frycz66 frycz66
358
BLOG

Babcia Wanda... Pani doktorowa :)

frycz66 frycz66 Rozmaitości Obserwuj notkę 5

 

Oto pewna historia, która zaczęła się w 1971 w Lubsku,
a skończyła w 2003 w Warszawie.....

A może jeszcze wcale się nie skończyła, i dopiero się skończy?....

 

Moja Babcia, Babcia Wanda, była bardzo dobrą kobietą. Przedwojenną taką. Barwną, silną, z charakterem, i jednocześnie bardzo wyczuloną na ludzką niedolę. Nie będę opisywał ze szczegółami jak pomagała w czasie najczarniejszej nocy stalinizmu Zakonowi Orionistów. Podam tylko jeden przykład z lat póżniejszych. Lata 70-te. Mieszkaliśmy w miejscowości Sommerfeld, (obecnie Lubsko na tzw. ziemiach odzyskanych) w którym to Lubsku Babcia była szanowaną żoną Pana Doktora – czyli Panią doktorową. Tak mówili na nią ludzie "Pani doktorowa". I ta Pani doktorowa usłyszała, że pewna kobieta ma problemy finansowe. Było upalne lato i Babcia Wanda zawinęła niewielki kamień w banknoty (równowartość obecnych 500 PLN), opięła to wszystko starannie gumką recepturką i wrzuciła tej kobiecie przez otwarte okno. Wiem bo na całą „akcję” wzięła mnie – wnuczka - ze sobą. Ten dom jeszcze stoi przy ulicy XX-lecia PRL. Potem ta kobieta chodziła po mieście i opowiadała, że modliła się do Panienki Najświętszej i stał się cud! :)))
A przyszła nam o tym opowiedzieć rozemocjonowana sąsiadka,” Pani doktorowo! Pani dokorowo! – Stał się cud!..”  A babcia słuchała i tylko się do mnie uśmiechała, bo z przekonań była raczej ateistką. "Owszem,mówiła - może jest jakaś tam siła wyższa, ale  jak się samemu czegoś nie zrobi, to porządnie zrobione nie będzie, i tyle... Poza tym, po co Panu Jezusikowi d.. zawracać ?..”

Pamiętam kiedy Babcia zrobiła ten „cud” przyszedł dziadek, i zapytał „gdzie pieniądze” bo jakimś trafem się doliczył, a przecież nie było wtedy takich kserokopiarek jak teraz :)  Babcia więc na to: „Felutek, nie bądź taki drobiazgowy, inni potrzebowali bardziej...” Dziadek tylko westchnął, po czym już wieczorem siedzieli pogodzeni przy pachnącej kawce i grali w karty.. Wprawdzie mieliśmy wtedy, na owe czasy super nowoczesny telewizor Orion Delta, ale Babcia uważała telewizję za rozrywkę plebejską, w sam raz dla fornali.  Ot czasem czwartkowa Kobra, jakiś mecz i tylko tyle...

Minęło wiele lat. Babcia była już dawno w niebie, w które nie bardzo wierzyła...Ja zaś byłem wtedy japiszonem i pracowałem w firmie Centertel.  Była sroga zima. Zaparkowałem służbowe auto i poszedłem do restauracji Fridays. Dawali tam wielkie pyszne doskonale wysmażone steki. Po pracy, o dwudziestej fajnie sobie pójść z przyjaciółmi na taki spóźniony ni to obiad ni to kolację. Dużo dobrego jedzenia, towarzystwa i energii. Wtem przypomniałem sobie, że na siedzeniu auta zostawiłem portfel i telefon. Wybiegłem więc w samej koszuli na parking, i  kątem oka zauważyłem, że ochroniarz wrzuca z przedsionka knajpy staruszkę, która chciała się tylko ogrzać w strumieniu gorącego powietrza z tak zwanej kurtyny powietrznej. Zwróciłem na to uwagę, gdyż ta stara kobieta była archetypem wiejskiej staruszki. Nie miejskiej, tylko właśnie wiejskiej. Pokornej kobiety, w kolorowej chuście. Kobiety, która każde zdarzenie przyjmuje jako dopust Boży.

Kiedy wracałem kobieta w chuście znikała w mroku i śnieżnej zadymce. Dogoniłem ją w samej tylko koszuli, wygarnąłem z portfela wszystek bilon jaki miałem, bo tylko bilon miałem, otworzyłem jej dłoń i wsypałem.

Kobieta w chuście, złożyła moje dłonie i zapytała mnie: „Ooooo, Babcia Wanda? Prawda?....” Po czym uśmiechnęła się ciepło i zniknęła w mroku...
A ja stałem minutę jak wmurowany.... Ta historia wraca do mnie raz na jakiś czas, nieodmiennie budząc emocje.

 

Czasem los daje nam prosty znak, i kiedyś pewnie go zrozumiem..

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości