Studia były wylęgarnią ekscentryków. Lata temu na jakiejś takiej „mało praktycznej” ale podówczas wybitnej uczelni. Takie mury siłą rzeczy musiały ściągać dziwaków. Dziwacy byli różni; kwadratowi i podłużni. Ja byłem raczej podłużnym dziwakiem bo byłem wtedy chudy jak patyk :)
Była z nami na roku urocza dziewczyna która nosiła w kieszeni kałamarz z atramentem, był marzycielski Żyd, którego filozofia pozytywnego patrzenia na świat przenicowała moją duszę na wylot. Byli ludzie z przypadku uciekający przed wojskiem byle gdzie, i tacy jak ja z kategorią "A1 grupa A" , którzy marzyli o wojsku i do wojska zgłaszali się dobrowolnie dwa razy bo chcieli być komandosami... Były dziewczyny ładne i dziewczyny brzydkie. Wśród tych ładnych zdarzały się też dziewczyny piękne i zupełnie niezwykłe, choć przynoszące nieszczęście i zgliszcza. Byli ludzie którzy załamywali się po pierwszym błahym niepowodzeniu i z płaczem wracali do domu. Byli tacy którzy załamywali się po pierwszym poważnym niepowodzeniu i dopiero wtedy wracali do domu. Byli też tacy, którzy się nie załamywali... Słowem kolorowa, ciekawa zbieranina. Ludzie których zapominało się 10 minut po tym jak zniknęli z pola widzenia, a są też tacy z którymi przyjaźnie – nierzadko szorstkie – przetrwały do tej pory.
Przez te lata na naszym i innych oddziałach przewijał się kolega , który co chwila coś zmieniał, co dwa lata się przenosił z wydziału na wydział, przenosił jakieś zaliczenia, co chwila brał jakieś zaświadczenia, kwity, dodatkowe egzaminy... Ciągle coś, ciągle coś, ciągle coś... Był żywym dowodem, że zasada Pareto działa! 20% takich studentów jak on generowało 80% pracy dziekanatu a 80% pozostałych studentów, grzecznie studiujących i zaliczających wszystko w terminie generowało pozostałe 20% roboty... Prywatnie był skryty, małomówny dość, i powściągliwy taki. W czasach gdy my byliśmy rozpaplani jak dzieci, rozgadani i bez przerwy się spotykający ze sobą pod byle pretekstem, on był jakiś taki zawsze na uboczu... W jednej kurtce cały rok, z jednym zeszytem i ze swymi nawykami, których skrupulatne pielęgnowanie zakrawało czasem o dziwactwo. Z tym wszystkim był dla mnie jakiś taki niedościgniony w swej tajemniczości... Rozmawiało się z nim z pewnym trudem, ostrożnie dobierał słowa co nadawało słowom pewną dodatkową wagę... Poza tym był nieco oderwany od życia i spraw materialnych....Facet był magiczny, i mieliśmy na roku wrażenie, że po prostu do niego nie dorastamy, i żeby tylko chciał to by powiedział coś takiego po czym żaden z nas nie był by juz sobą....
Takim go zapamiętałem kiedy go spotkałem po latach... A spotkałem przypadkiem zupełnym w lubelskim antykwariacie! Przypadkiem bo nie ma go na żadnym forum, na żadnym portalu społecznościowym i w żadnym wykazie zarządów spółek. Słowem - nie istnieje. Umówiliśmy się jednak na kawę, z czym był zresztą ostatecznie pewien kłopot bo chyba rozładowała mu się komórka, a ja byłem nieco spóźniony. Nie mogąc go poinformować, że się 30 minut spóźnię z musu jechałem ryzykownie „na wariata”, a tego bardzo nie lubię..
„Cholera jasna! Czemu mi się nigdy nie rozładowuje komórka! Czemu ja mam w samochodzie ładowarkę , zapasową baterię i drugi zapasowy telefon w schowku!. Jezu jak ja nie lubię niezbornych i niedostosowanych!.- wrzeszczałem za kierownicą, co raczej budowało kapitał złych emocji i nie wróżyło dobrze spotkaniu po latach.
A widok rzeczywiscie był smutny. To wprawdzie nie była ta sama kurtka którą miał na studiach, ale była ta sama od roku 1996 – to pewne. Trochę za ciepła latem, gwarantowała smrodliwe przepocenie. Trochę za zimna zimą, gwarantowała pewne przeziębienie... Na rozładowaną komórkę zresztą – muszę to ze skruchą przyznać – niepotrzebnie się wściekałem, bo on jej po prostu nie wziął z domu. Zostawił baterie do regeneracji - na kalorferze (sic!) Czyli spoko! Rozmowa była trudna, bo jakoś nie mieliśmy zbyt wielu punktów zaczepienia. Tylko jak powiedziałem coś o Allegro to rozmowa od razu nabrała rumieńców. Okazało się, że on się z nimi procesuje!
Historia jest tak zawiła, że nie jestem w stanie jej odtworzyć nawet w zarysie. Miał jakieś konto, coś tam sprzedał, ktoś nie zapłacił, ale w międzyczasie konto mu zawiesili (no bo ten ktoś nie zapłacił) , w końcu mu uznali, że transakcja nie doszła do skutku ale coś nie tak z prowizją, bo ma już inne konto... No i on pisze monity, skargi i zażalenia... Czyli znowu to samo co w dziekanacie kilkanascie lat temu. 20% takich popieprzonych „klientów” generuje znanemu portalowi aukcyjnemu 80% zbędnej roboty. Podczas gdy pozostałe 80% - powiedzmy to umownie - „normalnych” klientów generuje pozostałe 20% sensownej pracy.
Rozmowa była naprawdę trudna, bo kolega stanął w miejscu jak wiadro betonu. To co na studiach brałem za głęboko refleksyjne dobieranie słów z namaszczeniem, to po prostu efekt powolnego - o Boże jak bardzo powolnego - myślenia... On po prostu tak powoli myśli - jak matoł! To co brałem za powściągliwość w relacjach to po prostu brak czerpania radości ze swobodnego i nieskrępowanego kontaktu z ldźmi. To zaś co brałem za chodzenie swoimi ścieżkami, to po prostu chorobliwa nieufność co do dobrych intencji innych ludzi. A to co na studiach brałem za niedościgniony minimalizm w dorosłym życiu wykiełkowało w chroniczną finansową niezaradność.
On jest po prostu (chrzanić poprawność!) najzwyczajniej głupi i niedostosowany...
Ale nie to mnie zasmuca. W końcu na świecie jest wielu popaprańców który swój stary bezwartościowy samochód bez ważnego OC zamykają na 6 kłódek i stawiają „na widoku”, a baterie od telefonu komórkowego „regenerują” kładąc na kaloryferze, podczas gdy nowa taka bateria kosztuje 18 złotych. Zasmuca mnie to, czemu już wtedy - na studiach się na nim nie poznałem. A przecież powinienem, gdyż w swoim rozumieniu byłem wtedy zupełnie dorosłym człowiekiem z bezbłędnie ukształtowanym system rozpoznawania swój – obcy.
Czas jednak pokazał, że uczymy się całe życie, a to cholernie bolesne, bo kiedy już wreszcie ma się wiedzę, to już nie ma się ani tyle siły ani tyle motywacji aby ją brawurowo wcielić w czyn.
A to frustruje o wiele bardziej niż popełniane błędy....
Jak to było:
Żeby młodość wiedziała,
żeby starość mogła....
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości