, včetně slavné scény nočního zápasu na břehu potoka Jabok. Jákob, jak známo, uchvátí lstí požehnání a zaslíbení, pro které si příliš pozdě přijde prvorozený Ezau. Ezau však nakonec rovněž neodejde bez požehnání. Sacks k tomu poznamenává, že být vybrán neznamená, že jiní jsou „nevybraní“; to abychom byli Bohu blízcí, nás ještě nenutí bránit jiným mít s ním své vlastní (třeba jiné) svazky. To nám připomíná ještě radikálnější výrok jiného židovského myslitele, Lévinase: všichni jsme vyvolení.

Problém Jákoba podle Sackse byl v tom, že stále „chtěl být Ezauem“, být na Ezaově místě: zápasil s ním již v lůně matky, držel se ho za patu, koupil od něj prvorozenství za míru čočovice, oblékl si jeho šaty a na otázku slepého Izáka, kdo je, odpovídá: Jsem Ezau. Provinil se, uchvátil požehnání. A když se blíží hodina odplaty, když Ezau proti němu táhne s velkým vojskem, Jákob se velmi bojí.

Ale pak nastává noc a v ní událost, která vše změní. Jákob, který v noci otcovy slepoty spáchal svůj podvod, musí sestoupit do tmy svého strachu a viny – a tam zápasit. Zápasí s Neznámým a obstojí. Dobře ví, s kým bojoval: nazval to místo Paniel, tj. „Viděl jsem Boha tváří v tvář, a přežil jsem“. To, že do této tmy sestoupil, že se nevyhnul zápasu a obstál, umožnilo, že dostal nové jméno: Izrael – „ten, který zápasil s Bohem i lidmi, a obstál“.

Jákob-Izrael už nemusí být někým jiným – teď teprve je sám sebou. Proto se může smířit se svým bratrem. Protože prokázal velkou sílu, může teď při setkání s bratrem zvítězit i sám nad sebou a prokázat velkou pokoru, pokořit se před bratrem. Protože prokázal velkou sílu, může teď při setkání s bratrem zvítězit i sám nad sebou a prokázat velkou pokoru, pokořit se před bratrem. Protože měl odvahu pohlédnou do Boží tváře ve tmě těžké zkoušky, je odčiněna vina, pro niž využil temnoty otcovy slepoty, – a může teď na světle pohlednout do bratrovy tváře.

Domnívám se, že čas sbírání kamení je právě ona práce v temnu, která vyžaduje sestoupit k tomu zapomenutému a vytěsněnému, vinami a dluhy obtíženému v „kolektivním povědomí“, tam v hloubce vytrhat kořeny našich vzájemných předsudků a nevraživosti a léčit neuzdravené jizvy z minulosti. Je to také často zápas, hlavně zápas se sebou samým, často při tom můžeme utrpět i různá zranění. Ale můžeme také odkrýt svou skutečnou identitu.

Často to, co si nejme ochotni či schopni přiznat o sobě samých, své „stíny“, projikujeme na druhé – v osobním životě, ale i ve vztazích mezi národy, náboženstvími, kulturami. O tomto mechanismu projekce a vzniku „patologických obrazů“ psal C. G. Jung – koneckonců právě sem míří už i Ježíšova výzva odstranit nejprve „břevno ze svého oka“, než se začneme starat o třísky v očích těch druhých. „Tříšky v očích těch druhých“ totiž mohou být jen zdání – jen stíny a projekce našich vlastních neodstraněných břeven.

Joseph Moingt v dříve citovaném článku napsal, že nejcharakterističtější a nejcennější na křesťanství je to, že přineslo nový způsob, jak být s druhým pohromadě. Mohli bychom říci: novou kulturu blízkosti, novou metodu, jak se činit blízkými těm druhým, odlišným. Nezapomeňme však, že i zde má Nový zákon kořeny v Tóře – nezapomeňme na příběh Jákoba a Ezaua.

Hodina dějin, v níž tolik mluvíme o nebezpečí „střetu civilizací“, může připomínat úzkostí naplněný večer na břehu říčky Jabok, kde se k sobě blížila vojska znepřátelených bratří. Neprospěme tedy blížící se noc. Noc, která může být jistě obtížným zápasem, která však – obstojíme-li – umožňuje ráno obstát v díle smíření, aby už konečně nastal čas blízkosti.

Przygotował i opracował Jan Kufa, 31. 5. 2010

 

 

 

 

 

 

 

 

Francowian
O mnie Francowian

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka