Miałem gościa. Piliśmy herbatę, jedliśmy herbatniczki, rozmawialiśmy o tym i owym. Facet mądry, zasadniczy, nieco neurotyczny.. Mówił krótkimi zdaniami, mimikę miał powściągliwą, gestykulację żadną.. Mimo to rozmowa był fajna, bo zmieniam na dachu anteny, a to spec pierwszej wody... Gdy zeszło na tematy konstrukcyjne pochwaliłem się nową chińską lutownicą, która oprócz genialnej trwałości – przewyższającej produkty zachodnie, ma też genialną cenę – 15 PLN – już w Polsce – w detalu(!). Po czym zaczęliśmy zastanawiać się nad źródłami sygnału akustycznego do radiostacji, i ja pokazałem mu swoją chińską MP3 za 20 PLN w detalu, która gra trzy dni, świetnie brzmi a upadek nie robi na niej wrażenia. Była taka MP3 z kolorowym wyświetlaczem, ale kosztowała 30 PLN i uznałem to za zbytek... Kolega się zdenerwował, i powiedział że „ich dominacja jest przerażająca” , z czym się zgodziłem. Pocieszyłem go jednak, że my Polacy jesteśmy gigantem w eksporcie ogórków konserwowych do Mongolii. Po czym kolega zaczął wjeżdżać na media: że media promują miernoty, że służą grupom wpływów, że zaśmiecają umysły...
Na co ja odparłem, że jeśli masz władzę absolutną, władzę nad wyobraźnią milionów ludzi, którzy w swym idiotyzmie naświetlają „kropka”, przechowują paszport Polsatu czy przykładają dłoń do ekranu, to jeśli twoja moralność nie jest z granitu, to zawsze się stoczysz w otchłań brudu i relatywizmu. Tak już po prostu jest... Władza demoralizuje, a władza absolutna - demoralizuje absolutnie. Poza tym ci ludzie którzy niby „posiadają” te telewizje, czy są „dyrektorami” są nikim. Są tylko śmiesznymi pionkami, avatarami od których nic nie zależy. Bo gdy coś robią nie tak, to przyjeżdżają do nich smutni panowie, i im to wyjaśniają..

Tak było nawet w latach 60, ciągnąłem opowieść dalej. Mój ojciec jako bardzo dobry i ambitny student wyjechał na roczną praktykę do Danii. Tam nauczył się wiele, a przede wszystkim tego, że na 300 hektarowym gospodarstwie sprawnie pracowało (pracowało– to ważne słowo) na stałe 3 ludzi + pracownicy sezonowi. Po powrocie do Polski, Ojciec objął PGR w którym na 300 hektarach pracowało (było zatrudnionych) 300 ludzi, którzy do tego na potęgę kradli. To znaczy uważali że „wziąć do domu kilka pomidorków, czy parę kilo ziarna dla kurów czy dwie-trzy cegły do chlewika to nie kradzież”. Ojciec wiedział, że nie wprowadzi tam standardów duńskich, ale postanowił ludzi trochę zmotywować. Księgowy siedział bezczynnie. Zaczął od księgowego: co Pan robi panie księgowy ? Nic? To proszę siąść na ciągnik, zapiąć przyczepę i jechać do składu po nawozy... Już po tygodniu (! po tygodniu!) takich rządów przyjechało dwóch smutnych panów z UB. Co pan robi? – zapytali mojego starego. Nooo... Przenoszę doświadczenia duńskie na nasz grunt, optymalizuję zatrudnienie, usprawniam transport, poprawiam wydajność pracy.... Tłumaczył się młody dyrektor PGR. Niech Pan nic nie usprawnia! – powiedział jeden z ubeków.Ma być tak jak jest!
Tak będzie Panowie! Odpowiedział mój stary. Od tej pory księgowy mógł całymi dniami siedzieć bezczynnie i patrząc w okno palić Klubowe, a pracownicy mogli kraść do woli, zwłaszcza, że przecież „wziąć kilka pomidorków, czy parę kilo ziarna dla kurów to żadna kradzież”. Po jakimś czasie Ojciec przeniósł się do nowego PGR-u, i tam wiele lat działał. Nie poddał się, ale już wiedział co może a czego nie.

Widzisz sam drogi kolego - kończyłem opowieść – nawet nic nie znaczący dyrektor PGR na szarym zadupiu był tylko śmiesznym avatarem sił ciemności. A jak byś miał telewizję czy radio, to musiał byś robić to co ci nakazują i koniec. W przeciwnym bowiem razie popełnił byś samobójstwo, np. tak jak Pan Sekuła, strzelając sobie w brzuch trzy razy z odległości 2 metrów...
Kolega (czy jeszcze kolega ?) gwałtownie wstał, popatrzył z furią i powiedział: nigdy bym nie robił tego co by mi kazali, rozumiesz? Nigdy! Może ty byś robił! Bo ty pewnie jesteś do tego zdolny! Po czym wyszedł bez pożegnania, trzasnął drzwiami i odjechał... A ja po tej jego nader emocjonalnej reakcji idę o zakład, że jak by go tylko dobrze „ujeździli” to był by gorliwym funkcjonariuszem systemu, który wręcz wyprzedzał by myśli i oczekiwania mocodawców...
Bo ja jakoś nie ufam ludziom którzy mówią, że oni nigdy by nie ukradli, nigdy nie zabili człowieka...
A im bardziej gorliwie o tym zapewniają, tym jakoś bardziej im nie ufam...
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka