Moja Kia sportage jest samochodem wyjątkowo niezawodnym i co tu dużo mówić - cierpliwym. Przez rok jazdy nie stało się nic. No, może tylko zapaliła się kontrolka „sprawdź silnik” Sprawdziłem i okazało się, że nawalił przepływomierz. Zapytałem mechanika co z tym zrobić, i usłyszałem: „olej pan to...” Olałem i jeżdżę dalej. Ale w jednej sprawie mechanik był nieprzejednany; zalecił mi wymianę lewej tyllnej sprężyny zawieszenia. Tanie to, ale ja się jeszcze połaszczyłem i kupiłem zamiennik – no bo jeszcze tańszy. I to był błąd! Następnego dnia rano zamiennik zrobił; Trach! I - pękł na pół! Zamiennik był nieopisany, nie wiadomo skąd przybył i po co. Kupiłem więc część oryginalną.
W pudełku, z metryczką, hologramem, i numerem wytwórcy... Poczułem się spokojnie wiedząc, że moja sprężyna została wyprodukowana 21 listopada 2008 r. w zakładzie 324 i ma numer katalogowy: 02441575286ECC8KIA00SPRT
Dlaczego o tym piszę? A bo historia pewnej sprężyny jest dla mnie przyczynkiem do szerszych przemyśleń na temat zapłodnienia i ojcostwa.
Otóż jakiś czas temu gościłem na świetnej , typowo męskiej imprezie wódczano – grilowej. Wódka doprowadziła do pewnego otwarcia na sprawy intymne. Na przykład opowiadaliśmy sobie o najlepszym seksie w naszym życiu.... Zrozumiałem że jeszcze wiele przedemną. Z seksu rozmowa gładko zeszła na tematy osobiste i okazało się, że na dziewięciu facetów, trzech ma pokomplikowane relacje z ojcami. Słowo „pokomplikowane” należy traktować jako ugrzeczniony eufemizm. Przy czym z pozostałych sześciu facetów jeden miał również relacje zaburzone, przez – tu z kolei – nadmierną zażyłość i brak zdrowego odpępowienia, co zawsze prowadzi do bolesnej samotności w życiu z racji niemożności stworzenia i utrzymania dobrego związku partnerskiego.
Z czasem dodatkowo pojawią się akordy nienawiści, a kto oglądał „Dzień Świra” ten wie jak to wygląda, gdy rodzic mówi „zjedz zupkę Adasiu. Pomidorowa, dobra jest.”
Trzech pierwszych facetów opowiadało jak by to wpierd@liło ojcu za to, że się nie pojawił wtedy gdy był na to czas, i jak go teraz szczerze nienawidzą, aż dochodziło do bolesnych wizualizacji.
„Ja bym swojego walnął tak! O tak! I tak!!! "
I tu kolega machał pięścią w wyimaginowany obraz.
"A ja swojego tak! I jeszcze tak z dołu! I tak bym dusił sk-syna !”

Zapewniam, że każdy z tych ciosów w praktyce był takim, który łamie nos, i po którym żuchwę skręca się pięcioma drucikami z molibdenu na trzy długie miesiące. Duszony jasiek - niemy substytut ojca, też nie wyglądał dobrze...
I tylko ten co się nie odpępowił siedział i patrzył na te dramatyczne monodramy jak to patrzeć potrafi tylko grzeczny chłopiec w sweterku w serek, który zbiera znaczki. Jakby mówił, „co wy robicie? Tata zabronił mówić słowo {dupa}”
A wszyscy oni mieli lat czterdzieści i trochę...
Sam nie wiem czyj widok był bardziej przerażający..... Tych, buntowników mielących pięściami powietrze i duszących jasiek,
czy jego...Wykastrowanego z gniewu do tatusia...
Kłania się tutaj Hellinger, i stara prawda, że trzeba się ojcu pokłonić i go zaakceptować – kimkolwiek on jest, aby móc pójść krok dalej. Ale, jest jedno założenie – ON MUSI BYĆ !! Pewien znajomy z którym już wypiliśmy sporo, powiedział mi w chili szczerości:
„Wiesz, mój ojciec był człowiekiem szorstkim, porywczym, lubił wypić, miał twardą rękę i płodził dzieciaki po wsiach, ale teraz z perspektywy czasu, wiem że lepiej dla mnie , iż miałem takiego ojca niż miał bym nie mieć żadnego. Bo mogłem dzięki temu pójść krok dalej zamiast miotać się w ponurej bezsilności”. Znajomy jest człowiekiem wybitnym, i potwierdził znaną prawdę:kobieta daje potomstwu wzorzec miłości, a mężczyzna daje wzorzec wartości.
Czyli ten mężczyzna musi być. No bo jak go nie ma to jesteśmy jak ta sprężyna – zamiennik z mojej Kia Sportage. Bez numeru, bez hologramu, bez metryczki.
A kiedy powiedziałem w sklepie, że zamiennik pękł po godzinie jazdy to sprzedawca powiedział: „no a czego się się Pan spodziewał....
Nie wiadomo kto to zrobił, gdzie i z czego... Zamiennik... „
A czemu to wszystko mam w głowie? A temu bo oglądam serial Dr House, i tam dyrektorka działu, bardzo, ale to bardzo zmysłowa dr. Lisa Cuddy, którą czasem wyobrażam sobie pod prysznicem, usiłuje się bezskutecznie zapłodnić anonimowym nasieniem z banku spermy, traktując to jako coś zupełnie oczywistego. No i ostatnio poznałem dwie kobiety, które beztrosko "zapłodniły się" mężczyznami. Oni nawet o tym nie wiedzą, ot był fajny sex po imprezie. Zapłodniły się, i są z siebie bardzo zadowolone, nie zostawiając w swoim zapełnionym pierdołami grafiku życia, najmniejszej nawet przestrzeni dla mężczyzny.
Ot, dziecko jako kolejny projekt w życiu 38-letniej Pani Menadżer, która ma już wszystko, tylko dziecka nie ma...
I tak tylko się zastanawiam, czy te wszystkie kobiety, zastanawiają się nad tym, że na własny obstalunek będą tylko inkubatorami niepełnowartościowych smutnych zamienników, bez numeru seryjnego, pochodzenia, fabryki i technologii....
Inkubatory "smutnych zamienników", po których nikt nie będzie oczekiwał czegoś innego niż tylko tego, że tanio kosztują. A jak już pękną – bywa, że po jednym dniu eksploatacji, to nikt nawet nie będzie składał reklamacji...
Bo po co? Przecież wiadomo, że to był tylko zamiennik.
Sfrustrowany zamiennik, bez hologramu nawet...
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie