frycz66 frycz66
1479
BLOG

Miłość jak ogień w kominku....

frycz66 frycz66 Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Od kiedy postawiłem sobie  kominek w domu zagościło ciepło... Kominek mały, zgrabny, ale ma zacną moc 14 kW, + rury dają ze 6 kW = 20 kW. Jest więc przy czym się rozgrzewać. Wraz z kominkiem pojawił się cały anturaż. Akcesoria do kominka, szczypczyki, kafelki - duperelki, kosz na drewno no i samo drewno.... Pojawiły się rozpałki, zapałki i podpałki. Pojawiły się dwie nowe czujki : czujka dymu i czujka tlenku węgla... No i rytuały. Właśnie, pojawiły się nowe rytuały! Na przykład gdy zapraszam gości rozpalam ogień w kominku i co podkreśla rangę wizyty... Kiedy chcę sobie odpocząć – rozpalam ogień, który jest idealnym kontrapunktem do zmrożonej lampki czegoś mocniejszego. A gdy nie ma światła, czyli jak to uczenie mówią w telewizorze: mamy okresowe przerwy w dostawie energii elektrycznej, umiejętnie rozpalony kominek rzuca ciepłe refleksy jasnego światła na ściany. Można nawet przy sporym wysiłku czytać.. No i pojawiło się znawstwo na temat zapałek, bo są i dobre i złe. Zaś na temat rozpałek i podpałek (to różnica!) mógłbym założyć osobny wątek na forum internetowym!  Czy wreszcie wiedza na temat drewna kominkowego... Zupełnie inaczej pali się dębina. Gorąco, namiętnie, trwale i wypala się do cna nie pozostawiając prawie w ogóle popiołu. Mało tego, płomień jest tak gorący, że spala nawet sadzę ze szklanych drzwiczek... Brzoza rozpala się szybko, a nawet za szybko, bucha jasnym gorącym płomieniem, tylko trzeba bez końca dokładać, gdyż gaśnie prawie bez ostrzeżenia. Jesion pali się inaczej, dostojnie tak, zostawiając puszysty popiół. Akacja pali się zasadniczo i stanowczo zostawiając po sobie pył.  Ale już rozpalenie twardej gruszy to już sztuka sama w sobie, bo grusza pali się dobrze kiedy już jest żar, ale sama, bez wsparcia żaru bardzo  chętnie dymi, smuży tląc się gryząco i tkliwie....

No a samo rozpalanie! W miarę szybko i sprawnie, choć polewanie naftą drewna nie wchodzi w grę. Powstaje więc misterna konstrukcja z patyków, łuczywa (kto wie co to jest łuczywko:) , szczapek i balików. Dobrze ustawione rozpala się jedną zapałką i po kwadransie zaczyna być ciepło.

Kominek ma tylko dwa elementy regulacyjne; szyber i ruszt , ale za to kilkadziesiąt kombinacji ustawień do których optymalizacji dochodziłem miesiącami. Za duży przepływ wypala drewno w mig, za mały z kolei dusi płomień i zostawia osmalone węgle. A dobrze rozpalony kominek nie może złowrogo "furczeć", ale też nie może być zupełnie milczący. Powinien bardzo cicho, wręcz intymnie szumieć przepływem powietrza. A wszystko to zależy od temperatury na dworze, tego czy komin jest rozgrzany czy też nie, i wiatru. Do tego cała logistyka, gdy wyjeżdża się na trzy godziny. Logistyka dokładania odpowiedniego rodzaju drewna, i ustalenia strategii procesu spalania...

I tak sobie teraz myślę, że analogia do szeroko pojmowanej miłości (rozumianej jako zakochanie się) jest niemalże pełna. Najpierw mamy wybór kominka, rozumiany jako wybór partnera w którym rozpalimy ogień. Chciałem kupić nieco inny, ostatecznie wybrałem zaś nieco inny. Droższy, bardziej stylowy, z firmy o tradycjach.. Słowem z domu gdzie tradycją są wieczorne dyskusje przy kawie, gdzie jest biblioteka i fortepian.. Rozpalanie ognia za pomocą gazet i plastikowych butelek pozostawiam uczestnikom prowincjonalnych dyskotek. Choć pomięte gazety ciepła dać wiele nie mogą, to mogą dać iluzję doraźnego ciepła, a dobre i to gdy alternatywą jest lodowata pusta samotność.

Rozpalam ogień od łuczywka, nie spiesząc się , nie dmuchając, i nie poganiając. Samo rozpalanie to osobna historia. To swoisty rytuał. Wszak między ustami a brzegiem pucharu wiele może się zdarzyć... I się wydarza jeśli tylko dać czasowi czas...

Potem jakże piękne jest podtrzymywanie ognia, czerpanie satysfakcji z żaru, i znów rozpalanie, i znów żar, i znów ogień... Wstawanie w nocy aby zasilić ogień dębiną, lub sytuacje kiedy po powrocie do domu zastaje się tylko popiół a my nie pomyśleliśmy o drewnie. No tak, kominek jest gorący, ściany nagrzane, ale w komiku jest tylko popiół. I wtedy zaczynam ostro przeganiać ruszt na którym czasem znajduję choćby jeden żarzący się węgielek. I wystarczy. Z nadzieją i troską okładam go łuczywkiem, później listkiem brzozy, kawałeczkiem sosny, aby w niepewności czekać aż ogień znowu się rozpali czerpiąc z promieni słońca zaklętych w słojach drewna, i oddając ciepło nam.

A bywa i tak, że trzeba pozwolić płomieniowi zgasnąć. To trudna i smutna decyzja. Smutek ściska gardło i ukłuje nasze serce, gdy trzeba kominek wystudzić, aby wyczyścić popielnik, nasmarować skrzypiące drzwiczki, wyczyścić do połysku szybę, i w ciszy swoje odczekać. Przynieść wartościowe drewno, łuczywo, a kiedy jesteśmy gotowi - rozpalić ogień na nowo...

I u kolejna prawda, że ognia który w nas zgasł nie można już wskrzesić. Trzeba więc rozpalić nowy. Życie bowiem to nic innego jak suma procesów, rozpalania, podtrzymywania i wygaszania tego ognia, od którego krew płynie wartko, a prozaiczny rytm naszych dni zyskuje nowy, głębszy sens....

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości